O graczach-hazardzistach trafionych zakupach i przegranej kasie - Brucevsky - 4 listopada 2016

O graczach-hazardzistach, trafionych zakupach i przegranej kasie

Źródło: https://pixabay.com/pl/users/stux-12364/

Dawniej bywało lepiej - twierdzą liczni przedstawiciele społeczności graczy. Patrząc na świat wirtualnej rozrywki z pewnej perspektywy, nie sposób nie przyznać im racji. Odnoszę wrażenie, że dość znacznie w ostatnich latach zwiększyła się liczba pułapek na posiadaczy konsol i komputerów, które zastawiają producenci i wydawcy.

To wszystko sprawia, że życie współczesnego gracza przypomina trochę wyprawę do ogromnego kasyna, oślepiającego blaskiem neonów i kuszącego milionem okazji na poczynienie inwestycji życia. Z kartą w ręku lub portfelem w tylnej kieszeni posiadacz PeCeta lub konsoli rozpoczyna niebezpieczną zabawę, w której stawką są jego cenne pieniądze i czas. Ruletka robi pierwszy obrót, a on może tylko biernie oberwować, czy srebrna kulka zatrzyma się akurat na zwycięskim czerwonym polu, czy może jednak odbierze mu wszystko, wpadając na czarne.

PlayStation VR i Nintendo Switch. Dwa najnowsze przykłady hazardowej partyjki, w której może uczestniczyć gracz. Inwestycja kusi, bo oba projekty mają swój potencjał, mamią możliwościami, zapowiadają rewolucję. Roztaczają wizję spędzonych z uśmiechem na ustach wieczorów przy produktach japońskich korporacji, jeszcze lepszych od tych wspominanych z rozrzewnieniem dni przy ulubionych hitach z PS2/PC/Wii/3DS-a. Ale nie ma żadnej gwarancji, że nie skończy się to wszystko fiaskiem, bo producenci i wydawcy ostatecznie zbyt słabo wspiorą oba projekty i okaże się, iż po pół roku nie ma w co grać. Nie ma pewności, że nie powtórzy się smutna historia Kinecta lub sprzęt zapisze się w niechlubnej historii gamingowych pomyłek, jak Virtual Boy. Pieniądze mogą wylądować na stole, ruletka zostanie wprawiona w ruch, ale nikt nie wie, czy wypadnie zwycięskie czerwone czy przegrane czarne.

Switch może okazać się sukcesem lub klapą. W tym momencie jego losu nie zna nikt. Jak obstawiasz? Gameplayowicze swoje opinie o konsoli Nintendo przedstawili tutaj.

Można nazywać się realistą i wyczekiwać na rozwój sytuacji. Jestem mądry, nie inwestuję w sprzęt od razu po premierze – stwierdzić i śledzić doniesienia przed kolejne miesiące. Stworzyć grupę odpowiedzialną za śmierć urządzenia, jeśli do takowej dojdzie. Bez bazy konsumentów, sprzęt nie wygląda atrakcyjnie dla wydawców. Bez wydawców, nie ma gier. Bez gier, nie ma konsumentów. Uproszczone, zamknięte koło, które przerwać mogą tylko odważni. Hazardziści, grający śmiało na czerwone.

Ale jak grać w taki sposób, gdy niemal co dzień wychodzi na światło kolejne oszustwo ze strony twórców i wydawców gier. Gdy okazuje się, że produkcja nie wychodzi z early access pomimo obietnic, ale zamiast tego dostaje DLC. Gdy nawet w teorii najsolidniejsze studia nie są w stanie wypuścić tytułów wolnych od bugów, wpadek i twórczych pomyłek. Gdy w Cywilizacji VI szwankuje dyplomacja, w strzelance kod sieciowy leży, a skonwertowana z konsol gra okazuje się na PeCecie zwyczajnie nie działać. Jak, mając w pamięci takie doświadczenie, raz jeszcze postawić na czerwone i liczyć, że kulka akurat tym razem zatrzyma się w dobrym miejscu?

Zgadzasz się ze mną lub podoba Ci się mój felieton? Miło mi będzie, jeśli dasz temu wyraz w komentarzach lub na Facebooku bądź Twitterze.

Dzisiaj gracz jest w wielu przypadkach hazardzistą, który ryzykuje swoje pieniądze, kupując kolejny nowatorski sprzęt, wyczekiwaną kontynuację czy szumnie zapowiadany rzekomy hit. Podchodzi do stołu, wykłada pieniądze i obserwuje rozwój wydarzeń. Kiedyś było jakby prościej. Prawdopodobieństwo wygranej było większe, bo zabugowane gry były przykrymi wyjątkami, a sprzęt trafiał na rynek odpowiednio przemyślany i przygotowany. Nie zawsze, nie wszędzie, ale jednak czerwonych pól na ruletce było trochę więcej. Dzisiaj, w dobrym przypadku, jest już ich najwyżej połowa.

Witaj w kasynie życia, graczu.

Brucevsky
4 listopada 2016 - 22:17