Jednym z zachowań, które denerwuje mnie u innych najbardziej jest szufladkowanie. Oparte przeważnie na stereotypach i bardzo wąskim myśleniu opisywanie osób, społeczności czy grup na podstawie kilku wybranych sobie pod daną teorię elementów. Niestety i graczom zdarza się w ten sposób mówić o otaczającej ich rzeczywistości – o grach, gatunkach, platformach i innych fanach wirtualnej rozrywki.
To jest jeden z głównych powodów, dla którego unikam lub staram się ignorować komentarze pod artykułami i postami w mediach społecznościowych. Wiem, że wiele internetowych trolli właśnie szufladkowaniem stara się zwrócić na siebie uwagę, zarzucić bait i rozpocząć kolejną bezsensowną wojenkę. Czasami jednak zbiera się tego za dużo i nachodzi mnie ochota, by jakoś się do takich zachowań odnieść, z nadzieją, że może ktoś przestanie w końcu świat wokół siebie oceniać w ten sposób.
Jakiś czas temu odbyła się gala The Game Awards 2016. „Growe Oscary” w kilku kategoriach powędrowały do rozmaitych tytułów, w tym m.in. do wybranego na grę roku, projekt z najlepszym trybem multiplayer i najlepszą produkcję e-sportową Overwatcha. Zasłużone wyróżnienia? Dyskusyjne decyzje? Kompromitacja całej gali? Jest sporo miejsca do stojących na wysokim poziomie, wnoszących wiele argumentów i przynoszących ciekawe wnioski konwersacji. Niestety jest też pole do popisu dla mistrzów szufladkowania.
I tym sposobem dowiedziałem się, że Overwatch jest grą dla dzieci, dziewczynek i zniewieściałych mężczyzn. Dlaczego? Bo ma kolorową i utrzymaną w specyficznym stylu grafikę. Bo nie leje się krew, postacie walczą w wielu przypadkach za dnia i w ogóle nie czuć w tym klimatu wojny. Wystarczy? Wystarczy, by żaden prawdziwy facet się tym nie zainteresował. I co z tego, że autorzy takich opinii pewnie polegliby na pierwszym poziomie w Super Mario Bros. na Wii. W Cywilizacji VI odpadliby jako pierwsi, a w Odin Sphere zapłakaliby cicho w kącie po łomocie w pierwszej godzinie zabawy. To są kolorowe gierki dla dziewczynek, a nie takich twardzieli jak oni. Oni przechodzą Dooma, a przez sieć grają tylko w Rainbow Six. Z napakowanymi testosteronem innymi facetami.
Nie wiem do końca, czy w tej sytuacji boli mnie bardziej, że ktoś tak szufladkuje wybrane gry lub gatunki, czy może to, że jest on tak zacietrzewiony w swoich poglądach, że aż gotów ośmieszać i obrażać innych graczy. Jakby nie patrzeć, osoby z tej samej grupy, które spędzają wieczory często w identyczny sposób. Próbowałem znaleźć racjonalne pobudki, którymi mogą kierować się zwolennicy takich poglądów, ale poległem. Czy Overwatch w jakiś sposób im szkodzi? Czy rynek zalewają obecnie tylko kolorowe, radosne, pozbawione brutalności tytuły? Nie. One dodają mu wręcz różnorodności, sprawiając, że rośnie liczba alternatyw. Tylko się cieszyć.
W mojej wymarzonej rzeczywistości wszyscy korzystamy z tej różnorodności i nie bawimy się w szufladkowanie. Jesteśmy bardziej świadomi jako konsumenci i otwarci na rozmaite gatunki, style i pomysły. Dzięki temu dajemy szanse większej liczbie gier, które dzisiaj niestety w wielu przypadkach z dziwnych względów przekreślamy, tracąc niejeden raz fantastyczne przygody i godziny dobrej zabawy. Nie dajmy się więc kierować stereotypom i przestańmy oceniać gry po okładce.
Zgadzasz się? Masz inne zdanie? Zapraszam do dyskusji. Możesz też odwiedzić Gralingrad na Facebooku i Twitterze, będzie mi bardzo miło.