Mam wrażenie, że oczekuję zbyt wiele, gdy liczę na dyskusje na poziomie w komentarzach pod artykułami na największych portalach i w mediach społecznościowych. Spodziewam się, że konkretna tematyka przyciągnie znawców tematu, którzy chętnie wymienią się spostrzeżeniami i poglądami na opisane w kilku akapitach w tekście powyżej zagadnienie. A potem jest rozczarowanie, bo zamiast tego nie ma nic lub jest festiwal trollowania i obrzucania się brzydko pachnącymi substancjami.
Nie odkrywam Ameryki, doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale muszę podzielić się spostrzeżeniami, które domagają się artykulacji po ostatnich doświadczeniach. Będzie trochę prywaty, ale chcę operować na własnych przykładach, na podstawie których znowu uświadomiłem sobie, jak bardzo merytoryczne dyskusje są w odwrocie i stanowią dzisiaj coraz rzadszy element internetowego krajobrazu.
Jakiś czas temu opublikowałem na gameplayu artykuł o NiOhu, w którym wypisałem słabsze elementy systemu, niedopracowane rozwiązania i braki dostrzegalne dla fanów serii Souls. Przyznam szczerze, że pisałem go i publikowałem, licząc na ciekawe dyskusje i wymianę opinii o grze. Było naprawdę duże pole do wymiany zdań, a że to hit, w który wielu posiadaczy PS4 zainwestowało, to miałem nadzieję, że bez kłopotów znajdę rozmówców. Co jednak dostałem? Wyścig na łapki w górę i w dół oraz jeden komentarz daleki od merytoryki. Rozczarowujący rezultat. Chciałbym usłyszeć głosy przeciwników, dowiedzieć się, dlaczego uznają oni moje argumenty za bezpodstawne, ale zamiast tego wiem tylko, że poszli na łatwiznę i kliknęli łapkę w dół, bo nie chciało im się nawet w punktach wypisać swoich uwag. Równie dobrze mogli to być fanboje PS4, dla których każde złe słowo o hicie na ich konsolę jest obelgą (i hej, sam też gram na PS4!).
Po niedawnym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów FC Barcelona – Paris Saint-Germain zajrzałem na facebooka, pod profile portali sportowych i fanpage zrzeszające fanów futbolu. Tam komentarze podpisuje się z reguły własnym imieniem i nazwiskiem, więc w teorii szansa na napotkanie trolli wydaje się mniejsza. Duma Katalonii w środowym widowisku odrobiła straty z pierwszego spotkania, który przegrała 0:4, i awansowała dalej po triumfie 6:1 na własnym boisku. Było mnóstwo emocji, całkiem sporo kontrowersji i różne oblicza futbolu. Idealny materiał, by porozmawiać z innymi fanami piłki o taktyce, o poszczególnych zawodnikach, o trenerach, o przepisach. Nie o tym jednak traktowała większość dyskusji. Przeciwnicy Barcy wylewali na zwycięzców pomyje, skupiając się na błędach sędziowskich i symulkach Neymara. Trwał festiwal memów, wierszyków i fraz komentujących fatalny występ Francuzów. Merytoryka wyjechała – nikomu nie chciało się zagłębić w temat, wymienić sensownymi, kilkuzdaniowymi opiniami, bo pewnie i tak nikt by ich nie przeczytał.
Odnoszę smutne wrażenie, że wyznaczamy niewłaściwy kierunek rozwoju sieci. Szukamy kontrowersji, okazji do pośmiania się. Nie chcemy się angażować, robimy się coraz bardziej leniwi, przelatując wzrokiem po tekstach, czekając na kolejne topki i galerie. Do tego wszystko lajkujemy i subskrybujemy zamiast naprawdę komentować. Trudno się temu jednak dziwić skoro sensowne komentarze są z reguły ignorowane lub kwitowane głupawymi odpowiedziami i wyssanymi z palca zarzutami. Szkoda, że chcąc dyskutować na poziomie, trzeba teraz szukać odpowiednich do tego miejsc, zamiast odwiedzać po prostu lubiane strony. Chyba nie tak to wszystko miało wyglądać.