To piękne polskie słówko użyte w tytule tekstu - lał! - dobrze oddaje moje nastawienie w trakcie grania i tuż po ukończeniu Hellblade: Senua's Sacrifice. Dzieło studia Ninja Theory jest równie dobre, co ważne, równie ważne, co dobre i przeciera zupełnie nowe szlaki w temacie tego, co i jak można pokazać w grze komputerowej. Hellblade to świadectwo szaleństwa podane w niezwykle ekscytującej formie i tym tekstem chcę przekonać wszystkich, że warto po ten tytuł sięgnąć.
Hellblade to ambitny eksperyment, który na poziomie czystej rozgrywki jest połączeniem trzech prostych mechanizmów. Nasza bohaterka chodzi, odkrywa świat i słucha (narracji, głosów, historii). Nasza bohaterka rozwiązuje sprytnie skonstruowane, ale proste, zagadki środowiskowe. I w końcu; nasza bohaterka walczy. Nic naprawdę odkrywczego, mimo umieszczenia historii w czasach nordyckich wierzeń i uczynienia z bohaterki celtyckiej wojowniczki pragnącej ocalić duszę ukochanego.
Cała niezwykłość tego projektu wynika z założenia, by Senua była dziewczyną cierpiącą na psychozę, a cała przygoda dzieje się w równej mierze w świecie rzeczywistym, jak i tym urojonym, skąpanym w mroku, wypełnionym głosami, rządzącym się dziwnymi zasadami. Ekipa Ninja Theory współpracowała z naukowcami oraz ludźmi cierpiącymi na podobną przypadłość, by możliwie realistycznie przedstawić to, jak świat postrzega osoba dotknięta tak poważną przypadłością. Efekt jest piorunujący.
Hellblade wymaga grania w słuchawkach, żeby w pełni docenić FENOMENALNE audio stworzone na potrzeby gry. Oszczędny, mroczny soundtrack, przekonujące dźwięki środowiskowe i głosy. Ach, te głosy. Senua przez całą grę ma towarzyszy w postaci unoszących się wokół, komentujących wszystko głosów, które słyszy tylko ona. Głosy przy okazji pełnią funkcję radaru (idź tam, idź w górę, dlaczego ona nie idzie?) czy np. paska zdrowia przeciwnika (to już koniec, zadaj ostatni cios) - genialna gameplayowa zagrywka. Dodatkowo Senua odkrywa historię świata i swojego nowego/starego kumpla, który co jakiś czas opowiada jej nordyckie mity i swoją własną historię.
Drugą stroną tego szalonego medalu jest strona wizualna. Hellblade działa na UE4, korzystając z dobrodziejstw dynamicznego oświetlenia, efektów cząsteczkowych, głębi ostrości i wszystkiego tego, czego spodziewamy się po nowoczesnej grze. Co prawda postacie wyglądają zauważalnie lepiej od otoczenia, ale to wielkie, konkretne wrażenie robią różnorakie sztuczki - rozmycia, zmiany oświetlenia i kolorystyki, wykorzystanie prawdziwych aktorów... Mistrzostwo świata dodatkowo potęgowane przez trwający 30 minut dokument o powstawaniu gry, który warto obejrzeć po zakończeniu przygody. Ludzie postrzegający świat podobnie jak Senua mieli okazję grać w Hellblade w trakcie produkcji i wielu stwierdziło, że nie widza w tej grze niczego niezwykłego. Bo przecież tak wygląda świat. Naprawdę duże "łał".
Hellblade: Senua's Sacrifice pozamiatał mną. Twórcy osiągnęli efekt podobny (ale wyraźnie lepszy) do tego znanego mi ze Spec Ops. Zwykła gra w chodzenie i siekanie zamienia się w coś niesamowitego, dzięki ogromowi pracy włożonemu w historię, świat i wszystko to, co sprawia, że przeżycie jest tak intensywne. I nawet nie mam się do czego przyczepić - chciałbym może, by przygoda trwała dłużej (grę przeszedłem w 7,5 godziny), by nie trzeba było tyle razy wracać po własnych śladach i by nie pojawił się tej jeden, jedyny błąd kiedy Senua po wczytaniu gry nie wyciągnęła miecza i trzeba było uruchomić save'a raz jeszcze. To drobiazgi nie przesłaniające blasku gotowego produktu. Wow!