W co gracie w weekend? #239 - squaresofter - 15 lutego 2018

W co gracie w weekend? #239

Witajcie. W Wiedźminie 3 jest jedno zadanie fabularne zatytułowane: Coś się kończy, coś się zaczyna. Minęło 21 miesięcy od kiedy uruchomiłem pierwszy raz najlepszą polską grę w historii. W tym czasie ukończyłem ją dwukrotnie razem z dwoma dodatkami. Jeśli chcecie poczytać o moim pożegnaniu na zawsze z Dzikim Gonem, to zapraszam do lektury, w której dzielę się swoimi wrażeniami z tej wspaniałej produkcji. Nie obeszło się bez spoilerów.


Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4, CD Projekt RED, 2015r.)

Spędziłem z Geraltem już ponad 350 godzin i tym razem skupię się we w co gracie w weekend tylko na naszym rodzimym rpgu. Nadeszła w końcu chwila, gdy gram w historię o polowaniu na Ciri przez upiornych jeźdźców Dzikiego Gonu już trzeci raz i tym razem jest to moje pożegnanie z tym tytułem.

Za pierwszym razem przejście Wiedźmina 3 zajęło mi ponad 15 miesięcy. Za drugim razem było to raptem 3 tygodnie, gdyż skupiłem się głównie na zadaniach głównych, z rzadka wykonując jedynie misje poboczne związane ze zdobyciem niektórych schematów wiedźmińskiego rynsztunku.

W ostatni weekend omal nie zszedłem na zawał gdy po literach końcowych zobaczyłem komunikat informujący mnie o tym, że zapis stanu gry uległ uszkodzeniu. Na całe szczęście miałem autosave, który zmusił mnie jedynie do powtórzenia ostatniej walki w grze. Nie trwała ona długo. Poźniej wykorzystałem sejwy z pendrive'a, skasowałem uszkodzone dane i mogłem zająć się Sercem z Kamienia oraz Krwią i Winem, które rozegrałem zupełnie inaczej niż za pierwszym razem.

Za drugim razem wydałem Olgierda jego oprawcy, zupełnie nie przejmując się jego ckliwą opowieścią, w której zostal pozbawiony serca a jego wybranka serca umarła w samotności z rozpaczy. Starałem się upodobnić do uszukańczego i zakłamanego Gauntera o'Dima, który sprzedaje swoim klientom marzenia, zapominając przy tym dodać, że ceną za ich spełnienie jest ich dusza. Gdy wyrywał życie z upadłego szłachcica przy blasku Księżyca czułem przerażenie, ale szybko mi przeszło gdy za swój niecny postępek otrzymałem w nagrodę róg obfitości, dzięki któremu już nigdy nie będę głodny. Na umowach ze złem wcielonym można czasem dobrze wyjść. Nikt mi nie pisał po moich wyborach, że ktoś tam będzie o nich pamiętał jak w grach Telltale a potem okazywało się, że kto ma zginąć to i tak zginie. Dziki Gon to pod tym względem inna liga w przemyśle growym, bo wybór pomiędzy wydaniem umęczonego człowieka na pewną śmieć a jego uratowaniem to jest wybór a w grach Telltale nieraz miałem do czynienia z wyborami, które w obu przypadkach prowadziły do tego samego. Nie mówię, że w każdym zadaniu w Wiedźminie 3 możemy podjąć różne decyzje, ale zapewniam Was, że Polakom udało się zrobić tytuł, który trzeba przejść minimum dwukrotnie, żeby zobaczyć, że wybór gracza może doprowadzić do diametralnie różnego finału konkretnej misji a nawet całej gry.

W chwili obecnej gram na najwyższym poziomie trudności. Z początku chciałem nawet napisać, że to kaszka z mleczkiem, ale kilka wymagających pojedynków i oklep ryja, który zafundował mi Krwawy Baron sprawiły, że nabrałem respektu do naszej chluby narodowej na rynku gier wideo.

Mocno zasmucił mnie fakt, że po drugim ukończeniu Wiedźmina 3 okazało się, że nie mogę wykorzystać swojej postaci z 99. poziomem z New Game Plus do ponownego przejścia gry. Moją intencją było zafundowanie sobie spacerku podczas rozgrywki na najtrudniejszym poziomie trudności tymczasem twórcy tego rpga nie przewidzieli chyba, że znajdzie się wariat, dla którego dwukrotne ukończenie ich kolosa okaże się niewystarczające.

Musiałem więc zacisnąć mocno zęby i zdobywać wszystko od początku. Nie stać mnie absolutnie na nic. O wieźmińskich rynsztunkach mogę sobie pomarzyć. Mam niezbyt dużo koron w kieszeni a na stworzenie arcymistrzowskiego rynsztunku ze szkoły niedźwiedzia wydałem ponad 65 000 podczas niedawno ukończonej rozgrywki. Musiałem męczyć się z zepsutym złomem, na którego naprawę nie było mnie stać dopóki nie dotarłem do Novigradu, co zajęło mi za trzecim razem raptem dobę. To by znaczyło, że powoli się wyrabiam i tym razem nie przejdę Dzikiego Gonu niczym burza tylko niczym Pani Czasów i Miejsc.

Lekko na poziomie trudności droga ku zakładzie nie jest, no ale o to przecież chodzi w grach rpg. Zaczynamy jako nikt a potem ratujemy świat. Choć w moim akurat przypadku 'ratowanie świata' przed Białym Zimnem przez Ciri za drugim razem doprowadziło do jej śmierci oraz myśli samobójczych Białego Wilka i rzekłbym, że gdyby pominąć dodatki, to w moim zakończeniu Geralt umiera, choć tego nie widać. Nic nie czuł po śmierci swojej przybranej córki. Siadł tylko sam w stodole, z bólem w sercu, trzymając ostatnią po niej pamiątkę, czyli wiedźmiński mjedalion Vesemira, który poległ w boahterskiej próbie uratowania tej małej diablicy, czekając aż zbliżające się doń potwory rozszarpią go na strzępy. Spróbujcie doprowadzić do śmierci Linka albo Mario, to może wtedy dotrze do niektórych z Was, że Nintendo może i potrafi zrobić wspaniałe gry okraszone rozgrywką na najwyższym poziomie, ale liniowa historia w grze całkowicie odbiera graczowi pole do manewru, tak jakby jej twórcy chcieli nam uswiadomić, że w ich grze możemy zrobić tylko to, na co nam pozwolą. Uważam, że to bardzo naiwne podejście do gracza, bo to że lubimy grać nie czyni nas szlachetnymi ludźmi. Żadna gra nie sprawi, że z dnia na dzień staniemy się altruistami. Możemy przecież być zwykłymi samolubami szukającymi dobrej rozrywki,  więc jak ktoś robi tytuł z głównym bohaterem, który ma jedynie rycerskie cechy osobowości i nie mamy absolutnie żadnego wpływu na jego charakter i wybory, to taka firma musi się liczyć z tym, że gracz, który lubi gdy świat płonie nic tam dla siebie nie znajdzie. Wam pozostawiam odpowiedź na pytanie czy to dobrze, czy to źle? Każdy gracz jest przecież inny i nie roszczę sobie prawa mówienia za innych. Mogę jedynie sprowokować innych graczy do dyskusji lub przemyśleń, bo akurat w moim wypadku najlepsza gra to taka, która nie dość, że sprawia wiele frajdy to też taka, która zmusza do myślenia.

Jasne, że możemy powiedzieć, że Dziki Gon, to rpg ze zubożoną grafiką w stosunku do jego pierwszej prezentacji z E3, z całym mnóstwem zadań typ przynieś, zanieś, pozamiataj, ale dla mnie to coś o wiele głębszego.

Autorzy wyraźnie pokazują nam, że natura ludzka jest przewrotna i często to nie ci, którzy są wyzywani od mutantów i potworów są najgorsi pod Słońcem a właśnie ci, którzy rozpuszczają takie plotki i szykanują niewinne osoby, bo mają one jakieś talenty, którym oni sami nie posiadają. 

Jak ktoś dalej zastanawia się nad tym dlaczego Wiedźmin 3 jest uznawany przez niejednego gracza za najlepszą grę w historii, to niech spędzi trochę czasu z jego boahterami a potem niech przeżyje na własnej skórze chwlię jak Geralt odnajduje w końcu Ciri na Wyspie Mgiel i jest zrozpaczony, gdy okazuje się, że nie dziewczyna żyje. Mutant wyprany z emocji nie może nawet uronić jednej łzy kiedy okazuje się, że jego córeczka umarła. 

I gdy tak siedzi pogrążąny w smutku, dzieje się cud. Ciri jest tak właściwie cudem, bo po tym jak wiedźmini i czarodziejki doznają druzgocącej porażki w Kaer Morhen, to właśnie ona pierwsza daje sygnał Geraltowi, że śmierć Vesemira to było już za wiele. Jej ciągła ucieczka doprowadziła ich do najboleśniejszej straty w ich życiu. Wraz ze śmiercią doświadczonego wiedźmina umarło wszystko to co najlepsze w tym cechu.

Ona pierwsza oznajmia, że trzeba przejść do kontrataku. Chwila, gdy ta młoda dziewczyna wypowiada wojnę niermiertelnym wydawałoby się elfom, które nie spoczną aż jej nie pochwycą szokuje Geralta do takiego stopnia, że jedyne co mu pozostaje, to zgodzić się na jej warunki i zacząć od pomszczenia ich starego mistrza.

Dla mnie jest to najlepszy moment w całej tej niesamowitej grze. 

Postanowiłem, że wspomnę o tym wszystkim zanim pożegnam się z tymi bohaterami. Chcę też przypomnieć muzykę zespołu Percival, która pomogła w wykreowaniu słowiańskiej, celtyckiej i skandynawskiej atmosfery fantasy tego niezwykłego tytułu.

Uwielbiam muzykę z Wiedźmina 3 i jestem mocno zdziwiony, że wielu dobrych podkładów muzycznych nie uwzględniono na oficjalnej ścieżce dźwiękowej z gry. Niedługo jednak wszystko to co przeżyłem z Geraltem, Ciri, Triss, Yennefer i innymi będzie już tylko wspomnieniem. To będzie jedno z najpiękniejszych wpsomnień, które obudzi w moim sercu stale narastającą nostalgię. Jest trochę gier, za którymi tęsknię nawet 20 lat po tym jak zagrałem w nie pierwszy raz w życiu i produkcja CD Projekt RED też będzie należeć do tego zaszczytnego grona. Po Wiedźminie 3 już nic nie jest takie samo.

Życzę Wam, żebyście zagrali kiedyś w jakąś grę, w której wspaniałość nie uwierzycie a ludzi, którzy ją będą chwalić potraktujecie jak zwykłych wariatów. Później okaże się, że ten tytuł jednak ma coś w sobie niezwykłego i nikt przecież nie zabroni Wam rozpamiętywać o najlepszych chwilach, jakie z nim spędziliście. 

squaresofter
15 lutego 2018 - 14:31