W co gracie w weekend? #258 - squaresofter - 13 lipca 2018

W co gracie w weekend? #258

Cześć. W ten weekend zamierzam ukończyć najnowszą odsłonę God of War. Wpis zdradza szczegóły fabuły, ale inaczej nie potrafiłbym wyjaśnić tego, za co najbardziej cenię ten tytuł. Zapraszam was do komentarzy. Z chęcią poczytam o ogrywanych przez was grach.


God of War (PS4, SIE Santa Monica Studio, 2018r.)

Do tej pory nie śpieszyło mi się specjalnie z ogrywaniem jednej znjalepszych gier w bibliotece PS4. Nie wynika to z mojej niechęci do najnowszych przygód Kratosa. Po odpadnięciu wszystkich słabeuszy z Mistrzostw Świata w piłce nożnej w Rosji zacząłem je uważniej śledzić, co zabrało mi trochę czasu z życiorysu, ale uznałem, że raz na cztery lata mogę sobie pozwolić na odrobinę relaksu. Do tej pory robiłem tak, że nie oglądałem zazwyczaj wielkich imprez piłkarskich, kiedy odpadała z nich reprezentacja Niemiec.

Tym razem postanowiłem zrobić inaczej i zupełnie tego nie żałuję, gdyż niektóre z wystepujących w nich drużyn graja swoją najlepszą piłkę od ponad dwudziestu lat.

Dlatego też ogrywaniem przygód Kratosa i jego syna zajmowałem się głównie późną nocą i ewentualnie na godzinę lub dwie przed wyjściem do pracy.

Zbieractwo w najnowszej odsłonie God of War przypomina bardzo Dragon Age: Inkwizycję. Obie te produkcje łączy jeszcze to, że mogły się pochwalić bardzo dobrą oprawą graficzną w momencie premiery na rynku. Niektóre widoki z tej siekanki zapierają dech w piersiach a słyszałem, że najnowszej odłsonie przygód Kratosa brakuje rozmachu. Chciałem zdementować te pogłoski, gdyż nie mają one zbyt wiele wspólnego z prawdą.

Największą zaś różnicą jest sama opowieść i to jak potrafi wciągnąć gracza.

W pewnym momencie scenariusza tytułu ekskluzywnego dostępnego jedynie na platformie Sony dowiadujemy się, iż wspominany wcześniej Nieznajomy to Baldur, jeden z synów Odyna. Potem wychodzi na jaw, że tajemnicza wiedźma to Freya, żona boga bogów wygnana z Asgardu i jednocześnie matka owego natręta, który raz na jakis czas naprzykrza się dwóm głównym bohaterom tej amerykańskiej gry akcji.

Wszystkie te karty, które twórcy stopniowo odkrywają przed graczem sprawiły, że z coraz większą ciekawością zacząłem śledzić wydarzenia w opisywanej przeze mnie grze. To nie przepiękna grafika, która wyciska ostatnie soki z PS4 jest największym atutem tej pozycji, ani bardzo widowiskowy tryb walki, w którym mamy możliwość żonglowania atakami runicznymi Kratosa wedle własnego widzi mi się są największymi zaletami najnowszego God of Wara a właśnie historia.

Dalej Atreus poczuł się bardzo źle a jedynym sposobem jego uratowania była wizyta Kratosa w Helheim, czyli krainie umarłych. Nie mógł jednak korzystać tam z Siekiery Lewiatana.

Moment, gdy wraca do swojego domu, aby skorzystać znowu z Ostrzy Chaosu i jego rozmowa z widziadłem Ateny na długo pozostaną w mojej pamięci.

Prześladujący go duch zabitej bogini stwierdził, że Duch Sparty może starać się być dobrym nauczycielem, mężem czy ojcem, ale nic nie zmieni tego, że jest potworem, na co brodaty wojownik odparł jej, że doskonalne o tym wie, ale przynajmniej nie jest już jej potworem.

To chyba pierwszy moment w tej serii, gdy miałem ochotę go wyściskać i rzucić do niego: Dobra robota, chłopcze, ale podejrzewam, że nie przyjąłby tego za dobrze.

Zawsze miałem Kratosa za zwykłego troglodytę, który drze mordę, grożąc wszystkim bogom a później wybija ich co do jednego jak zwykły morderca żądny krwi. Teraz autorzy zrobili z niego miłującego pokój ojca, walczącego tylko wtedy, gdy nie ma innego wyjścia, który zrobi wszystko, aby obronić swojego syna.

Niezwykła transpozycja Boga Wojny bardzo mi się spodobała i to chyba pierwszy występ Kratosa, który nie jest antybohatertem jak we wcześniejszych swoich przygodach.

Gdy pod naciskiem Mimira i Freyi wyznaje w końcu Atreusowi, że są bogami, to gówniarzowi odbija palma i wtedy God of War nie jest już grą o makabrycznych sposobach mordowania bogów a grą, o tym jak trudne jest wychowanie dziecka, które z grzecznego i poukładanego chłopaka staje się zwykłym palantem szydzącym ze zmarłej matki, tylko dlatego, że nie była bogiem oraz z pomoagających im krasnoludów, bo co boga mogą obchodzić przyziemne problemy jakichś śmiertelników?

Parze bohaterów udaje się w końcu zdobyć runę, która ma im pomoc dotrzeć do krainy gigantów, Jotunheiem, zanim jednak udaje im się przejść przez bramę wiodącą do tego niedostępnego miejsca dochodzi do kolejnej walki z Baldurem i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Atreus podnosi w niej rękę na swojego ojca, co asgardczyk kwituje tekstem, że mu się wydawało, że to jego rodzina jest popierdolona. To co było potem, walka Kratosa z Baldurem na grzbiecie latającego stwora i ich póżniejsze lanie się po ryjach, żeby ktoś z nich pochwycił spadającego bezwładnie w powietrzu syna boga wojny sprawiły, że przecierałem oczy ze zdumienia.

Jasne, że żmudne zbieranie wszystkich pierdół na mapie świata, bęcki od kolejnych walkyrii oraz  walka z ogrami i trolami, którzy różnią się między sobą tylko warstwą kolorystyczną potrafią zanudzić na śmierć, ale fabuła w tym tytule w pełni to rekompensuje i sprawia, że już nie mogę się doczekać końca gry oraz kolejnych jej odsłon, w którym chcę zawalczyć z Thorem i Odynem.

Na koniec powtórzę raz jeszcze, God of War to najlepsza gra traktująca o mitologii nordyckiej od czasów Valkyrie Profile: Silmeria i Odin Sphere, które miały premierę dekadę temu na PS2.

Gdyby ktoś powiedział mi kiedyś, że Kratos stanie się filozofem starającym się wychować krnąbrne dziecko i bardzo go za to polubię, to kazałbym mu się leczyć, ale to naprawdę działa i jest nieziemsko grywalne.


Dziękuję za uwagę.

squaresofter
13 lipca 2018 - 13:20