Mija właśnie miesiąc od kiedy Dragon Quest XI zawitał w moich skromnych progach a tytuł wciąż bawi mnie do takiego stopnia, że nie mogę się od niego oderwać. Czasami mi się to jednak udaje a wtedy odpalam następujące gry: Muv-Luv, Hatsune Miku Project DIVA Future Tone, The Labyrinth of Grisaia oraz Uncharted 2 i 3. Wpis zawiera spoilery i zaglądasz do niego na własne ryzyko.
Dragon Quest XI: Echoes of an Elusive Age
Informacje Platforma: PS4 Producent: Square Enix Data wydania: 4 września 2018r. Gatunek: Jrpg turowy |
Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że jakiś klasyczny jrpg turowy jest w stanie dostarczyć mi tyle frajdy, ale im więcej czasu spędzam z najnowszym Dragon Questem, tym bardziej go uwielbiam.
Są w nim nieoczekiwane zwroty akcji, protagonista-niemowa ma chyba najlepiej nakreśloną przeszłość od czasów Serge'a z Chrono Cross, bohaterowie mają historie chwytające za serce, transpozycja głównego antagonisty zwaliła mnie z nóg, misje poboczne potrafią dać do myślenia albo rozbawić do łez, w kasynie dorobiłem się fortuny, wszedłem w posiadanie pięciuset różnych przedmiotów, z których całą masę wykułem w podręcznej kuźni, ale w życiu bym się nie spodziewał, że cała ta historia potoczy się w ten sposób, że poczuję w niej ciężki klimat Final Fantasy VI, czyli jednej z najwspanialszych produkcji, w jakie dane było mi grać w moim życiu.
Spodobało mi się nagłe przejście historii o sielankowej atmosferze w zupełnie inną, obarczoną mrokiem, ukazującą upadek człowieczeństwa, brak wiary w epsze jutro, ludzką chciwość potrafiącą sprowadzić na każdego wiele cierpienia, tchórzostwo, poczucie winy, wyrzuty sumienia oraz zdradę budzącą w sercu ogromną rozpacz.
Dzięki temu kolejna gra o ratowaniu świata to w rzeczywistości gra, w której stawką jest spokój ducha, bezinteresowność, rycerskość, niezłomność, braterstwo, odwaga i chęć niesienia pomocy innym. Tylko w ten sposób można walczyć z tym, co złe a ja się pod tym wszystkim podpisuje i właśnie te elementy mobilizują mnie do kontynuowania kolejnej smoczej podróży.
Muv-Luv
Informacje Platforma: PS VITA Producent: Age Data wydania: 8 czerwaca 2018r. Gatunek: Visual novel |
Grając w Muv-Luv drugi raz zastanawiałem się czy będę zmuszony oglądać od początku do końca wszystkie sceny, które już widziałem a dopiero końcówka historii Meyii będzie się róźniła od tego co spotkało mnie z Sumiką.
Po początkowym rozczarowaniu na szczęście zaczynam dostrzegać skutki swoich decyzji. Najważniejszą była chyba randka z tajemniczą spadkobierczynia rodu Mitsurugi. Zazwyczaj wydaje się ona oderwana od rzeczywistości i zachowuje się tak jakby nie miała pojęcia o prawdziwym życiu, co jest stutkiem życia od małego pod kloszem ogromnego konglometatu finansowego swoich rodziców, ale im dalej w las, tym lepiej, gdyż dziewczyna nosząca stale przy boku swoją katanę doskonale dogaduje się z dzieciakami, co można zaobserwować w sytauacji gdy w parku rozrywki gubi się dziecko a ona zachowuje się w stosunku do niego nad wyraz troskliwie, zupełnie nie zważając na to, że mały brzdąć wybrudził jej ubranie. Gry główny bohater pyta czy nie widzi tego, że jest brudna, ona kwituje całą zaistniałą sytuację z wrodzoną sobie gracją, mówiąc do zaniepokojenego Takeru, że nie ma co się przejmować plamami na jej randkowym stroju, bo przecież wszystkie dzieci zachowują się w ten sam sposób.
To był pierwszy moment, gdy rzeczywiście poczułem, że Meiya jest człowiekiem z krwi i kości i ma jeszcze jakieś inne zalety poza wystrzałowym wyglądem, tabunem osobistych gospodyń oraz szoferem, którzy są na każde jej zawołanie i wpływami jej bogatego rodu. W tej scenia zachowała się jak zwykła dziewczyna, co bardzo mi przypadło do gustu, więc krok po kroku będę się starał zobaczyć jej ścieżkę do końca. Już nie mogę się doczekać, aż zobaczę ją wreszcie w sukni ślubnej.
Hatsune Miku: Project DIVA Future Tone
Informacje Platforma: PS4 Producent: Crypton Future Media + Sega Data wydania: 10 stycznia 2017r. Gatunek: Gra rytmiczna |
Froszti ostatnio dużo pisze w Japan News o nowych figurkach vocaloidów dostępnych w Kraju Kraju Kwitnącej Wiśni, więc nie wytrzymałem i znowu odpaliłem Future Tone.
Doceniam naszą branżę za różnorodność gatunkową gier i cieszy mnie niezmiernie, że nie każda z nich to przyduża piaskownica, w której w gruncie rzeczy nie ma co robić a fakt ten zostaje skrzętnie ukryty przez jej twórców, którzy wypchali mapę świata gry śmieciami do zbierania zamiast skupić się na zrobieniu jakichś zadań pobocznych, które zostałyby w pamięci. Nie cierpię sztucznego przedłużania gry a piaskownice są tego najlepszym przykładem. Dlatego cieszę się, że są jeszcze produkcje, które włączam wtedy gdy chce się odprężyć i posłuchać muzyki.
Niech to już będą jakieś piosenki śpiewane przez synetezator dźwiękowy z awatarem szesnastoletniej dziewczyny z kucykami sięgającymi do samej ziemi.
Niech sobie pląsa w rytm melodii, gestykuluje rękami, kręci się na pięcie wokół własnej osi od czasu do czasu, rusza biodrami i niech zaśpiewa coś radosnego, co podniesie każdego smutasa na duchu.
Taki chociażby Electric Angel doskonale się do tego nadaje. Pozwoliłem sobie go dodać w dwóch wersjach, gdyż można zmienić w nim teledysk przed rozpoczęciem w opcjach gry.
Nie jest to ani utwór o utraconej miłości, tęsknocie gryzącej serce, poczuciu winy czy innym tego typu szajsie, które zaplątają głowy tych bardziej rzeczywistych nastolatek, które niczego jeszcze nie przeżyły, ale są już gotowe do życia i do pobierania +500 albo alimentów (opcja dla tych bardziej ambitnych).
Niech to będzie radosna piosenka, w której Miku zdaje sobie sprawę z tego, że jest tylko ciągiem zer i jedynek, ale czy to oznacza, że nie może dawać radości innym ludziom swoim tańcem i spiewem? Otóż nie, niech robi to w czym jest najlepsza. Wtedy spędzę z jej piosenkami z Future Tone kolejne dziesiątki godzin, zupełnie nie wiedząc kiedy to się stało. Zresztą nie muszę tego wiedzieć. Chcę się przecież tylko zrealksować i zapomnieć, że w innych grach trzeba zbierać tony śmieci, żeby zobaczyć ich prawdziwe zakończenie. Brrr.
The Labyrinth of Grisaia
Informacje Platforma: PC Producent: Front Wing Data wydania: 22 czerwca 2016r. Gatunek: Gra erotyczna, visual novel |
Już dawno temu pisałem w swoich blogach, że wybrałem słodką idotkę, bo uwielbiam ludzi, którzy nie starają się być super poważni na siłę. Jej by to zresztą nigdy nie wyszło.
Od małego nie potrafiła spełnić nadzei pokładanych w niej przez jej rodziców, którzy tarali się jak mogli, najmując kolejnych nauczycieli, żeby czegoś ją nauczyli, a że nie potrafiła tego wszystkiego spamiętać, to owi tutorzy zamienili jej życie w prawdziwe piekło, znęcając się nad nią fizycznie i psychicznie. Ciężko jest żyć ze świadomością, że jesteś tępym wyrzutkiem społecznym.
Pójście do szkoły zamiast stać się źródłem radości i śmiechów było dla niej kolejną katorgą, gdyż czuła się w niej wyobcowana ze strony koleżanek i kolegów, którzy jej unikali.
Wtedy też zaczęła się zastanawiać nad samobójstwem. Nawet to się jej nie udało, bo w drodze na dach, gdy podjęła decyzję o odebraniu sobie życia zobaczyła tam dzieczynę, która chciała ze soba skończyć. Znienawidziała ją do takiego stopnia...że aż się zaprzyjaźniły. Wreszcie w życiu dwóch dziewczyn pojawiła się osoba, którą mogły nazwać swoją przyjaciółką.
Sielanka nie trwała zbyt długo. Michiru w końcu dowiedziała się, że jej koleżanka wdała się w romans z o wiele starszym mężczyzną a on po tym jak się z nią zabawił wyrzucił ją ze swojego życia jak zwykły odpadek. Mimo okrucieństwa, które ją spotkała z jego strony nie potrafiła go przestać kochać. Wiedziała, że już nigdy nie będą razem i tym razem odrzuciła wszystko, nawet swoją głupiutką Michiru. Skończyła ze sobą. To był koniec jej cierpienia, ale zupełnie nie pomyślała o uczuciach swojej przyjaciółki.
Razem ze swoim życiem zabrała też tą iskrę radości, którą dała Michiru. Dziewczyna załamała się psychicznie i próbowała sobie odebrać życie. Nie udało się jej. Była na skraju śmierci. Uratował ją przeszczep serca od dziewczyny, która uległa poważnemu wypadkowi samochodowemu, po którym straciła zdolność komunikowania się z otaczającym ją światem.
To jest właśnie ta druga Michiru, o której wspominałem kiedyś na łamach poprzednich odcinków W co gracie w weekend?
W ciele Michiru żyją tak naprawdę dwie osoby i to właśnie o to, która zdobędzie władzę nad jej ciałem toczy się walka na ścieżce fabularnej słodkiej blondynki w The Fruit of Grisaia.
Choć cała jej historia jest niemożliwa z punktu widzenia medycyny, zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo dzięki niej zrozumiałem, że trzeba mieć prawdziwą odwagę, aby w świecie pełnym pogardy dla drugiego człowieka, który nie potrafi odnieść sukcesu społecznego, bo jest na to zbyt głupi, rozśmieszać otoczenie swoimi absurdalnycm zachowaniem i nieumiejętnością pojmowania najprostszych rzeczy.
Jej smutna opowieść to coś więcej niż oczekiwałem po grze erotycznej. Dlatego też jestem pełen podziwu, że grając w The Labyrinth of Grisaia moge śledzić jej dlasze losy.
Tak moi mili, kontynuacja The Fruit of Grisaia jest tak skonstruowana, że bez względu na nasz wybór dokonany w pierwszej części tej trylogii możemy obserwować ją dalej z perspektywy każdej dziewczyny, którą wybieramy. To jest dopiero potęga wyboru!
Nie mówice mi, że nie chcielibyście zagrać z drugi sezon The Walking Dead i zobaczyć w nim jak Lee, reporterka, którą polubił i Clementine tworzą jedną wielką szczęśliwą rodzinę? Problem w tym, że pierwszy sezon tej gry to nie visual novel z kilkoma ścieżkami fablarnymi do wyboru a przygodówka przypominającą jednopasmówkę, na końcu której czekają nas nas tylko kolejni zabici towarzysze a Telltate dawało nam tylko możliwość rzoglądania się w różne strony w drodze do celu.
Gry z gatunku visual novel mają w sobie tą zaletę, że są tak skonstruowane, że z jedna ścieżka, po której podążamy kończy się rozwidleniem dróg i możemy udać się na każdą z nich, doświadczajac czegoś nowego, jednocześnie rezygnując z poznania pozostałych elementów fabuły i jest to podyktowane tylko i wyłącznie naszymi preferencjami.
Gra, którą dziś postanowiłem opisać jest zupełnie inna niż te tak zwane gry z wyborami i potrafiła mnie rzobawić do łez jedną zimową randką w srodku lata, bo nie da się powstrzymać śmiechu, gdy masz za towarzyszkę najsłodszą cytrnynę pod Słońcem.
Nie ma co rozpaczać nad śmiercią zmyslonych bohaterów, bo oni nawet nie istnieją. Nie lubię też gloryfikować opowieści ze smutnym zakończeniem, bo choć w życiu ludzkim jest sporo tragedii, to uważam, że zawsze znajdzie się ktoś lub coś, co jest w stanie poprawić nasze samopoczucie a nie ukrywam, że ostatnio mam szczęście do gier, które potrafią mnie rozbawić. Wynika to z tego, że nie boję się eksperymentować z czymś nowym.
Gdybym wierzył we wszystkie obietnice bez pokrycia twórców gier, to byłbym naprawdę ponurym człowiek a ja jestem tylko tak ponury, że muszę się z tego wszystkiego pośmiać od czasu do czasu, wszak śmiech to zdrowie.
Uncharted 3: Oszustwo Drake'a
Informacje Platforma: PS3 Producent: Naughty Dog Data wydania: 2 listopada 2011r. Gatunek: Przygodowa gra akcji |
Nikogo pewnie nie zdziwi, jeśli napiszę, że wciąż szukam skarbów w Uncharted 3. Nie będę się powtarzał, że trzeba grać w kilku trybach gry, żeby zdobyć wszystkie 38 zestawów, bo już o tym pisałem tydzień temu.
Postanowiłem jednak skorzystać z okazji i opisać tryb Hunter Arena, bo jeszcze (chyba) tego nie robiłem na łamach tego cyklu. Czy tego chcemy czy nie i tak musimy wziąć w nim udział z innymi graczami, jeśli myślimy na poważnie o skompletowaniu każdego świecidełka dostępnego w przygodówce Naughty Dog. Nawet jeśli spędziliśmy wiele godzin w arenie kooperacji z innymi graczami i daliśmy łupnia najtrudniejszym przeciwnikom na miążdzącym trybie trudności, to i tak za mało, gdyż niektóre brakujące skarby tworzące poszczególne ich zestawy wypadną tylko i wyłącznie z ciał pokonanych graczy albo znajdziemy je w skrzyniach w tym łowieckim trybie.
Przekonałem się o tym na wałsnej skórze w ciągu ostatniej doby, kompletując kilka zestawów w ciągu kilku zaledwie meczy a wcześniej skompetowanie choćby jednego z nich zajmowało mi kilka godzin gry w trybie kooperacji.
Sam tryb łowów różni się trochę od innych trybów rywalizacji. Gramy w nim w parach, dwóch na dwóch. Gra składa się z dwóch tur, po dwie rundy każda. Celem bohaterów jest przechwycenie złotych idolów i dostarczenie ich do naszego skarbca. Natomiast gracze po przeciwnej stronie barykady grają jako źli najemnicy, którym pomagają inni npce i wszyscy oni starają się pokrzyżować szyki tym pierwszym. Jeśli gracz-najemnik zabije gracza-bohatera, to zdobywa punkty, które może potem przeznaczyć na odrodzenie się jako mocniejsza jednostka. Sporo z tym zabawy i kombinowania, bo jeśli radzimy sobie dobrze w eksterminowaniu nieproszonych gości, to po śmierci możemy grać jako snajper lub cięzko opancerzona jednostka, co daje sporo satysfakcji, jeśli przypomnimy sobie, że zaczynaliśmy mecz jako zwykły szeregowiec, wyposażony jedynie w pistyolet.
Uncharted 2: Among Thieves
Informacje Platforma: PS3 Producent: Naughty Dog Data wydania: 16 października 2009r. Gatunek: Przygodowa gra akcji |
Co dwie gry z serii Uncharted to nie jedna. Ktoś się pewnie zaraz puknie w głowę po co opisywać w jednym tekście dwie gry z tej samej serii, ale czuję się w obowiązku sprostowania kilku głupot, które napisałem o tym tytule tydzień temu.
Pisałem m.in. o tym, że nie mogę znaleźć graczy i że chyba już nikt nie gra w Uncharted 2 poza ustawkowiczami. Rzeczywiście gracze nie rywalizują ze sobą w Uncharted 2 i 3, ale na PS4, bo oba te porty zostały okaleczone usunięciem z nich trybów multiplayer. Na szczęście mam w nosie fakt, że te działają one w sześćdziesięciu klatkach na sekundę, skoro wydawca postanowił pozbawić je oryginalnej zawartości.
Wolę ogrywać oryginalne wersje Uncharted 2 i 3 na PS3.
Dlaczego mieliśmy problemy ze znalezieniem graczy do wspólnej zabawy? Bo w trakcie zbierania się ekipy do wspólnej gry jeden z nas nie miał zainstalowanych dwóch dodatków, które są potrzebne do wspólnej zabawy w trybach współpracy i rywalizacji.
Dziwiło mnie, ze udało nam się zagrać kilka meczów, choć z początku mieliśmy z tym kłopoty. Okazało się to możliwe dopiero wtedy, gdy ten niedoinformowany gracz opuścił nasze szeregi. Od tamtej pory zagraliśmy na trzech mapach w trybie wspólpracy, które niejako stanowią podstawę fabularyzowanego trybu przygody z Uncharted 3.
Przez te wszystkie lata myślałem, że żadna część Uncharted nie ma trybu współpracy a tu taki psikus. Co więcej, nie jest to jedyny tryb współpracy wymyślony przez twórców, gdyż jeśli pragniemy się trochę rozerwać ze znajomymi, to równie dobrze możemy odpalić tryby przetrwania, natarcia, w którym bronimy określonego punktu przed przeciwnikami albo gorączki złota, w którym musimy dostarczyć skarb do naszego schowka, będąc ostzeliwanym z każdej strony przez coraz potęzniejsze siły wroga. Każdy z tych trybów składa się z dziesięciu fal, ale ukończenie ich to żaden problem po kilku próbach. Pisze o tym, bo wszystkie te tryby zostały wykorzystane do stworzenia opisawanej przeze mnie wcześniej areny kooperacji w Uncharted 3. Róznica polega na tym, że w Uncharted 2 tryby te stanowią odrębną całość a w Uncharted 3 występują losowo jako jedna runda w tejże arenie.
Najważniesze jednak w tym wszystkim, że wystarczyło przestawić w matchmakingu opcję z dlc na zwykły i mogłem zmierzyć się z innymi graczami, którzy zazwyczaj zachowują się jak nieomylne cyborgi, które zabijają cię, gdy tylko znajdziesz się w zasięgu ich wzroku. Nie jest łatwo się mierzyć z przeciwnikami, którzy nabili sam nie wiem ile prestiżów od premiery tej gry blisko dekadę temu, ale ubicie takiego jegomościa daje tyle frajdy, że głowa mała.
To by było na tyle w ten weekend. Skończy się pewnie na tym, że włączę Dragon Questa XI a o innych tytułach zapomnę, no ale cóż, nie będę pisał w kółko o jednej grze przez dwa miesiące (choć każdy duży sajt tak robi).
Mnie akurat jest bardzo łatwo sprawdzić kiedy w co gram na PSN Profiles. Musiałem jednak napisać o tym, co leży mi na sercu a jak sami widzicie, że jest tego trochę. Chciałem jeszcze napisać w kilku zdaniach o Baldur's Gate i Planescape Torment, ale to może innym razem. Życzę Wam udanego weekendu, nie tylko przy grach.