Dla wielu Assassin’s Creed: Origins nadało nowy kierunek serii o skrytobójcach. Jednak w wypadu Odyssey Ubisoft pomyślał inaczej, ale czy wyszło mu to na dobre? W poniższym tekście postaram się odpowiedzieć na to pytanie, ale również opowiedzieć trochę więcej niż poprzednio o nowym rozdziale historii skrytobójców, których przygody śledzimy już od ponad dekady.
Uwaga: Poniższy tekst powstał w oparciu na konsolę Playstation 4. Opisywane przeze mnie błędy mogą nie zdarzyć się podczas waszej zabawy lub mogą być już dawno naprawione. Oczywiście jest to również tekst, który (mam nadzieję) nie zawiera spoilerów, a wy będziecie mogli spokojnie zacząć zabawę.
Dodatkowa informacja: W grze istnieje możliwość wyboru płci naszych protagonistów. Nazywają się Kassandra oraz Alexios. Bez większego zastanowienia wybrałem mężczyznę, chociaż momentami żałuję swojego wyboru, a niestety nie można zmienić naszego herosa podczas rozgrywki, jak to miało miejsce w Syndicate.
Pierwszą rzeczą, którą muszę powiedzieć po następnych kilkudziesięciu godzinach rozgrywki to fakt, że nie mamy już do czynienia z Assassin’s Creed, które znamy sprzed kilku lat. Tym razem mowa tutaj o pełnoprawnym przedstawicielu RPG. Wielu fanów uważa to za złe posunięcie, jednak ja podczas przemierzania swojej własnej odysei uważam inaczej.
Pozwólcie, że zacznę od tego, co podobało mi się najbardziej, a mianowicie to fakt, że swoimi odpowiedziami wpłynęliśmy na tok myślenia Sokratesa, który niczym Nicolo Machiavelli, (lecz greckich czasów) towarzyszył naszemu protagoniście podglądając jego niektóre poczynania i zadając odpowiednie (dla jego historycznej profesji) pytania. To sprawiło, że mogliśmy jeszcze bardziej poczuć, że nasza historia faktycznie jest zapisywana przez siostry losu, zwane przez Greków Mojrami. Można w tym miejscu zauważyć, że Ubisoft nie pozbawił i tej odsłony dodatkowej postaci historycznej, która jest niczym jakiegoś rodzaju nauczyciel dla naszego protagonisty. Co prawda nie jest to takie ekscytujące jak połączenie Ezio i Leonardo, ale równie ciekawe do obserwacji.
Jednak przejdźmy teraz do właściwej części tekstu, który będzie podzielony na mniejsze kategorie był łatwiej się go wam czytało.
FABUŁA
Assassin’s Creed od zawsze przestawiał ciekawą historię, która potrafiła wciągnąć, ale i momentami wprawić w zastanowienie czy tak mogło się faktycznie zdarzyć mimo zapewnienia developerów, że jest to dzieło fikcji. Tym razem zabrali nas do starożytnej Grecji, gdzie nasze drogi przetną się z losem Alexiosa, który to jest odpowiednikiem dzisiejszego super bohatera. Podobnie jak w poprzedniej odsłonie, nasz asasyn jest potomkiem wielkich wojowników. Tym razem nie mówimy tutaj o świętych wojownikach chroniących faraona jak to było w przypadku Bayeka, ale o potomku samego Leonidasa. Tak, dobrze czytacie, tego samego, który pod Termopilami wraz ze swoimi żołnierzami (300 jak opowiada film Zacka Snydera) i wsparciem wojsk greckich odparli atak persów, a ci mieli dość ambitny plan zawładnięcia nad światem.
Nasza faktyczna zabawa dzieje się kilkanaście lat po zdarzeniach od tej legendarnej bitwy, a nasz Alexios w wyniku paru błędów młodości oraz przepowiedni musiał uciec ze Sparty w celu ratowania swojej skóry. Kiedy znów go spotykamy jest to już w zupełnie innym miejscu, a on sam jest już innym człowiekiem. Nasze losy przecinają się dzięki siostrom przeznaczenia, kiedy jest on już dorosłym mężczyzną aspirującym do bycia bohaterem, który w końcu chce iść odpowiednimi drogami swojego przeznaczenia. Na naszej drodze pojawiają się czciciele Kosmosa, którzy chcą podobnie jak Templariusze w poprzednich odsłonach władać światem. Od momentu ich spotkania nasz drogi protagonista będzie musiał ich wszystkich pozbawić życia. Każda z gałęzi sekty Kosmsosa będzie oczywiście odpowiednio trudniejsza zarówno do namierzenia, jaki do eliminacji, ale będzie to równało się z odpowiednim legendarnym ekwipunkiem. Oczywiście obok tego mamy również barwny i zawile zagmatwany wątek rodzinny, który nie jest czymś, co domaga się jak najszybszego rozwiązania, ale równie mocno jak budowa reputacji naszego bohatera. Na naszej drodze spotkamy takie greckie sławy jak Sokrates, Alcybiades, Kleon czy nawet sam wielki Pitagoras.
Gra oferuje podobnie jak w wypadku naszej rodzimej produkcji Wiedźmin 3 Dziki Gon wiele zakończeń, które uzależnione są od naszych wyborów dialogowych. Nie jest jednak ich tak sporo, jak zrobiła to nasza firma, jednak powiem wam, że to, które ja spotkałem było chyba niestety najsmutniejszym, które można wylosować.
Twórcy postarali się by świat gry był odpowiednio długi i szeroki by nasze wojaże trwały kilkadziesiąt godzin. Obok jazdy konno niczym Geralt przez Skelige mamy również nasz statek, który pomaga nam w przemierzaniu i odkrywaniu Grecji. Do tego mamy również wiele okazji do bitew morskich niczym Odyseusz. Co prawda nie spotkamy takich mistycznych stworów jak nasz drogi żeglarz, ale zabawa robi się ciekawsza, gdy możemy pobawić się dodatkowo w korsarza, ale czy nasza sława dorośnie do legendarnego Edwarda Kenway’a, którego poczynaniami kierowaliśmy w Black Flag.
System walki
Kiedy zacząłem grać w Odyssey to pierwsze, co mnie uderzyło to fakt, że starcia z przeciwnikami są o wiele trudniejsze i jednocześnie nie możemy walczyć jak pijane dziecko we mgle. Tutaj musimy planować nasze walki i przygotować się do każdego starcia niczym zabójca potworów, lecz w naszym arsenale nie ma eliksirów podnoszących nasze statystyki. Nawet na trybie normalnym walka sprawia momentami nie lada wyzwanie, zwłaszcza, kiedy nasi przeciwnicy są mocniejsi od nas.
Bądź najlepszym pośród najemników
Podobnie jak w Origins mamy system łowców, którzy będą przeszkadzać nam, co jakiś czas, jednak w wypadku tej odsłony pojawią się oni dopiero wtedy, kiedy dopuścimy się czegoś niezgodnego z prawem. Oczywiście możemy znaleźć ich wcześniej i zabić, ale są to czasem naprawdę porządni przeciwnicy, którzy wymagają naprawdę solidnych przygotowań. Jednak to starcie się opłaca, ponieważ czasem noszą oni cenne surowce lub broń, która może ułatwić nam rozgrywkę.
Legendarne bestie i inne mity
Podczas naszej przygody trafimy na zadania, które będą wymagały od nas naprawdę sporego skupienia i wary w swoje umiejętności. Ktoś z was chciałby zabić Minotaura lub upolować Lwa nemejskiego i poczuć się przy tym jak Herkules. Chociaż ja osobiście czułem się jak Asterix podczas swoich zadań, ponieważ nagrody były zupełnie inne i mniej wartościowe.
Twórcy również postarali się by wiele legend, które znamy z lekcji historii również znalazły swoje miejsce tutaj. Nie będę tutaj dokładny, ponieważ nie chcę wam zdradzić ciekawego elementu fabuły.
Legendarna włócznia Leonidasa
Podczas łowów na kultystów Kosmosa zbieramy również dziwne fragmenty tajemniczego boskiego przedmiotu, które po dostarczeniu do specjalnych miejsc na świecie ulepszają element włóczni Leonidasa, która jest podstawą naszego ekwipunku herosa. Trochę jakby nasz osobisty fragment Edenu. Twórcy podobnie jak w poprzedniej odsłonie stworzyli system zdolności. Jednak tym razem go ograniczyli, ponieważ dalsze rozwijanie danego drzewka jest zależne od tego jak bardzo ulepszona jest nasza włócznia.
Wojaku dołącz do nas!
Z nowości, które spotkamy w tej odsłonie najbardziej przypadły mi do gustu wojny o miasta i wyspy. Wprowadzony został system siły polis, który możemy osłabić na wiele sposobów. Jeśli odpowiednio go zmniejszymy pojawia się możliwość rozegrania specjalnej bitwy, która przesądzi o władzy w danym regionie. Do wyboru mamy Ateny i Spartę. Całość polega na tym by zabijać przeciwników wrogiej frakcji lub kapitanów (dość skutecznie obniża to morale u przeciwników), ale i również eliminować championów. Jeśli wybierzemy stronę atakującą to musimy liczyć się z tym, że nasze siły będą stosunkowo mniejsze, ale nagroda odpowiednio większa i odwrotnie. Wybierajcie z rozwagą, bo wasze działania naprawdę potrafią namieszać w polis, które odwiedzacie.
Masa rzeczy do znalezienia oraz miejsc do odwiedzenia
Rozgrywka w Assassin’s Creed Odyssey jest dla mnie szczególną, ponieważ podobnie jak w wypadku przygód naszego drogiego Ezio Auditore Da Firenze miałem okazję być w niektórych miejscach, gdzie według fabuły stąpał nasz Alexios i powiem wam, że dla samego tego doświadczenia, (jeśli byliście w Grecji), ale i też porównania fikcji z realnością warto jest sięgnąć po te produkcję. Po tytule tego drobnego akapitu możecie domyśleć się, że twórcy i tym razem zostawili na mapie wiele znaków zapytania, które czasem prowadzą do takich miejsc jak Agora w Atenach, Świątynia poświęcona Zeusowi, grobowca Leonidasa, a nawet do ruin pałacu Króla Minosa, który zlecił wybudowanie labiryntu w celu uwięzienia legendarnego Minotaura, którego zgładził Tezeusz.
W tym momencie chciałbym zaznaczyć, że nad tą częścią serii pracowało wielu historyków, a uwierzcie mi, że gra jest pełna tych wszystkich smaczków, legend i innych mitów, które idealnie wpisują się w fabularny twór ekipy z Ubisoft.
Błędy
Kiedy opisywałem wam swoje pierwsze wrażenia po kilkudziesięciu godzinach rozgrywki spotkałem jedną wadę gry, a mianowicie wbiegłem w skałę. Szybki reset, ponowne wczytanie zapisanego stanu gry i wracamy do zabawy. Później jedyne błędy, jakie spotkałem to po walce, kiedy przeglądałem ciała swoich przeciwników w celu znalezienia czegoś ciekawego. Co w nich było nie tak? Ich ciała rozłożone są w dość komiczny sposób jakby żołnierze, których właśnie pozbawiliśmy życia, wyglądają jakby wrócili, co dopiero z dobrej zabawy, gdzie wino lano im z dzbanów prosto do gardeł.
Oczywiście jak na obecne czasy przystało, obecność season pas jest i tutaj, jednak o tym jak na razie można mówić przyszłościowo, ponieważ, kiedy piszę ten tekst, pierwszy dodatek udostępniony w tym pakiecie zostanie dopiero prawdopodobnie na początku grudnia.
Kredyty Helix, które możemy kupić za prawdziwą walutę również się tutaj pojawią, chociaż tak naprawdę ich obecność miała miejsce już, w 2014, kiedy to Ubisoft wydał Assasssin’s Creed Unity na Playstation 4 oraz Xbox One, a one wtedy były uważany za nową generację konsol. Podobnie jak wcześniej posłużą one nam do odblokowania wielu drobnych rzeczy kosmetycznych, które mają umilić nam rozgrywkę. Chcecie poczuć się jak Herkules z animacji Disneya i posiadać swojego własnego Pegaza? Nic prostszego, bo za odpowiednią wartość wspomnianych kredytów możecie zdobyć taką skórkę dla wierzchowca, która obok tego, ze wygląda ładnie również amortyzuje upadki naszego wierzchowca z wysokości, chociaż nie polecam sprawdzania limitów. No chyba, ze chcemy by nasz Fobos był jak Płotka, która zablokowała się na dachu. Ten widok niestety śmieszy, ale tylko raz.
Czy Assassin’s Creed Odyssey stanowi zagrożenie dla króla gatunku, którym obecnie jest produkt naszego warszawskiego studia CD PROJEKT RED?
Wybaczcie mi, ale to pytanie tutaj musiało paść, a wręcz powiem więcej: Ten tekst nie byłby pełnym bez wspomnienia o tym. Nie da się zaprzeczyć faktom, że nowe dziecko Ubisoftu jest pełnoprawnym RPG, jednak, jeśli zestawić przygody Alexiosa i naszego drogiego (skąpego od momentu pojawienia się w bramie) Geralta, to młodzik musi się jeszcze wiele nauczyć od legendy, której niestety, ale nieubieganie depcze po piętach.
Podsumowanie & Ocena
Jak wspomniałem, ten tekst nie jest recenzją. Dlaczego? Ciężko jest napisać tak dużo by opisać jak najwięcej z najnowszej produkcji Ubisoft. Wielu może się ze mną nie zgodzić, ale jest to gra, która obok Red Dead Redemption 2 (premiera odbyła się wczoraj) definitywnie znajdzie się na podium, jeśli chodzi o tytuł gry roku. Jakiś czas temu, kiedy czytaliście mój ostatni tekst, jeden z naszych redaktorów określił mnie weteranem serii, (za co oczywiście dziękuję, bo są to miłe słowa) czuję, że mam obowiązek wystawić tej produkcji notę.
OCENA: 95/100
Plusy:
Minusy: