Dobre gry na licencji - Froszti - 14 listopada 2018

Dobre gry na licencji

Słysząc słowa „gra oparta na licencji popularnego tytułu”, automatycznie w głowie prawie każdego gracza uruchamia się lampka alarmowa. Nauczeni przez doświadczenie podchodzimy do takich tytułów z naprawdę wielką ostrożnością. Zdecydowanie nie są to obawy bezpodstawne, w większości przypadków gry te są zwykłymi crapami i mają na celu tylko wyłudzenie pieniędzy od fanów danego uniwersum/tytułu. W natłoku słabizny i przeciętności zawsze znajdzie się jednak coś godnego uwagi. W poniższym zestawieniu postaram się przedstawić kilka pozycji, które moim zdaniem (ocena ta oczywiście jest subiektywna) są warte uwagi a niekoniecznie przebiły się do mainstreamu.  Liczę, że w komentarzach napiszecie które Waszym zdaniem gry oparte na licencjach są warte sprawdzenia.


Froszti zabił mi trochę ćwieka tematem niedocenionych gier na licencji, ale po dłuższej refleksji doszedłem do wniosku, że wypadałoby wspomnieć o przynajmniej dwóch takich tytułach.

Pierwszym z nich jest Władca Pierścieni: Trzecia Era, czyli nic innego jak rpg bazujący na turowym systemie walki znanym z Final Fantasy X, opowiadający historię nikomu nieznanych śmiałków, których zadaniem było wzięcie udziału we wszystkich epickich bitwach znanych z filmowej trylogii i pokonanie potężnego Saurona. Tytuł ukazał się na PS2, Xboxie i GCN. Miał nawet polską wersję językową, co było ewenementem na rynku konsolowym w naszym kraju. Była to też pierwsza gra z gatunku rpg, którą przeszedłem w kooperacji i sprawiła, że ukończyłem później kilka innych jrpgów turowych ze znajomym. Bardzo podobało mi się, że nowi bohaterowie w swojej wędrówce do Mordoru spotykali na swojej drodze bohaterów trylogii, którzy występowali w niektórych potyczkach jako goście, co również zostało zapożyczone z serii Final Fantasy. Do gry trafiły także najlepsze sceny wzięte wprost z trylogii. Bardzo żałuję, że na Zachodzie nie powstaje więcej gier bazujących na znanej marce i turowym systemie walki.

Drugim tytułem jest wydany ekskluzywnie na X360 Naruto: Rise of the Ninja, za którego produkcję odpowiadał francuski Ubisoft. Dlatego też  przygody wojownika ninja z Wioski Ukrytej w Liściach nie były  kolejną bijatyką,  tak jak kończy większość shounenów a grą stawiającą na eksplorację. Mogliśmy zwiedzić m.in. wioskę, z której wywodzi się tytułowy bohater, wykonując zadania dla różnych postaci. Walki też również były, ale nigdy nie traktowałem ich jako podstawy rozgrywki. Kompletnie nie rozumiem dlaczego Microsoft potrafił zainwestować dziesięć lat temu w to, aby jakaś japońska gra wyszła tylko i wyłącznie na ich platformie a dziś brzydzą się samym konceptem tytułu na wyłączność?

squaresofter


The Thing (PS2) 

Akcja gry dzieje się zaraz po wydarzeniach znanych z świetnego filmu Johna Carpentera. Tytuł w dość ciekawy sposób łączy elementy naprawdę dobrej strzelanki, mrocznego horroru i gry przygodowej. W przeciągu ostatnich lat grafika być może już mocno się zestarzała, kilka elementów mechaniki zabawy może wydawać się dość archaiczne ale nadal tytuł ma w sobie to coś co przykuwa gracza do pada na kilka godzin. Ostrzegam, że gra jest piekielnie trudna i nie wybacza błędów i nieprzemyślanych akcji (tutaj każda apteczka i sztuka amunicji jest na wagę złota).


Blade Runner (PC)

Raczej mało jest osób na świecie które nie słyszały o największym dziele Ridleya Scotta. O ile film jest dziełem kultowym i znanym naprawdę szerokiemu gronu odbiorców to zupełnie inaczej jest w przypadku gry  wydanej w 1997 roku. Westwood Studios biorąc pod uwagę ograniczenia technologiczne tamtego okresu, wspięło się na wyżyny swoich możliwości tworząc naprawdę genialną przygotówkę. W kręgach osób które miały okazję ją sprawdzić, bardzo szybko obrosła ona mianem legendy i tytułu pożądanego aby znalazł się w każdej szanującej się kolekcji. Do tej pory dla wielu pozostaje tajemnicą dlaczego gra pomimo bardzo wielu pozytywnych ocen i zachwytów graczy, nigdy nie przebiła się do szerokiej świadomości.

 

007 Racing (PSX)


Gry z serii 007 zawsze trzymały wysoki poziom i zapewniały graczom masę dobrej zabawy. Większość dostępnych na rynku tytułów jest raczej dobrze znana i reprezentuje grono „strzelanek”. Jednak z powyższym tytułem wydanym na konsolę PS1 jest zupełnie inaczej. Jak wskazuje nazwa, mamy tutaj do czynienia z wyścigami (ale nie w klasycznym rozumieniu tego słowa). Jest to połączenie wyścigów z intensywną grą akcji w której będziemy mogli zasiąść za kierownicą jednego z dobrze znanych z filmów samochodów (Aston Martin DB5, Lotus Esprit, BMW Z8), odpowiednio zmodyfikowanych przez Q. Wyrzutnie rakiet, działka, miotacze i inne przydatne każdemu kierowcy zabawy posłużą nam do dziesiątkowania przeciwników i spędzenia miło kilu godzin przed telewizorem.


Buffy the Vampire Slayer (Xbox)

Tytuł opary na licencji znanego i dość popularnego końcem lat 90-tych serialu pod tym samym tytułem. Gra jest jedną z prawdziwych perełek, które pojawiły się na konsoli Xbox. Przez bardzo długi czas była kompletnie zapomniana i unikana przez bardzo wielu graczy. Na światło słonecznie została wyciągnięta głównie dzięki znanemu amerykańskiemu youtuberowi, który zaprezentował ją szerszemu gronu odbiorców szczególnie w USA. Buffy to naprawdę dobra gra przygodowa z elementami horroru, która powinna być znana każdemu posiadaczowi klasycznego Xboxa.


Slayers Royal (Sega Saturn)

Trzecia z kolei gra oparta na licencji popularnej mangi/anime. Wydana w 1997 roku na Sega Saturn (rok później na PSX). Jest to zarazem jeden z pierwszych tytułów które łączą elementy gameplayu z wypełni animowanymi wstawkami filmowymi. Slayers Royal to przedstawiciel gatunku taktycznych rpg-ów które ze względu na swoją specyfikę są dedykowane specyficznej grupie odbiorców. Świetnie zaprojektowane lokacje, dobrze przemyślany i wymagający system walki, dobra fabuła nawiązująca do serialu. Pomimo tego wszystkiego gra nie została wydana poza granicami KKW przez co stała się tytułem niszowym i mało znanym przeciętnemu zachodniemu graczowi. Jeżeli ktoś uwielbia taktyczne rpgi i biegle posługuje się językiem samurajów (lub chce posiłkować się licznymi poradnikami z przetłumaczonymi rozmowami), zdecydowanie powinien sięgnąć po tą pozycję.  


The Ring: Terror's Realm (Dreamcast)

Survival horror wydany na konsolę Dremcast w 2000 roku, oparty na książce pod tym samym tytułem (tak zaskoczenie najpierw była książka a dopiero później dobrze znany wszystkim film). Tytuł wzbudza skrajnie różne emocje pośród graczy. Jedni nazwą go gniotem i każą unikać za wszelką cenę inni będą się nad nim zachwycać i polecać innym. Ja należę do tej drugiej grupy i zachęcam do sprawdzenia pozycji, jeśli będziecie mieć tylko do tego okazję. Twórcy gry mocno inspirowali się takimi hitami jak Resident Evil czy Silent Hill, co mocno odczuwalne jest w rozgrywce i klimacie. O ile warstwa gameplayowa wypada naprawdę dobrze i sprawia frajdę to nie można tego powiedzieć o wątku fabularnym. Scenariusz jest pełen dziur i niedomówień, więc w pewnych momentach gracz kompletnie nie będzie wiedział co się właśnie stałe i dlaczego. Kto jednak przyjmuje się historią jeśli tylko radość przynosi mordowanie wszelakich poczwar i potworów a mroczny klimat wprawia gracza w nieustający niepokój.


Top Gun: Hard Lock (PS3)

Moim zdaniem (oczywiście ocena subiektywna) jedna z najbardziej niedocenionych gier minionej generacji (PS3, Xbox 360). Zgadzam się z krytykami, że fabuła produkcja jest bardzo przeciętna i po pewnym czasie gracz przestaje ją śledzić. Schodzi to jednak kompletnie na drugi plan jeśli sama zabawa zapewnia masę radości. Z całą świadomością napisanych słów, mogę stwierdzić, że już dawno tak dobrze nie bawiłem się przy żadnym tytule. Ilość czystego „fanu” wylewająca się z ekranu telewizora, liczona jest w hektolitrach. Arkadowy model sterowania samolotami, widowiskowe akcje i filmowe ujęcia walk – wszystko to sprawia, że uśmiech sam pojawia się na twarzy. Jeśli do tego jeszcze dożuci się  gdzieś w tle muzykę z filmu (ta w grze jest przeciętna) z pewnością ma się kilka godzin wyjętych z życiorysu. 


300 - March of Glory (PSP)

Widząc ten tytuł raczej nie trzeba wielu osobom przypominać o świetnym komiksie Franka Millera i całkiem udanym filmie. Tytuł z taką mocą marketingową musiał doczekać się stosownej gry. Dla wielu może być zaskoczeniem, że postanowiono stworzyć grę na konsolę przenośną PSP, biorąc pod uwagę jej ograniczenia. Niestety widać to w pewnych aspektach tytułu, chociaż twórcy starali się to umiejętnie maskować. Pomimo swoich widocznych mankamentów, tytuł nadal jest jedną z lepszych gier akcji na kieszonsolkę Sony.


Record of Lodoss War: Advent of Cardice (Dreamcast)

Kolejna gra oparta na popularnej licencji anime ,wydana na konsolę Dreamcast. Tytuł niestety nie przebił się do szerokiego grona odbiorców i jest mało znany nawet pośród kolekcjonerów gier na makarona. Nieliczne osoby które miały do czynienia z  Record of Lodoss War, są zaskoczone jego poziomem i wystawiają mu naprawdę dobre oceny. Dla reszty niech najlepszą recenzją tytułu będzie stwierdzenie, że jest to bardzo dobry konsolowy klon Diablo.


Blood Will Tell (PS2)

Jedna z mało znanych prawdziwych perełek na konsolę PlayStation 2. Gra oparta na licencji popularnego końcem lat 60-tych anime Dororo to Hyakkimaru (również bardzo dobra produkcja warta zobaczenia). Fabuła skupia się na przygodach samuraja Hyakkimaru, który wyrusza w niebezpieczną podróż podczas której pokonuje krwiożercze demony i odzyskuje swoje części ciała.  Pracownicy Segi naprawdę przyłożyli się do swojej pracy tworząc jedną z najlepszych (moim zdaniem) gier o samurajach.

Froszti
14 listopada 2018 - 20:30