W co gracie w weekend? #278: Powrót do LittleBigPlanet - squaresofter - 1 grudnia 2018

W co gracie w weekend? #278: Powrót do LittleBigPlanet

W trzecim odcinku Umineko dzieją się takie rzeczy, że szok, ale dziś daruję sobie ciężkie spoilery z tej gry. Postanowiłem, że tym razem napiszę w kilku słowach o LittleBigPlanet, do którego wróciłem po siedmiu latach i znów poczułem się jak małe dziecko.


Little Big Planet

Informacje

Platforma: PS3

Producent: Media Molecule

Data wydania: 27 października 2008r.

Gatunek: Gra platformowo-logiczna

Ktoś spyta: Po co wracać do gier sprzed dekady, skoro są nowe produkcje czekające na ogranie? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie poniżej.

Little Big Planet może i nie jest najnowszą produkcją, ale ten platformer angielskiego studia Media Molecule przypomniał mi o paru sprawach.

Uważam, że dobrze się stało, że wróciłem do tej szmacianej wizytówki PS3 po siedmiu latach, bo tyle mniej więcej zajęło mi czasu dorośnięcie do tego, aby znów stać się dzieckiem. Zazwyczaj nie oszczędzam ogrywanych przez siebie gier, nawet jeśli są to produkcje definiujące mnie jako gracza. Tym razem jednak postaram się udzerzyć w inne tony.

LBP zdefiniowało miliony graczy na świecie i dzisiaj, gdy czytam komentarze pod piosenkami takimi jak Volver a Comenzar od Cafe Tacuby dociera do mnie, że gry wideo potrafią łączyć ludzi na całym świecie.

Nie zanm hiszpańskiego, ale nie przeszkodziło mi to w sprawdzeniu tego, o czym jest ten kawałek i wiem, że on pasuje jak ulał nie tylko do LBP, ale również i do wielu doświadczeń życiowych zwykłych ludzi. Gdybyśmy zrobili listę błędów popełnionych w życiu, to pewnie całe kolejne życie nie wystarczyłoby, żeby je naprawić. Skupmy się jednak na samej grze.

Rzuciłem kiedyś LBP, bo nie potrafiłem znaleźć graczy, którzy potrafiliby docenić to, że starałem się pomagać innym. Nie wierzyłem w siebie, tak jak nie wierzyłem w to, że kiedykolwiek uda mi się przejść wszystkie plansze w tym tytule ekskluzywnym na PS3 bez straty życia. Dziś jestem jednak zupełnie kimś innym niż siedem lat temu. Nawet gdy sam w siebie nie wierzyłem, to udało mi się znaleźć takich graczy, którzy uwierzyli we mnie. 

Wspólnymi siłami udało nam się zrobić wszystkie bonusy przeznaczone dla dwóch-czterech graczy, co w znacznej mierze pozwoliło mi zdobyć wszystkie bańki z nagrodami w LBP. Nawet jeśli nie potrafiłem zrobić wspaniałych plansz takich jak inni gracze (w LBP jest mnóstwo plansz tematycznych z całej masy uwielbianych przez nas gier lub filmów), to zrobiłem takie, które pomogły innym graczom. 

Jeśli nie potrafiłem czegoś zrobić, to spotkani przez mnie gracze dali mi cenne wskazówki dotyczące tego jak przezwyciężyć swoją apatię i uwierzyć we wspaniałość szmacianych sackboyów. Od patrzenia na ich uśmiechnięte twarze zawsze robi się cieplej na sercu.

Gdy moi znajomi starali się mnie sprowadzić na ziemię, narzekając na losowość skoków w grze, ja się nigdy nie poddawałem.

Trudne skoki są ze mną od dziecka. Jeśli dorośli czegoś się boją lub w coś przestali wierzyć, to wolę być dzieckiem, któremu niestraszne są jego własne niepowodzenia. Żeby oddać jeden udany skok czasem trzeba zrobić kilkadziesiąt nieudanych. Gdy inni gracze pisali, że ze względu na wysoki stopień trudności przy próbie ukończenia wszystkich poziomów bez straty życia zdobycie tego najtrudniejszego pucharu jest niemożliwe, stawiałem po prostu malutkie kroczki przybliżające mnie do upragnionego celu. Jeśli coś mi nie wychodziło, ale widziałem postępy w swojej grze, to wierzyłem w sukces, aż go w końcu osiągnąłem. 

Jeśli traciłem wiarę we własne siły, bo nie potrafiłem trafić w cieńką kolumnę, to przypomniałem sobie, że przecież skoro wychodziło mi to jako dziecko, to czemu miałoby mi to nie wyjść teraz? Udało mi się nawet ujarzmić straszliwy Bunkier, który jest najtrudniejszą planszą w całym trybie historii i wtedy już wiedziłem, że nic mnie nie powstrzyma.

LBP to zbyt dobra produkcja, żeby ją tak po prostu porzucić. Nieczęsto trafiają się platformówki uczące nas, żeby nie przejmować się porażkami. Trzeba przeć do przodu. To co kiedyś nam nie wychodziło może stać się zalążkiem przyszłych sukcesów i nowych znajomości. 

Anglicy naprawdę popisali się przy projektowaniu niektórych plansz, ale o wiele większe wrażenie robi na mnie to, że nie bali się pokazać tego jak wspaniała potrafi być kultura meksykańska i wierzenia Meksykanów. Plansze stylizowane na Japonię i Nowy York też są niczego sobie.

Jeden z moich znajomych swierdził, że LBP nie jest grą dla dzieci. Oczywiście, że nie jest. To gra dla każdego, nieważne od wieku, płci i kraju zamieszkania. Mogę przykładowo napisać, że nie mam pojęcia czym jest święto dziękczynienia a raczej nie wiedziałem czym jest, póki nie wróciłem do Little Big Planet w tym roku.

Dzisiaj jest inaczej.

Kilka lat temu zagrałem w LBP, bo Sony postanowiło podarować go graczom w ramach programu Welcome Back po ponad półtoramiesięcznej przerwie w działaniu PSNu. Byli tacy, którzy przeklinali wtedy japońską firmę, sprzedawli swój sprzęt i kupowali konsole od konkurencji. Nawet ja nie doceniłem należycie tej gry. Przeszedłem ją i zdążyłem już o niej zapomnieć. Nigdy nie przypuszczałem, że do niej wrócę, ale skoro udało mi się wrócić w tym roku do kilku starszych pozycji, aby wycisnąć z nich ostatnie soki, to chciałem to też uczynić w przypadku LBP, póki działają w niej jeszcze serwery. PS5 jest już coraz bliżej a Sony nie utrzymuje serwerów w starszych produkcjach wiecznie. Powrót do tej szmacianej platfomówki to wyścig z czasem. Wolę nie wiedzieć, ile mi go jeszcze pozostało. 

Zanim sięgnąłem ponownie po ten tytuł, sprawdziłem kilka rzeczy. Do LBP wyszły dwa dodatki: Zestaw tematyczny z MGS4, dodawany do wersji GOTY gry oraz Piraci z Karaibów.

Zakup tego drugiego rozszerzenia jest problematyczny. Ów dodatek jest niedostępny w wirtualnym sklepie Sony i podejrzewam, że związek z tym może mieć jakaś wygasła licencja.

Gdy jeden gracz narzekał, że nie da się zagrać w ten dodatek w Europie poczałem szukać informacji na ten temat w czeluściach internetu. Pamiętam jak chwalił się, że zdobył w LBP 96% trofeów, więc powiedziałem mu, że muszę mieć 100%, żeby być lepszym graczem od niego. Znalazłem jakiś wątek dotyczący tegoż dodatku, z którego wynikało, że jest on wciąż dostępny w formie kodu w takich amerykańskich sklepach jak Gamestop i Best Buy. Nie obsługują oni klientów spoza Stanów. Nie miałem jednak zamiaru zakładać jakiegoś fikcyjnego amerykańskiego adresu, żeby go nabyć. Porozmawiałem z jedną koleżanką, z którą masakrowaliśmy kiedyś truposze w Dead Nation o tym, czy nie pomogłaby mi z zakupem tego kodu? Obiecałem jej oddać te kilka dolców za ten voucher. Byłem zdumiony, gdy przystała na moją propozycję. Nie dość, że mieliśmy szansę trochę powspominać, porozmawiać o przyjaźni, to poznałem też jej corkę, która zaczęła się chwalić swoimi dokonaniami budowniczymi w Minecrafcie. 

Przez większą część życia nie miałem pojęcia o tym, czym jest amerykańskie święto dziękczynnienia, poza tym, że ludzie jedzą w jego trakcie indyki a potem szaleją na zakupach podczas Black Friday. Otrzymałem ten kod z dobroci serca. Teraz już rozumiem na czym polega to święto i w końcu dotarło do mnie, że gra nie musi być wcale rozchwytywaną przez wszystkich nowością, aby zbliżyć do siebie ludzi mieszkających na różnych kontynentach. 


Nie poprzestanę na cennej platynie w LBP. Metal Gear REX i Kraken już na mnie czekają a jako wielki fan uniwersów Metal Gear Solid i Piraci z Karaibów nie odmówię sobie przyjemności wynikającej z obcowaania z nimi. 

squaresofter
1 grudnia 2018 - 22:45