Zakazana miłość. Recenzja mangi Citrus #1 - Froszti - 4 maja 2019

Zakazana miłość. Recenzja mangi Citrus #1

Yaoi i Yuri – dwa gatunki, które już dość dawna spopularyzowały się na rynku Japońskim. Największe jednak zainteresowanie mangi tego typu cieszą się na zachodzie, w tym naszym kraju. Nie będę wnikał skąd w społeczeństwie takie zamiłowanie do męskiej i żeńskiej miłości. Jedno jest pewne, jeżeli ktoś nie jest miłośnikiem tego rodzaju dzieł, nie musi tracić czasu na czytanie poniższego teksu.

Yuzu Aihara to najzwyklejsza w świecie nastolatka, która lubi dobrą zabawę i marzy o swojej wielkiej pierwszej miłości. W jej życiu wszystko się zmienia, kiedy jej matka ponownie postanawia wyjść za mąż. W wyniki tego zmuszona jest ona do zmiany szkoły, a co się z tym wiąże rozstaniem z dobrymi przyjaciółkami. Yuzu to osoba na tyle pogodna i przebojowa, że jest pewna szybkiego nawiązania nowych relacji przyjacielskich. Jej pierwszy dzień z nowej szkole, nie zależy jednak do najbardziej udanych. Już na samym początku podpada przewodniczącej samorządu klasowe Mei. Tego samego dnia jest ona świadkiem jak dziewczyna, całuje się jednym z nauczycieli. Mogłoby się wydawać, że to wystarczająco dużo wrażeń jak na jeden dzień. W domu czeka na nią jednak wielka niespodzianka, okazuje się, że czarnowłosa Mei jest jej nową przybraną siostra i od tej nocy będą one dzielić wspólny pokój. Kto mógłby się spodziewać, że jeszcze tego wieczora, Yuzu zostanie skradziony jej pierwszy pocałunek i to przez własną siostrę. Od tego momentu, życie nastolatek nigdy nie będzie już takie jak przedtem.

Przyznam, że po lekturze tej mangi, miałem do niej dość mocno ambiwalentne uczucia. Doskonale jednak zdaje sobie sprawę z tego, że nie jestem „grupą docelową” dla tego rodzaju powieści graficznych. Starałem się  doszukać jakichś wartości dodanych, dzięki którym manga mogłaby się czymś wyróżnić, niestety nic takiego nie udało mi się znaleźć. Nie należy jednak tego rozumieć, że pozycja ta jest zła. Bardziej pasowałoby tutaj określenie „do bólu przeciętna”.

W kwestii wyjaśnień. Jeżeli ktoś liczy na odrobinę pikanterii w relacjach damsko – damskich, mocno się zawiedzie (przynajmniej nic takiego nie było w pierwszym tomie). Jeżeli szukasz tego typu treści to radzę sięgnąć po coś innego. Yuri w większości przypadków to tak naprawdę luźne, bardzo spokojne romansidła, w których to zamiast królewicza na białym koniu, są dwie księżniczki.

Zaserwowana czytelnikowi historia, jest płaska i kompletnie niczym niewyróżniająca się na tle innych podobnych tytułów. Młode niedoświadczone uczuciowe pisklę przeżywa swoją pierwszą miłość i nie wie jak się zachować. Mam wrażenie, że brak głębszego pomysłu na historię miał być ukryty pod płaszczykiem czegoś „zakazanego” (w tym przypadku miłości dwóch sióstr).  Infantylna historia, kategoryzująca mangę w segmencie pozycji przeczytać – zapomnieć. Już odrobinę lepiej wypadają główne bohaterki (chociaż  są i tak zlepkiem powielanych schematów). Mamy tutaj do czynienia z dwoma typami osobowości: Deredere i Kūdere. Wszystko wskazuje na to, że duża część fabuły będzie oparta właśnie na ścieraniu się tych różnych charakterów. Sam pomysł interesujący, ale czy sprawdzi się on na dłuższą metę, trudno teraz oceniać. Bardzo przeciętnie wypada również wątek humorystyczny mangi. Momentów, w których na twarzy ma pojawić się uśmiech, jest tutaj nawet sporo, ale poziom żartu… do górnolotnych raczej nie należy (albo przynajmniej mnie to nie bawiło).

Jeżeli chodzi o warstwę artystyczną to zdecydowanie jest najmocniejszy punkt tytułu. Rysunki są naprawdę ładne. Wyraźna, lecz nienachalna kreska doskonale kontrastuje z delikatnymi cieniami i przebijającymi się z drugiego planu tłami.

Tłumaczenie w rodzimym wydaniu jest dobre, nie rzuciły mi się w oczy żadne błędy czy jakieś dziwne tłumaczenia. Jednakże sam język, którym posługują się nastolatki, wydaje się odrobinę zbyt neutralny, brak tutaj wyraźne młodzieńczego „slangu”. Czcionka w większości dymków jest wyraźna i dobrze się ją czyta, za to niektóre przypisy (teksty na rysunkach) to czysty sadyzm dla osób z wadą wzroku (mikroskop neutronowy wielce wskazany).

Można śmiało napisać, że „Citrus” to bardzo typowy i przeciętny przedstawiciel gatunku yuri, który w większości powstawał na zasadzie kopiuj-wklej. Jedyną wartością dodaną (w mojej ocenie) jest jedynie wątek zakazanej miłości, który specjalnie jest tutaj nazbyt uwydatniony, aby wzbudzać kontrowersje. Jeżeli ktoś nie jest miłośnikiem tego rodzaju rozrywki, raczej powinien tytułu unikać i poszukać sobie czegoś lepszego. Sytuacja zupełnie ma się odwrotnie, jeśli taki gatunek znajduje się w grupie naszych zainteresowań. Miałem okazję udostępnić mangę do przeczytania nastolatce (ta z kolei pokazała go koleżanką) i wszystkie były nim zachwycone, komplementując  te elementy, które moim zdaniem były przeciętne (klimat, historia, bohaterowie, humor). Wyraźnie pokazuje to, że jeśli tylko manga trafi w odpowiednie ręce, może stać się perełką mangowej kolekcji.


Autor: Saburouta

Format: 12,5x17,5 cm

Ilość Stron: 162

Oprawa: miękka z obwolutą

Gatunek: yuri, romans, komedia


Tytuł trafił do recenzji dzięki uprzejmości wydawnictwa Waneko.

Mangę można nabyć między innymi w oficjalnym sklepie internetowym wydawnictwa.

Froszti
4 maja 2019 - 10:44