Dragon Ball Z: Bojack Unbound w 14 tweetach - Brucevsky - 11 czerwca 2019

Dragon Ball Z: Bojack Unbound w 14 tweetach

Dwunasty film kinowy w uniwersum Dragon Ball nie miał łatwo. Bojack Unbound ukazał się ledwie parę miesięcy po kinówce z Brolym, która wysoko zawieszała poprzeczkę i rozbudzała apetyty fanów na więcej. W anime tymczasem właśnie zakończyła się długa i trzymająca w napięciu walka herosów z Cellem. Presja oczekiwań była więc ogromna. Jak z tym ciężarem poradzili sobie twórcy? Czy Bojack Unbound wart jest obejrzenia? Odpowiadam na te pytania w kolejnym odcinku przeglądu, tradycyjnie analizując produkcję w 14 tweetach.

1. Tym razem za tło fabularne robi Wielki Turniej Sztuk Walki, który pewien obrzydliwie bogaty gość, niejaki X.S. Cash, zorganizował jako prezent na dziesiąte urodziny ukochanego synusia. By dziecko miało jeszcze bardziej zwichniętą psychikę, zaprosił do gościnnego udziału grupę kosmicznych wojowników oraz Mr. Satana.

2. Zaczyna się naprawdę dobrze, bo w końcu twórcy przypominają sobie, że mają do dyspozycji szeroką grupę umiejących walczyć bohaterów, a nie tylko Saiyan. W stawce dwustu uczestników, którzy startują w eliminacjach, na ośmiu arenach, są więc Piccolo, Tenshinhan, Krilan, Yamcha, Trunks i Son Gohan.

3. Scenarzyści nawet sprawnie wyjaśniają parę problematycznych kwestii. Trunks z przyszłości akurat wrócił do tych czasów, by pochwalić się zwycięstwem nad Androidami w swojej epoce. Gohan dostał pozwolenie od Chichi, bo dobrze się uczy, a musi też zadbać o sprawność fizyczną. Nieobecność Vegety jest z kolei związana z faktem, że po śmierci Goku utracił wolę walki. Ma to wszystko ręce i nogi.

4. Son Goku wydarzenia obserwuje z zaświatów wraz z King Kaiem. Autorzy uwzględnili w komplecie zdarzenia z anime i chwali się im to tym bardziej, że wykorzystali nową furtkę, by wprowadzić kolejnego złego. Potężny Bojack wydostał się bowiem na wolność w chwili, gdy wysadzający się w powietrze Cell zabił King Kaia, co doprowadziło do zerwania pieczęci sprzed wieków.

5. Jak wypadają poszczególni wojownicy z Drużyny Z? Yamcha ma rolę komediową, bo wykazuje się gapiostwem i szybko wypada z areny podczas swojego meczu eliminacyjnego. Krilan przeplata momenty, gdy pokazuje siłę i umiejętności, ze wstawkami humorystycznymi. O dziwo jednak, tym razem żarty sytuacyjne wydają się mniej wymuszone. Mnie na przykład rozbawiła scena z rozpaczliwie próbującymi się chwycić jego łysiny rywalami.
6. Bardzo duży plus twórcy zbierają u mnie za walkę Trunksa z Tenshinhanem w jednym z półfinałów. Nic nie wnosi ona fabularnie, ale jest efektowna i dobrze pokazuje umiejętności obu herosów. Super Saiyanin jest może poza zasięgiem swojego oponenta, ale ten też pokazuje parę klasowych ruchów. W niewielu scenach z kinówek można było to do tej pory zobaczyć.

7. Półfinały przynoszą swoją dozę atrakcji. Krilan niespodziewanie wygrywa starcie z Piccolo, który rezygnuje, rozczarowany poziomem rywalizacji. Taki obrót sprawy mnie osobiście zaskoczył, choć żałuję, że zabrakło tutaj czasu i pomysłu na pojedynek. Byłoby miłe nawiązanie do oryginalnego Dragon Balla.

8. W finale czterech zawodników staje do pojedynków 1 na 1 z zaproszonymi kosmitami. Szybko wychodzi na jaw, że w miejsce zakontraktowanych mistrzów sztuk walki są brutalni pomagierzy Bojacka.  Autorzy nie marnują potencjału tego założenia i widzowie otrzymują sporo efektowych scen, które momentami nawet wymykają się utartym schematom. O ile więc Zangya gładko rozprawia się Krilanem, o tyle już Kogu przegrywa swoją batalię z Trunksem.

9. Poziom umiejętności przybyszów alarmuje resztę herosów, którzy ruszają na pomoc kompanom. Większość zostaje jednak szybko pokonana. Szczególnie źle prezentuje się, po raz kolejny w filmie z uniwersum, Vegeta. Wielkie wejście i buńczuczne zapowiedzi odchodzą w niepamięć w ciągu kilku sekund, gdy Bojack masakruje go paroma mocnymi uderzeniami.

10. Podobnie krótko stawiają opór przybyli na pomoc Gohanowi Yamcha i Tenshinhan. Różnica siły jest zbyt duża, więc zostają wyeliminowani przez pomagierów głównego złego w mgnieniu oka. Szkoda, że znów nie zobaczyliśmy żadnej drużynowej próby ataku w wykonaniu wojowników z Ziemi.

11. Głównym bohaterem filmu jest Son Gohan, więc można spodziewać się, że to na nim spocznie ciężar pokonania najeźdźców. Przez większość czasu nie potwierdza on jednak swoich niebywałych umiejętności. Dobrze współpracujący przeciwnicy, którzy potrafią łapać adwersarzy w energetyczne więzy, dają mu wręcz wycisk. Dochodzi nawet do sytuacji, w której przed śmiercią musi ratować go wpadający na arenę Mr. Satan. Na niewiele się to mimo wszystko zdaje, bo już moment później sprawy w swoje ręce bierze Bojack, łapiąc pogromcę Cella w morderczym uścisku.

12. I wtedy, nieoczekiwanie, nieznanym sposobem do akcji na moment wkracza Goku, który teleportuje się, sprzedaje Bojackowi potężny cios prawym sierpowym, a później urządza ojcowską pogawędkę będącemu na granicy przytomności Gohanowi. Tyle wystarczy, żeby młody wojownik zebrał się w sobie i przypomniał o drzemiącej w nim mocy.

13. Finał nie jest jednak w stu procentach przewidywalny. Zdenerwowany Gohan brutalnie rozprawia się z Bujinem i Bido, rozrywając ich na pół pojedynczymi atakami. Spanikowana Zangya nie ma szansy stawić mu czoła, bo zostaje zamordowana strzałem w plecy przez swojego lidera, który robi z niej zasłonę dymną. Dwa ciekawe zagrania scenariuszowe. Kilka sekund później Bojack rzuca się na Gohana, ale ten kontruje i zatapia pięść w brzuchu wroga. To jednak nie koniec, przeciwnik tym razem nie ginie od jednego ataku. Próbuje nawet odpowiedzieć pociskiem energetycznym, ale ten również zostaje skonstrowany przez kamehamehę obrońcy ludzkości. Son kończy pojedynek zaraz po tym, jeszcze jednym precyzyjnym ciosem.

14. Bojack Unbound pozytywnie mnie zaskoczył. Japońscy twórcy pokazali, że są w stanie w godzinnej produkcji skondensować kilka efektownych pojedynków i dołożyć do tego mające sens tło fabularne. Film wykorzystuje potencjał postaci, nie bazuje jedynie na sprawdzonych schematach i serwuje wszystko to, czego szukają fani Dragon Balla. W moim osobistym rankingu to na ten moment numer jeden ze wszystkich filmów pełnometrażowych. Usatysfakcjonowany po seansie, daję 9/10.

A Wam jak się spodobał debiut Bojacka?  

Brucevsky
11 czerwca 2019 - 22:55