Dwunasty film kinowy w uniwersum Dragon Ball nie miał łatwo. Bojack Unbound ukazał się ledwie parę miesięcy po kinówce z Brolym, która wysoko zawieszała poprzeczkę i rozbudzała apetyty fanów na więcej. W anime tymczasem właśnie zakończyła się długa i trzymająca w napięciu walka herosów z Cellem. Presja oczekiwań była więc ogromna. Jak z tym ciężarem poradzili sobie twórcy? Czy Bojack Unbound wart jest obejrzenia? Odpowiadam na te pytania w kolejnym odcinku przeglądu, tradycyjnie analizując produkcję w 14 tweetach.
2. Zaczyna się naprawdę dobrze, bo w końcu twórcy przypominają sobie, że mają do dyspozycji szeroką grupę umiejących walczyć bohaterów, a nie tylko Saiyan. W stawce dwustu uczestników, którzy startują w eliminacjach, na ośmiu arenach, są więc Piccolo, Tenshinhan, Krilan, Yamcha, Trunks i Son Gohan.
4. Son Goku wydarzenia obserwuje z zaświatów wraz z King Kaiem. Autorzy uwzględnili w komplecie zdarzenia z anime i chwali się im to tym bardziej, że wykorzystali nową furtkę, by wprowadzić kolejnego złego. Potężny Bojack wydostał się bowiem na wolność w chwili, gdy wysadzający się w powietrze Cell zabił King Kaia, co doprowadziło do zerwania pieczęci sprzed wieków.
7. Półfinały przynoszą swoją dozę atrakcji. Krilan niespodziewanie wygrywa starcie z Piccolo, który rezygnuje, rozczarowany poziomem rywalizacji. Taki obrót sprawy mnie osobiście zaskoczył, choć żałuję, że zabrakło tutaj czasu i pomysłu na pojedynek. Byłoby miłe nawiązanie do oryginalnego Dragon Balla.
8. W finale czterech zawodników staje do pojedynków 1 na 1 z zaproszonymi kosmitami. Szybko wychodzi na jaw, że w miejsce zakontraktowanych mistrzów sztuk walki są brutalni pomagierzy Bojacka. Autorzy nie marnują potencjału tego założenia i widzowie otrzymują sporo efektowych scen, które momentami nawet wymykają się utartym schematom. O ile więc Zangya gładko rozprawia się Krilanem, o tyle już Kogu przegrywa swoją batalię z Trunksem.
10. Podobnie krótko stawiają opór przybyli na pomoc Gohanowi Yamcha i Tenshinhan. Różnica siły jest zbyt duża, więc zostają wyeliminowani przez pomagierów głównego złego w mgnieniu oka. Szkoda, że znów nie zobaczyliśmy żadnej drużynowej próby ataku w wykonaniu wojowników z Ziemi.
11. Głównym bohaterem filmu jest Son Gohan, więc można spodziewać się, że to na nim spocznie ciężar pokonania najeźdźców. Przez większość czasu nie potwierdza on jednak swoich niebywałych umiejętności. Dobrze współpracujący przeciwnicy, którzy potrafią łapać adwersarzy w energetyczne więzy, dają mu wręcz wycisk. Dochodzi nawet do sytuacji, w której przed śmiercią musi ratować go wpadający na arenę Mr. Satan. Na niewiele się to mimo wszystko zdaje, bo już moment później sprawy w swoje ręce bierze Bojack, łapiąc pogromcę Cella w morderczym uścisku.
13. Finał nie jest jednak w stu procentach przewidywalny. Zdenerwowany Gohan brutalnie rozprawia się z Bujinem i Bido, rozrywając ich na pół pojedynczymi atakami. Spanikowana Zangya nie ma szansy stawić mu czoła, bo zostaje zamordowana strzałem w plecy przez swojego lidera, który robi z niej zasłonę dymną. Dwa ciekawe zagrania scenariuszowe. Kilka sekund później Bojack rzuca się na Gohana, ale ten kontruje i zatapia pięść w brzuchu wroga. To jednak nie koniec, przeciwnik tym razem nie ginie od jednego ataku. Próbuje nawet odpowiedzieć pociskiem energetycznym, ale ten również zostaje skonstrowany przez kamehamehę obrońcy ludzkości. Son kończy pojedynek zaraz po tym, jeszcze jednym precyzyjnym ciosem.
14. Bojack Unbound pozytywnie mnie zaskoczył. Japońscy twórcy pokazali, że są w stanie w godzinnej produkcji skondensować kilka efektownych pojedynków i dołożyć do tego mające sens tło fabularne. Film wykorzystuje potencjał postaci, nie bazuje jedynie na sprawdzonych schematach i serwuje wszystko to, czego szukają fani Dragon Balla. W moim osobistym rankingu to na ten moment numer jeden ze wszystkich filmów pełnometrażowych. Usatysfakcjonowany po seansie, daję 9/10.
A Wam jak się spodobał debiut Bojacka?