Kronika Duchów - recenzja mangi - Froszti - 18 czerwca 2019

Kronika Duchów - recenzja mangi

Rodzimy rynek wydawniczy raczej nie obfituje w zbyt wiele tytułów poświęconych duchom, demonom i bóstwom Kraju Kwitnącej Wiśni. Jeśli już takowy się pojawia, jest to, albo typowy horror, albo luźna komedyjka, w której okultyzm jest tylko dodatkiem. Na tym tle „Kronika Duchów” wypada naprawdę interesująco i staje się pozycją, którą warto się zainteresować.

Nastoletnia Hanaichi Sukami i jej młodszy brat Kyouichi pochodzą z szanowanej rodziny egzorcystów, która od pokoleń poluje na duchy i demony zagrażające ludziom. Nastolatka pomimo stosunkowo młodego wieku ma do tej pracy ogromne predyspozycje, a jej mały braciszek jest zapatrzony w nią jak obrazek (z wzajemnością). Rodzinne zajęcie Kyouichiego sprawia, że niezbyt wiele osób chce się z nim przyjaźnić. Trafia on jednak na grupkę rówieśników, którzy nie tylko się go nie boją, ale również zapraszają go do „Klubu Badań nad Okultyzmem”. Dzieciaki badają różne plotki i legendy krążące w okolicy aż w końcu trafiają do miejsca, w którym nie powinny się znaleźć. Kyouichi Sukami przecenia swoje możliwości i zostaje w ostatnim momencie uratowany przez swoją siostrę, która zabija  wściekłe bóstwo. Zabicie boga nie może jednak pozostać bez  konsekwencji, ktoś musi za to ponieść srogą karę. Hanaichi nie może pozwolić, aby spotkało to jej brata, więc zajmuje jego miejsce. Od tego tragicznego momentu minęło już sześć lat. Chłopa, który dojrzał zarówno pod względem fizycznym, jak i posiadanej mocy wciąż wieży, że uda mu się odnaleźć i uratować siostrę. W jego staraniach pomagają mu nieustannie jego przyjaciele z klubu. Niespodziewanie na scenie pojawia się tajemnicza i piękna bogini śmierci, która daje nastolatkowi nadzieję. Jedyną szansą na uratowanie Hanaichi, jest dokończenie prowadzonej przez niej „Kroniki Duchów”.

Powiedzmy sobie szczerze już na samym początku, fabularnie nie jest wybitnie. Biorąc jednak pod uwagę inne podobne tytuły, dostępne na rynku, manga na ich tle prezentuje się naprawdę dobrze. Historia ma swoje lepsze i gorsze momenty, ale całość trzyma przyzwoity poziom, a nawet w niektórych momentach potrafi mile zaskoczyć. Każdy kolejny rozdział poświęcony jest jednej okultystycznej sprawie, którą rozwiązać musi młody egzorcysta z towarzyszącymi mu przyjaciółmi i boginią śmierci. Zaprezentowani czytelnikowi, ponadnaturalni oponenci, stający się przeciwnikami wesołej gromadki, są zaczerpnięci z kultury i religii Japońskiej. Mowa tutaj zarówno o buddyzmie, jak i Shintō (bóstwa, demony) oraz typowo miejskich legendach, krążących pośród mieszkańców KKW. Sprawia to, że czytelnik nie tylko może zrelaksować się przy  niezłym tytule, ale również dowiedzieć się czegoś ciekawego o tamtejszych wierzeniach. Całość podana jest w luźnym, momentami wręcz komediowym klimacie. Nie ma tutaj w żadnym momencie mowy o typowym horrorze, który mógłby spowodować przyspieszone bicie serca (chyba że pozycja będzie czytana przez bardzo młodą osobę). Mieszanina odrobiny tajemnicy, nutka kryminału, okultyzmu, tradycyjnych wierzeń, komedii z dodatkiem treści z podtekstem, dramatu i odrobiny romansu. Zestawienie dość specyficzne, ale całość podana jest w idealnych proporcjach, tworząc naprawdę dobry tytuł.  Jednym mankamentem fabuły, jakim dostrzegłem było to, że niektóre historie były odrobinę nazbyt infantylne a zachowanie głównego bohatera zbyt naiwne (szczególnie jak na kogoś, kto wychował się w rodzinie z takimi tradycjami). Na całe szczęście takich momentów jest naprawdę mało, więc ginął one pod natłokiem lepszej treści.

Na słowa uznania zasługują stworzone przez autorkę główne postacie. Zarówno Hanaichi, jak i bogini śmierci Chloe to bohaterowie mocno wyraziści (chociaż tak jak wspomniałem wcześniej, chłopak ma swoje słabsze momenty), których charaktery stają się wartością dodaną fabuły. Niestety nie można tego powiedzieć o pozostałych bohaterach. Każdy z członków „Klubu Badań nad Okultyzmem” determinowany jest przez jeden jasno określony cel życiowy, który jednoznacznie wyznaczania ich rozwój. O ile przez większość czasu nie zwraca się na to większej uwagi, to są momenty, w których ich dość płaskie charaktery, mogą denerwować. Wydaje się jakby autorce brakło konkretnego pomysłu na ich rozwój. Troszkę to dziwi, tym bardziej że autorka nie ukrywa tego, że dość mocno czerpała z pomysłów innych popkulturowych dzieł, które dostosowywała do własnych potrzeb. Ciekawym elementem mangi, związanym z bohaterami, są strony z ich opisem. Znajdziemy na nich nie tylko ich szkice, ale również opis, w którym znajdują się informacje o procesie tworzenia danej postaci i co było jej inspiracją.

Jeżeli chodzi o warstwę artystyczną mangi, prezentują się ona całkiem dobrze. Rysunki na pewno nie są porywające, ale całość jest utrzymana na przyzwoitym poziomie. Postacie są dobrze narysowane, różnorodne pod względem wizualnym, z nieźle narysowani twarzami. Na ich tle wypadają bardzo blado tła, w większości kadrów nie ma ich wcale, a jeśli już się pojawiają, są mdłe i kompletnie nijakie. Ma to swoje przełożenie na odbiór niektórych scen (szczególnie tych z demonami/duchami), które tracą trochę swojej głębi. Każdy z tomów zawiera w sobie stronę, która może zostać pokolorowana przez czytelnika, mały lecz ciekawy dodatek.

„Kronika Duchów” to manga z gatunku łatwo i przyjemnie. Jak już wspominałem, tytuł nie jest dziełem wybitnym i daleko mu do tego, całość czyta się jednak bardzo przyjemnie i ma on swoje wartości dodane. Najważniejsze jest to, że zapewnia on potencjalnemu czytelnikowi chwilę relaksu i rozrywki a przecież to jest najistotniejsze.

Radosław „Froszti” Frosztęga



Za udostępnienie mangi do recenzji dziękuję Wydawnictwu Waneko.


Froszti
18 czerwca 2019 - 10:47