Promethea – Alan Moore wskrzesza literacki fenomen - Nato - 18 czerwca 2019

Promethea – Alan Moore wskrzesza literacki fenomen

Fani brodatego maga wiedzą doskonale, że za sukcesem jego utworów w równym stopniu, co pisarski geniusz, stoi maniakalny perfekcjonizm z jakim autor przygotowuje grunt pod swoje historie. Tym razem bierze na warsztat bohaterkę, która, wiele na to wskazuje, pojawiała się niezależnie u różnych autorów na przestrzeni lat. Poznawszy jej wszystkie wcielenia postanawia, tym razem z pełną świadomością, ożywić ją po raz kolejny...

...i po raz kolejny mówić można o arcydziele, ponieważ Moore nie należy do autorów spoczywających na laurach samej koncepcji. W pełni świadom odpowiedzialności jaką obarczył się ruszając w tany z tajemniczą muzą, będącą także personifikacją samej wyobraźni, prowadzi tą historię tak jakby ona sama wzięła go w objęcia.

Fan dobrych historii znajdzie tu pełną gamę barw. Od wariacji na temat klasycznej baśni (Czerwony Kapturek z automatem), przez parodię superhero (5 Klawych Kolesi), poziom meta (pojawianie się w komiksie poprzednich autorów Promethei), po brutalne szaleństwo, które przywodzi na myśl choćby ulubionego Transmetropolitana (Malowana Lala – morderca celebryta). Nie brak też seksu i miłości, których rola okaże się tak niespodziewana, że nie mam sumienia psuć Wam niespodzianki.

Trudno wyobrazić sobie lepszą wizualizację rozpasanej wyobraźni Moore'a. J.H. Williams III wydaje się stworzony do prowadzenia skomplikowanych, psychodelicznych scen, w których sen miesza się z jawą, jawa z fantazją, a fantazja z narkotyczną wizją. To komiks pełen cudownych smaczków, zabaw formą i niezwykle zakomponowanych plansz. W siódmym zeszycie obserwujemy jak postacie przenikają do rzeczywistości co zostaje zobrazowane poprzez płynne przejście od rysunków do zdjęć. How cool is that?

Promethea nie jest komiksem, który można sobie odpuścić. W przeciwieństwie do wielu innych pozycji Moore'a, tyleż genialnych, co ciężkostrawnych, nie jest tak wymagający. Owszem, może wydawać się nieco przeładowany tekstem, a ostatni zeszyt tego zbioru daje popalić, ale w ogólnym rozrachunku to lektura przy której człowiek świetnie się bawi. Po prostu bierzcie i czytajcie z tego wszyscy. Warto!

Józek Śliwiński

Komiks dostępny na www.egmont.pl

Więcej komiksów na Instagramie: @komiksowy_pamietnik 

Seria: Promethea

Format: 170x260 mm

Liczba stron: 328

Oprawa: twarda

Polski wydawca: Egmont

Data polskiego wydania: 15 maj 2019

Oryginalna publikacja: 1999 – 2005

Nato
18 czerwca 2019 - 21:52