Marvel: X-Men. Saga Mrocznej Phoenix - recenzja książki - Froszti - 2 lipca 2019

Marvel: X-Men. Saga Mrocznej Phoenix - recenzja książki

Wydawnictwo Insignis w ostatnim czasie dość mocno rozpieszcza miłośników Marvela, którzy poszukują do swoich domowych biblioteczek nowych „superbohaterskich” książek. Nie tak dawno ukazała się „Wojna Domowa” a teraz półkach księgarni można znaleźć coś z serii X-Men.

Autorem zarówno wspominanej „Wojny domowej”, jak i recenzowanej pozycji „Marvel X-Men: Saga Mrocznej Phoenix” jest Stuart Moore. Świetny pisarz oraz wielokrotnie nagradzany redaktor komiksów, dający pewność, że tworzone przez niego dzieła mają pewien określony poziom jakościowy.

Książka „saga Mrocznej Phoenix” ukazała się na naszym rynku z okazji filmowej premiery. Bardziej obeznanymi czytelnicy, będą jednak doskonale widzieć, że zarówno książkowa adaptacja, jak i sam film opierają się na komiksowym pierwowzorze z lat 70-tych. Powieść graficzna autorstwa Chrisa Claremonta , Johna Byrne’a i Dave’a Cockruma, pomimo wielu lat na karku nadal jest mocno ceniona pośród miłośników tego segmentu popkultury. Jest to jeden z tych komiksów, którego historia się nie starzeje, a i kreska nadal potrafi zachwycić. 

Już na sam początek książka rzuca czytelnika w wir szybkich i nieprzewidzianych wydarzeń. X-Meni odnieśli swoje kolejne zwycięstwo, ratując w ten sposób naszą planetę. Tym razem jednak cena, jaką im przyjdzie zapłacić, będzie naprawdę duża. Wahadłowiec, którym starają się powrócić na Ziemię, ma poważne problemy techniczne. W celu ratowania przyjaciół na najwyższe poświęcenie decyduje się Jean Grey. Wystawia się na jednak na niszczycielską moc słońca. Śmierć byłaby dla niej najlepszym z  możliwych rozwiązań, pod wpływem promieniowania jej DNA całkowicie się zmienia, a ona sama przeistacza się w istotę zwaną Phoenix. Potężną jednostkę, której moc jest w stanie zniszczyć wszystko na swojej drodze (nawet całe planety).

Jak na powieść z X-Menami w roli głównej nie zabraknie tutaj widowiskowych momentów i licznych walk. Pod tym względem na pewno nikt nie powinien czuć się zawiedziony i na pewno nie będzie nudno. „Akcja” to jednak tylko dodatek do poważniej treści. Książka w kolejnych swoich rozdziałach pokazuje wewnętrzną i zewnętrzną przemianę, jaka zachodzi w Jean. Wszystko to ma bezpośredni wpływ nie tylko na jej bliskich przyjaciół, ale również na  zwykłych ludzi. Nie mogło zabraknąć w takiej historii, wyraźnego antagonisty. W jego role wciela się tutaj enigmatyczny Hellfire Club, który zamierza wykorzystać Jean, a raczej Mroczną Phoenix do swoich celów.  Motyw ten z początku wydaje się interesujący,  mający pewien potencjał. Niestety dość szybko czytelnik zdaje sobie sprawę, że organizacja pełni tutaj rolę typowego „złego”, który jest „akcyjnym” uzupełnieniem pozostałej treści. 

Najważniejszym aspektem dzieła, jest jak wspominałem ewolucja Jean, która coraz bardziej zatraca cechy człowieka, stając się jednostką pożądająca jedynie siać śmierć i zniszczenie. Mutanci na czele z osobami, które czują do Jean coś więcej niż tylko przyjaźń, są postawienie przed naprawdę trudnym wyzwaniem. Sami muszą zdecydować czy będą chcieli ją ratować, ryzykując przy tym własne życie i zagładę całej planety, czy też dla dobra ogółu postanowią ją zniszczyć. Jean Grey jest świadoma tego, co się z nią dzieje i doskonale wie, że nie zdoła utrzymać swoje mrocznego „ja” w zakamarkach swojej świadomości. Prędzej czy później jej przerażająca siła eksploduje, a ona przestanie istnieć jako człowiek.

Fabuła pod tym względem prezentuje się całkiem dobrze, aczkolwiek ma swoje słabsze (nazbyt pompatyczne) momenty. Na całe szczęście nie jest tego zbyt wiele i zatracają się te mankamenty w masie lepszej treści. Stuart Moore star się również w niektórych momentach  zaprezentować czytelnikowi, niektóry sceny nazbyt szczegółowo. Rozbudowane opisy niekoniecznie zawsze dobrze się tutaj sprawdzają, szczególnie kiedy następują one w bardziej dynamicznych monetach. Niektóre sceny, które da się pokazać w komiksie za pomocą dobrych rysunków, w przekładzie książkowych prezentują się po prostu przeciętnie.

„Marvel X-Men: Saga Mrocznej Phoenix” to książka dobra, zapewniająca czytelnikowi chwilę rozrywki. Na pewno powinna się ona znaleźć na celowniku miłośników X-Menów. Nie oznacza to, że ktoś kto nie miał wcześniej do czynienia z tą seria, nie będzie mógł sięgnąć po tę pozycję. Książka jest napisana w taki sposób, żeby każdy mógł się przy niej dobrze bawić. Będą jednak pewne fakty i wydarzenia, które będą jasne tylko dla kogoś obeznanego z serią. Pod względem jakościowym nadal na pierwszym miejscu pozostaje komiks, i w tej kwestii już niewiele się raczej zmieni. Na drugim miejscu ląduje książka, starająca się dotrzeć do szerszego grona potencjalnych odbiorców, na samym końcu zaś słabo oceniany film.

Radosław „Froszti” Frosztęga

Froszti
2 lipca 2019 - 13:48