Tsutomu Takahashi – mangaka dobrze znany rodzimemu czytelnikowi dzięki naprawdę dobremu tytułowi Blue Heaven. W swoim dorobku artystycznym ma on wiele innych świetnych pozycji, w których z reguły można znaleźć sporą dawkę mroku, tajemnic i przemocy. Pośród licznych, wartych poleceniach mang, można znaleźć również takie, które nie są łatwe do zaszufladkowania za pomocą określeń „dobra” i „zła”. Do tego grona zalicza się Alive tytuł, który jest… No właśnie jaki?
Tenshuu Yashiro człowiek skazany na karę śmierci za wielokrotne morderstwo. W bardzo brutalny sposób zamordował on ludzki odpowiedzialnych za gwałt na jego dziewczynie a później ją samą. Teraz w małej, ciasnej i ciemnej celi czeka na wymierzenie mu zasłużonej kary. Życie ma jednak wobec niego zupełnie inne plany, które mogą okazać się o wiele gorsze niż śmierć. Pewnego dnia zostaje on postawiony przed wyborem: śmierć czy udział w pewnym tajemniczym projekcie. Większość ludzi, niezależnie od tego, jakie grzechy ma na sumieniu, kurczowo trzyma się życia, więc jego wybór był oczywisty. Oficjalnie egzekucja zostaje wykonana, a on traci wszelkie prawa, jakie przysługują człowiekowi. Wraz z innym mężczyzną zostaje zamknięty w izolatce, za której ścianą przebywa urodziwa kobieta. Tak zaczyna się jego prawdziwy koszmar.
Manga Alive wywołuje u mnie ambiwalentne uczucia i bardzo trudno mi się do niej ustosunkować. Mamy tutaj do czynienia z ciekawych pomysłem, mrocznym i bardzo specyficznym klimatem przesiąkniętym naturalistyczną przemocą, co jest znakiem rozpoznawczym dzieł Tsutomu. Z drugiej jednak strony manga uderza w nas z pozoru słabą intrygą, wieloma niedopowiedzeniami i fabułą, która wydaje się wyrwana z większego kontekstu. Nie wspominając już o bohaterach, którzy w niektórych scenach epatują swoją wyrazistością i psychicznymi cierpieniami, aby po chwili popaść w dość wyraźny marazm. Trudno również jednoznacznie z kategoryzować ten tytuł, mamy tutaj do czynienia z mieszanką horroru, thrillera, dramatu i powieści psychologicznej z domieszką zjawisk paranormalnych. Istny gatunkowy mix, który sprawia, że mangę bardzo trudno polecić jednej konkretnej grupie odbiorców. Każdy znajdzie tutaj kilka interesujących elementów i masę takich, które go odrzucą.
Cała struktura tytułu działa tutaj niczym czysta karta papieru, która może być zapisana własnoręcznie przez czytelnika. Nic tutaj nie jest oczywiste, a autor niczego odgórnie nie narzuca. Sprawia to, że każdy będzie do mangi podchodził inaczej i każdy będzie widział w niej coś innego. Nieskończona ilość permutacji ocen, zależna od indywidualnych upodobań danego człowieka. Każdy zadecyduje sam, kogo uzna tutaj za dobrego a kogo za złego. Czy przeprowadzanie eksperymentów na wielokrotnych mordercach wyda mu się etyczne? Czy wyrzuty sumienia Yashiro i wewnętrzne katusze jego duszy, pomieszane z obłędem, w jakiś sposób rozgrzeszają jego zbrodnie? Wiele pytań i równie wiele odpowiedzi. Pod tym względem tytuł prezentuje się naprawdę ciekawie i intrygująco. Oczywiści jednak pod warunkiem, że ktoś lubi w zaciszu własnego domu bawić się w Sigmunda Freuda i analizować umysły bohaterów, jak i samego autora w celu poszukiwania jasnego rozwiązania i wyrazistego sensu. Jeżeli jednak ktoś szuka mangi w calach czysto rozrywkowych, to raczej należy poszukać czegoś innego.
Na pewno otwarta struktura dzieła nie sprawdza się w przypadku fabuły. Od samego początku do końca, ma się tutaj wrażenie, że czyta się któryś ze środkowych rozdziałów jakiegoś większego dzieła. Niby całość jest domkniętą opowieścią (przynajmniej stara się być) a dialogi pozwalają poznać niektóre tajemnice historii, jednak pojawia się tutaj zbyt wiele pytań i niedopowiedzeń, na które nikt nigdy nie znajdzie odpowiedzi.
Zdecydowanie najlepszą częścią mangi są rysunki. Jeśli ktoś miał do czynienia z innymi dziełami autora, wie czego się spodziewać. Brudna i mroczna szata graficzna przesączona wyrazistym cieniowaniem i momentami mocną, nonszalancką niedbałą kreską. Niektóre kadry przypominają w pewnym stopniu twórczość Junji Itō (oczywiście ocena czysto subiektywna), co samo w sobie jest ogromną zaletą. Jeżeli nawet treść pozostawia pewien niedosyt, to rysunki rekompensują to z nawiązką.
Alive to dzieło intrygujące, mające ogromny potencjał, który niestety nie został w pełni wykorzystany. Manga nie można określić mianem dobrej, nie można również napisać, że jest zła, a nawet określenie średnia kompletnie do niej nie pasuje. Tytuł wyłamuje się z tradycyjnych ram ocen stając się dziełem, które albo nas kompletnie odrzuci, albo sprawi nam chwilę radości podczas czytania. Dla mnie osobiście jest to tytuł, który naprawdę przyjemnie się czytało, ale taki o którym niestety dość szybko się zapomni po odłożeniu go na półkę.
Radosław Frosztęga
Za udostępnienie mangi do recenzji dziękuję wydawnictwu Waneko.