Szkolne życie powoli zaczyna zbliżać się do wielkiego finału. Manga nadal utrzymuje swój dobry poziom, a autor scenariusza pokazuje, że ma w zanadrzu jeszcze kilka interesujących pomysłów, które mogą zaskoczyć czytelnika. Na horyzoncie majaczy już 12 i ostatni tom serii, w którym to ostatecznie pożegnamy nastoletnie bohaterki.
Pobyt na uniwersytecie nie zakończył się, tak jak planowały to dziewczyny. Doszło do wielu wydarzeń, które mocno nimi wstrząsnęły, jakby sytuacja do tej pory nie była nadmiernie skomplikowana. Członkinie klubu Szkolnego życia szykują się od swojej ostatniej podróży, muszą dotrzeć do miejsca, które może okazać się dla nich i reszty ocalałych, przysłowiową deską ratunku. Szybko okazuje się, że placówka w do której dotarli, jest punktem zerowym całej epidemii. Ich los wydaje się być przesądzony i nic nie wskazuje na to, aby coś w tej kwestii miało się zmienić. Dziewczyny jednak nie porzucają nadziei i nadal z pewną dozą optymizmu prą do przodu, przecież najważniejsze jest to, że nadal są razem.
Historia powoli dobiega końca, więc czytelnik dowiaduje się coraz więcej na temat apokalipsy. Większość poruszonych w mandze wątków zaczyna się wyjaśniać i pojawia się wyraźniejszy obraz całości. Jednak na niektóre pytanie raczej już nie będzie odpowiedzi, każdy będzie musiał sam sobie na nie odpowiedzieć. Osoba odpowiedzialna za scenariusz, nadal ma trochę ciekawych pomysłów i potrafi zaskoczyć czymś nowym. W tomach 9-11, będzie miało miejsce kilka naprawdę świetnych zwrotów akcji pokazujących, że to co widzimy wcale nie jest takie realne jakby mogło się wydawać a urojenia pojawiają się nie tylko w głowie Yuki. Zresztą sama nastolatka, która we wcześniejszych tomikach mocno irytowała, tutaj zaczyna zachowywać się „normalnie” i dostrzegać powagę sytuacji. Nadal swoją wesołością i żywiołowością podtrzymuje wesołą atmosferę w grupie, ale powoli zaczyna do niej docierać przerażający obraz otaczającego ją świata (chociaż stara się nie dawać tego po sobie znać). Ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie nowej postaci Shiiko Aosoi, której zachowanie dość mocno kontrastuje z pozytywną naturą nastolatek. One pomimo ciężkiej sytuacji wciąż wieżą w ratunek i dalsze życie, Aosoi zaś podchodzi do tego kompletnie bez emocji, będąc gotowa na nieuniknione i jest z tym wyraźnie pogodzona. Jedna im dłużej przebywa z dziewczynami, tym bardziej się zmienia i zaczyna inaczej patrzeć w przyszłość.
Tomiki nadal czyta się łatwo i przyjemnie, aczkolwiek cała historia zaczyna odrobinę w niektórych momentach przynudzać, szczególnie kiedy ma się do czynienia z przydługawymi dialogami, które nie specjalnie wiele wnoszą do samej fabuły. Mocnym odstępstwem od tego, co można było do tej pory zobaczyć, był tom dziewiąty. O ile wcześniej każda kolejna cześć pokazywała swoją mroczną stronę, to tutaj była tego kulminacja. Od początku do końca tomik ociekał mrokiem i krwawą przemocą, stając się powiewem świeżości. Najwyraźniej jednak pomysł ten nie specjalnie się spodobał, bo twórcy dość szybko powrócili do utartych sprawdzonych schematów.
W kwestii rysunków będę dość wtórny, po raz kolejny raz pisząc, że są one poprawne, bez większych wpadek, ale i też bez elementów, którymi można byłoby się nadmiernie zachwycać. Na tym poletku również będzie wyróżniał się wspomniany tomik dziewiąty, którego wszechobecna czerń jest mocno sugestywna i klimatyczna, wyraźnie odciskając swoje piętno również na rysunkach postaci.
Nadal uważam Szkole życie za całkiem udany tytuł, który czyta się łatwo i przyjemnie, ale zaczynam cieszyć się, że dobiega on już końca. Gdyby twórcy postanowili ciągnąć historię dalej, mogliby przedobrzyć a tak powstała odpowiednio długa manga, sprawiająca sporo satysfakcji podczas czytania. Warto sięgnąć po ten tytuł, nawet jeśli widziało się wcześniej anime, bo komiksowa wersja różni się co nieco od swojego serialowego odpowiednika.
Radosław „Froszti” Frosztęga
Za udostępnienie mangi do recenzji dziękuję wydawnictwu Waneko.