20 lipca 1969 roku – kluczowa data, która miała ogromny wpływ na późniejsze lata funkcjonowania całego świata. To właśnie tego dnia dwójka astronautów Neil Armstrong oraz Buzz Aldrin (nie zapominajmy o osobie Michaela Collinsa, który również brał udział w tej misji) wychodzi z lądownika LEM (tak nasz piękny kraj, miał w tym epokowym wydarzeniu swój malutki wkład) i po raz pierwszy w historii świata, staje na srebrnym globie. Od momentu załogowej misji na księżyc mija dokładnie pięćdziesiąt lat, nie ma więc lepszego momentu, aby zaserwować czytelnikom odrobinę historii w postaci naprawdę dobrej książki.
NASA od samego początku projektu Apollo, doskonale zadawał sobie sprawę, że lądowanie człowieka na księżycu będzie epokowym wydarzeniem w meandrach historii równanym nawet z odkryciem Ameryki. Takie wydarzenie musiało posiadać swoją kronikę, która w szczegółowy sposób opisze całe to kosmiczne przedsięwzięcie dla kolejnych pokoleń. Ogromnym zaskoczeniem jednak był wybór na autora tego dzieła Normana Mailera. Wybitnego amerykańskiego powieściopisarza, eseisty, dziennikarza, scenarzysty, reżysera i niedoszłego polityka, który miał jednak dość mocno odmienne zdanie niż obecna końcem lat 60-tych władza. Był on przecież nawet aresztowany za udział w antyrządowych protestach sprzeciwiających się wojnie Wietnamskiej. Wybór jednak padł na niego, człowieka który dość mocno stąpał po ziemi i niezbyt entuzjastycznie podchodził do pomysłu wydawania setek milionów dolarów, aby wysłać człowieka na księżyc. Być może właśnie dzięki swojemu podejściu udało mu się stworzyć książkę, która nie jest tylko typową nudną kroniką, ale dziełem mających wiele do zaoferowania czytelnikowi (nawet po tylu latach od swojego debiutu).
Książka podzielona jest na czy części: Aquarius, Apollo i Wiek Aquariusa. Pierwsza z nich dotyczy wszystkiego tego, co miało miejsce przed oficjalnym startem rakiety z załogą Apollo 11. Mamy tutaj okazję zwiedzić zarówno ośrodek badań kosmicznych w Houston oraz Centrum Kosmiczne Johna F. Kennedy'ego. Dzięki mocno rozbudowanym opisom (pokazującym nawet to jak wyglądały okoliczne tereny) oczami wyobraźni można zobaczyć, jak to wszystko funkcjonowało i wyglądało. Nie zabrakło również miejsca powieszonego całej otoczce wspomnianej misji. Wywiady z astronautami i ich żonami, konferencje prasowe najważniejszych notabli NASA czy odczucia zwykłych ludzki, który byli podekscytowani całym wydarzeniem i zjeżdżali tłumnie, aby oglądać start rakiety. Autor nie boi się również wypomnieć przeszłości Wernhera von Brauna, będącego jednym z ojców amerykańskiego programu kosmicznego. O zgrozo w obecnych czasach mało to zdaje sobie sprawę z przeszłości von Brauna, dzięki któremu człowiek wylądował na księżycu. Mówiąc/pisząc na temat programów Apollo, nie wspomina się zbyt często, że wszystko to funkcjonowało dzięki człowiekowi, który przez lata wspierał pod względem naukowym Hitlera, a nawet był członkiem SS (pod koniec jego życia pojawiały się również osoby, które jawnie zarzucały mu zbrodnie wojenne, ale do samego końca był on pod ochroną tamtejszych władz).
W tej części dzieła najlepiej również jest wyczuwalny sceptycyzm autora w stosunku do samego projektu. Zastanawia się on, jaki naprawdę ma sens wysłanie człowieka na srebrny glob i czy przełoży się to jakoś na polepszenie życia na ziemi. Dziś z perspektywy czasu czytelnik może sobie zadawać te same pytania i mając wgląd w to, jak wyglądały kolejne lata, samemu postarać się odpowiedzieć na to pytanie.
Część druga to już dość obszerna i dokładna kronika całej wyprawy od momentu startu do momentu powrotu na ziemię. Transkrypty licznych dialogów, które prowadzili pomiędzy sobą astronauci lub tych pomiędzy załogą Apollo 11 a naziemną obsługą misji. Opisy wykorzystywanego sprzętu oraz całych procedur, które mieli wykonywać astronauci. Brzmi to odrobinę nudnie, ale zdecydowanie takie nie jest, zresztą Mailer dość często dodaje w tej części coś od siebie. Przeplatając suche fakty z nutką własnych przemyśleń i pojawianiem się w jego umyśle pewnej dozy ekscytacji całą wyprawą (najwyraźniej w końcu i jemu udzieliło się to całe kosmiczne szaleństwo). Porusza on tutaj wątki z zakresu filozofii, socjologii, psychologii, a nawet dotyka problemów wiary i poszukiwania celu dla istnienia człowieka.
Trzecia część dotyczy głównie samego autora i tego, jaki wpływ miała na niego cała wyprawa. W moim odczuciu jest to zdecydowanie najszybszym element książki, na całe szczęście jest on dość krótki.
Zdecydowane nie można napisać o książce, że jest łatwa, szybka w czytelni i dla każdego. Wręcz przeciwnie, przez swoją specyfikę będzie to dzieło tylko dla wybranej grupy odbiorców. Mamy tutaj do czynienia z mnóstwem suchych faktów nieustannie przeplatanych odautorską treścią, pełną wyczuwalnej ironii i nonszalancji. Właśnie dzięki takiemu zabiegowi całość czyta się o wiele lepiej niż typową kronikę danego wydarzenia, ale nie każdy będzie zachwycony taką formą literacką. Niestety jest parę momentów, w których autor zdecydowanie zbyt mocno wziął sobie do serca założenia „pisania kroniki” i opisuje również takie wydarzenia i fakty, które w sposób marginalny łączą się z wyprawą Apollo 11 i są zwyczajnie nudne. Pozbywając się tego elementu z książki, zdecydowanie można byłoby ją odchodzić o co najmniej kilkadziesiąt stron.
Na podbój księżyca to dzieło, dzięki któremu czytelnik poczuje się niczym astronauta w bezkresnym pustym i zimnym kosmosie, gdzie czekają na niego liczne zagadnienia i problemu stawiane przez autora, na które sam musi znaleźć odpowiedzi. Norman Mailer stworzył świetne dzieło, godne wydarzenia jakim było lądowanie na księżycu. Książkę, która momentami popada w surrealizm, ale jednocześnie prezentuje całą kosmiczną wyprawę jako dzieło ciężkiej pracy dziesiątek, a nawet setek ludzi. Pozycja godna polecenia dla każdego, kto szuka czegoś niesztampowego i interesuje się bezkresem kosmosu.
Radosław „Froszti” Frosztęga
Za udostępnienie książki do recenzji dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.