Otaczająca rzeczywistość daje nam wystarczająco wiele inspiracji, by na jej podstawie tworzyć zapierające dech w piersiach, grające na emocjach i zostające z czytelnikiem na długo historie. Przeszłość jest bogata w niezwykłe przypadki heroizmu, ale i makabryczne zbrodnie i niewyjaśnione po dziś dzień zagadki. To doskonały materiał dla pisarza. Niektórzy z nich, jak James Ellroy, decydują się jednak nie tyle bazować na faktach, co kreatywnie je wykorzystać, mieszając fikcję z prawdą. Na tym opiera się styl autora, metahistoryczny, który dumnie reprezentuje Czarna Dalia. Tytuł, o którym prawdopodobnie mieliście już okazję usłyszeć.
Tytułowa uwodzicielka jest centralnym punktem najmroczniejszej, najcięższej i najbardziej deprymującej powieści, jaką miałem okazję przeczytać w ciągu minionych kilkunastu lat. Akcja przenosi nas do roku 1947. Jest 15 stycznia. Policjanci otrzymują zgłoszenie o zmasakrowanych zwłokach znalezionych w zaroślach przy jednej z ulic. Ofiarą okazuje się piękna kobieta, której media szybko nadają pseudonim Czarna Dalia. Wokół zbrodni narasta szum medialny i wielu wyżej postawionych funkcjonariuszy oraz polityków próbuje wykorzystać pokazowe śledztwo do odniesienia prywatnych korzyści. Wśród wielu zaangażowanych w dochodzenie policjantów jest też słynny duet byłych pięściarzy – Ogień i Lód, a więc Lee Blanchard i Bucky Bleichert. I to właśnie z perspektywy tego drugiego obserwujemy kolejne wydarzenia, poznajemy bohaterów i tropimy tajemniczego mordercę odpowiedzialnego za najbrutalniejsze zabójstwo od dekad.
Czarna Dalia początkowo dość delikatnie wprowadza czytelnika w amerykańską rzeczywistość końcówki lat 40. XX wieku. Przez kilka pierwszych rozdziałów poznajemy głównych bohaterów i dowiadujemy się nieco więcej o realiach ich pracy. James Ellroy popisuje się świetnym stylem, rozbudzając zainteresowanie dalszymi losami dwóch byłych pięściarzy z własnymi grzeszkami na sumieniu i aspiracjami dotyczącymi kariery. Wszystko zmienia się jednak w momencie odnalezienia zwłok Dalii. Morderstwo odciska się piętnem nie tylko na opisywanej rzeczywistości, ale spycha też całą książkę na zupełnie inne tory. Od tamtego momentu zaczyna ona się zatapiać w mroku, odkrywając najgorsze ludzkie cechy i wady.
To sprawia, że Czarna Dalia nie jest lekturą, przy której można się zrelaksować. Ten świat przytłacza swoimi problemami, wszechobecnym brudem i mrokiem. Niewiele brakuje, by z kolejnych kart dało się wręcz wyczuć smród stęchlizny odwiedzanych melin, przepoconych ubrań i oddechów zionących alkoholem. Nie sposób znaleźć w publikacji choćby jednej pozytywnej postaci, którą można by z czystym sumieniem polubić i jej kibicować. Im dalej, tym każdy z przedstawionych bohaterów coraz bardziej stacza się w otchłań, poddając obsesjom i uzależnieniom.
Czarna Dalia to ciężka lektura, która jednak umiejętnie utrzymuje uwagę czytelnika. Chęć poznania prawdy o okolicznościach śmierci tytułowej kobiety, która musiała tak wiele wycierpieć, nim ostatecznie wyzionęła ducha, sprawia, że pomimo niechęci do policjantów, kontynuuje się śledztwo u ich boku. Trudno jednak mówić, by na końcu tej podróży czekała nagroda. To nie jest typ dzieła, w którym w finale słońce wychodzi zza chmur. To brutalna rzeczywistość, w której wszystkie popełnione błędy i decyzje ważą, a ich ciężar potem rzutuje na resztę życia człowieka.
Czy więc polecam Czarną Dalię? To dobrze napisany kryminał, który nie bez przyczyny zyskał uznanie na całym świecie. Kto szuka mrocznej, trzymającej w napięciu i trudniejszej powieści, powinien zainteresować się dziełem Jamesa Ellroya. Jeśli jednak na co dzień masz wystarczająco wiele negatywnych emocji i doświadczeń wokół siebie, lepiej wybierz coś mniej dołującego. Po tej książce trudno z optymizmem spojrzeć na świat.