Recenzja: Wika i gniew Oberona. Tom 1. - Froszti - 8 kwietnia 2020

Recenzja: Wika i gniew Oberona. Tom 1.

Akcja, przygoda, magia, baśniowe klimaty i cudownie wyglądająca oprawa graficzna. Tak w wielkim skrócie można zaprezentować komiks Wika i gniew Oberona. Tytuł, który zdecydowanie powinien znaleźć się na celowniku każdego miłośnika nietuzinkowych opowieści fantasy.

W pewnym tajemniczym i pełnym magii Królestwie Elfów żyła sobie piękna wróżka Tytania, która poślubiła swojego ukochanego księcia Grimma. Ich związek został pobłogosławiony narodzinami uroczej córki Wiki. Rodzinne szczęście oraz dobrobyt całego królestwa został jednak mocno zakłócony przez oszalałego ze smutku księcia Oberona, którego serce nie potrafiło sobie poradzić z odrzuceniem ze strony Tytanii. Jego armie spustoszyły tętniące życiem ziemie, sprowadzając na nie masę cierpienia i zniszczenia. Śmierć z jego ręki dosięga również księcia Grimma i jego ukochaną. W ostatnim momencie jednemu z wiernych członków dworu udaje się uratować życie malutkiej dziewczynki. Zostaje ona ukryta pośród zwykłych obywateli, nieświadoma do końca swojego pochodzenia do momentu, kiedy jej siły osiągnąć pełnie mocy i będzie gotowa na dokonanie zemsty. Początek jej wielkiego przeznaczenia rozpocznie się trzynaście lat później, kiedy to poznaje ona młodego złodziejaszka Brana.

Mamy tutaj do czynienia z pierwszym albumem tetralogii, w której morderstwo, tyrania, miłość, smutek, żal i zemsta, łączą w jeden spójny i mocno zachwycający baśniowy scenariusz. Dość często komiksy zaliczane do grona szeroko pojętego „fantasy” czerpią mniejszą lub większą inspirację z innych dzieł popkulturowych. Nie inaczej jest i w tym przypadku, gdzie Thomas Day i Olivier Ledroit postanowili dość sporo zapożyczyć z dotychczasowego artystycznego (i nie tylko) dorobku ludzkości, tworząc naprawdę mocno nietuzinkowe dzieło. Znajdziemy tutaj nawiązania do klasycznych opowieści braci Grimm (wilkołaki, trzy małe świnki…), legend arturiańskich (Avalon), twórczości Williama Szekspira (Sen nocy letniej), dzieł Tolkiena (projekty niektórych postaci i miejsc), okresu Wiktoriańskiego (projekty strojów i wnętrz), gotyku (pewne akcenty widoczne w min. w architekturze) i stempunku (technologia i niektóre bronie). Jakby tego wszystkiego było mało, dość wyraźnie zaakcentowany jest tutaj również sensacyjny styl komiksu.

Mocno specyficzna mieszkanka tworząca niesamowitą baśń dla dorosłych, obok której trudno przejść obojętnie. Owszem można zarzucić tytułowi odrobinę zbyt małą autorską odtwórczość w kwestii historii, ale doskonale przykryte jest to umiejętnym łączeniem sprawdzonych już schematów. Wydarzenia ukazana w pierwszym albumie serii następują do sobie w sposób dość dynamiczny, nie pozwalając czytelnikowi ani na sekundę poczuć się znudzonym. Świetnie prezentuje się tutaj główna bohaterka serii, która dopiero odkrywa swój magiczny potencjał tak samo, jak swoje przeznaczenie i wyraźnie jej postać będzie ewoluowała w kolejnych odsłonach. Nie zabrakło tutaj również małych wstawek humorystycznych czy nutki pikanterii.

Integralną i jednocześnie najbardziej widowiskową częścią dzieła jest jego oprawa graficzna. To, co przygotował dla miłośników komiksów Olivier Ledroit, dosłownie zapiera dech w piersiach. Każda strona i każdy osobny kadr to małe dzieło sztuki, od którego trudno oderwać wzrok. Bogactwo szczegółów i kolorów dosłownie przytłacza (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), tworząc hipnotyzująco urokliwe prace będące doskonałym uzupełnieniem treści fabularnej. Jedyny element, do którego można się przyczepić to odrobinę zbyt mocna ekspozycja cielesności w niektórych fragmentach komiksu (szczególnie jeśli pamięta się o tym, że bohaterka ma zaledwie 13-lat).

Wika i gniew Oberona to niebywale ekscytująca i mocno wciągająca opowieść fantasy, która porywa czytelnika w swój magiczny świat, zapewniając mu masę niezapomnianych wrażeń, pozwalając jednocześnie zapomnieć o troskach dnia codziennego. Tytuł godny uwagi dla każdego, kto poszukuje nietuzinkowych i baśniowych komiksów nastawionych na zapewnienie odbiorcy należytej dawki relaksu i rozrywki.

Radosław Frosztęga




Froszti
8 kwietnia 2020 - 11:18