Bez zbędnych formalności i przydługawych wstępów. Zapraszam do zapoznania się z recenzją kolejnych pięciu tomików mangi „Magi: The Labyrinth of Magic”, która z każda kolejną częścią jest coraz lepsza i wywołuje na twarzy czytelnika szczery szeroki uśmiech zadowolenia.
Zdobycie kolejnego labiryntu okazało się trudniejsze, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Kiedy cała sytuacja wydawała się już opanowana, na scenie pojawiła się inna grupa, która nie miała zamiary pozwolić bohaterom na bezpieczny powrót do domu. Posiadając naprawdę potężne „mroczne naczynia”, stali się oni trudnym wrogiem do pokonania. Tomik jedenasty to nic innego jak mocna, widowiskowa i bardzo dynamiczna walka na miecze, zaklęcia i inne formy oręża. Każda kolejna strona porywa tutaj czytelnika w wir niesamowitych wydarzeń, które zapewniają gigantyczną dawkę relaksu. Zarówno Aladyn, Alibaba, jak i reszta towarzystwa, dzięki tej walce uświadamia sobie, że czeka ich jeszcze naprawdę wiele pracy i poświęceń, jeśli chcą stać się naprawdę silni. Cała akcja pokazana w opisanym tomiku, doskonale pokazuje jak manga ewoluuje. Autorka początkowy koncept łatwej, prostej, dynamicznej i przyjemnej przygody, porzuciła mniej więcej w połowie pierwszej dziesiątki tomików. Każda kolejna część stawała się coraz bardziej dosadna, mroczniejsza i przepełniona głębszą treściom. Krew, walka, demony przeszłości, wizja nieuniknionej nadchodzącej wojny i mangi, którzy mają w tym znaczący udział. Do tego dochodzi wielka tajemnica, która napędza ciekawość czytelnika i skłania go dalszej lektury.
Tomik dwunasty daje odrobinę wytchnienia, jeśli chodzi o dynamiczne potyczki z przeciwnikami, co nie oznacza, że walki nie ma tutaj w ogóle. Jest tutaj jej odpowiednia ilość, jednak to inne elementy scenariusza odgrywają tutaj bardziej znaczące role. Polityczne intrygi, umiejętne „wykorzystywanie” nadążających się okazji i ludzi, mroczniejsza strona Sinbada, powoli ujawniające się tajemnice rządzące całym światem, to tylko część tego, co można znaleźć w zebranych rozdziałach. Jedne problemy się rozwiązują, ale na ich miejsce pojawia się cała masa nowych wyzwań. Każdy z bohaterów w przyszłości będzie miał do odebrania wielką rolę w kreowaniu historii świata, zanim jednak to nastąpi, muszą oni się na to odpowiednio przygotować.
Trzynasty i czternasty tomik stają się preludium do nowej wielkiej przygody, która będzie czekać na każdego z bohaterów z osobna. Losy przyjaciół będą musiały się rozdzielić, jeśli każdy z nich chce stać się naprawdę potężny i gotowy na przyszłe wyzwania. Aladyn, Alibaba, Morgian, Hakury i księżniczka Kougyoku, wyznaczają sobie dosyć ambitne cele, do których będą dążyć za wszelką cenę. Nowa ekscytująca podróż musi jednak zacząć się od w solidnej „rozwałki”, jeśli środkiem transportu jest statek, to wrogiem nie może być nikt inny jak krwiożerczy piraci. Samo pokonanie oponentów to jednak zdecydowanie za mało. Autorka musiała przygotować głębszą treść, w której nic nie jest tylko czarno-białe i zawsze za pewnymi czynami kryje się pewna „mroczna przeszłość”. Ostatnia wspólna walka, ujawnia również zupełnie inne podejścia do świata, które w przyszłości mogą stać się zarzewiem pewnych nieporozumień. Na nowej drodze Aladyna pojawią się postacie, które będą mieć ogromny wpływ na przyszłość całego znanego świata. On sam dociera do miejsca przeznaczenia, gdzie zaczyna pobierać magiczne nauki. Młody „Magi” pragnąć, stać się jeszcze potężniejszym, będzie musiał się wylać z siebie spore ilości potu. Szczególnie że „nauczycielka” okaże się naprawdę wymagająca pod wieloma względami.
Tomik piętnasty w dosyć umiejętny sposób będzie przeskakiwać pomiędzy kolejnymi bohaterami (Alibaba, Morgian, Aladyn, Hakury, Kougyoku), w znaczącej jednak części skupiając się bardziej na dwóch pierwszych postaciach. Każde z nich dociera do ostatecznego punktu swojej podróży, gdzie zaczyna dopiero się ich prawdziwe wyzwanie. Próba stania się silniejszy, chęć odnalezienia własnego miejsca na ziemi, pogrążająca duszę w odmętach mrocznych mocy chęć zemsty, pragnienie ukształtowania wspaniałego świata, w którym każdy będzie szczęśliwy. Różne cele i różne sposoby spełnienia swojego „przeznaczenia”.
Każdy, kto zalicza się do grona wielbicieli gatunku shounenów, sięgając po „Magi”, będzie zdecydowanie zachwycony, pochłaniając kolejne części z niekłamaną przyjemnością. Autorka stworzyła dzieło, które co prawda nie jest czymś rewolucyjnym (biorąc pod uwagę całą masę podobnych pozycji), jednak mające w sobie to „coś”, co oczarowuje tłumy fanów. Opisany już wcześniej niesamowity klimat komiksu, łączący w sobie dynamiczną przygodę z mroczniejszymi elementami scenariusza, dodatkowo świetnie współgra to ze sprośną warstwą humorystyczną. To właśnie intensywna filuterność dzieła sprawia, że manga odróżnia się od konkurencji i staje się naprawdę doskonałym narzędziem do zapewnienia prostej, ale intensywnej rozgrywki. Nie ma się również do czego przyczepić, jeśli chodzi o postacie, które są naprawdę świetnie wykreowane. Różnorodne charaktery, kształtowane przez traumę przeszłości, mocno ze sobą kolidują, jednak dają ponieść się mocy „przyjaźni”, która może zmienić ich postrzeganie świata.
Na temat warstwy artystycznej nie ma większego sensu się rozpisywać, gdyż od samego początku prezentują się ona tak samo. Prosta, ale urokliwa kreska, staje się podstawą wszystkich rysunków, które momentami potrafią oczarować swoją głębią i dbałością o szczegóły.
Nie wiele można napisać również na temat rodzimego wydania, które jest dokładnie takie, jak powinno być. Poprawne tłumaczenie, dobra jakość druku i pięknie wyglądające obwoluty. Jedyne, do czego można się przyczepić to wielkość czcionek w niektórych dymkach, jednak pewnych ograniczeń „wielkościowych” nie można było tutaj przeskoczyć.
„REWELACJA” – chyba najlepsze i jedyne możliwe określenie, podsumowujące recenzowane tomiki. Jak na razie seria zachwyca na wielu płaszczyznach i niewiele wskazuje na to, aby coś miało się w tej kwestii zmienić.
Radosław Frosztęga
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnię tytułu do recenzji.