Pierwsza połowa roku już za nami, tymczasem czuję się tak, jakby rok 2020 dopiero miał się zacząć. W jego trakcie powinienem już przynajmniej kilka razy umrzeć na śmiercionośny wirus, dowiedziałem się też o tym, że nie kończę gier wideo, nie piszę już blogów oraz co jest grą roku, pomimo tego, że do jego końca mamy jeszcze blisko ponad 170 dni.
Przez ten okres udało mi się kupić kolejny sprzęt do kolekcji, 3DSa, masę gier w pudełkach i cyfrze. Jedna amerykańska firma zgubiła gdzie moją przesyłkę, tłumacząc się utrudnieniami związanymi z panującą obecnie na świecie pandemią. Zostałem oszukany na fejsie w jednej grupie handlowej, a na Ebayu założono mi dwie sprawy o niezapłacenie za zakupiony towar, bo chciałem sprawdzić tylko ceny jednej gry, które poszybowały w górę po dodaniu koszmarnie wysokich opłat importowych za towar z USA. Wszystko na szczęście zakończyło się pozytywnie i zdobyłem wreszcie moje ukochane Parasite Eve na płycie, które przeszedłem piąty raz w życiu.
Jak wygląda mój bieżący rok z grami? Na pewno nie mam tyle czasu na granie co w latach ubiegłych, co jest ściśle związane z moimi obowiązkami zawodowymi. Gdy wstajesz po piątej rano i dopełniasz formalności związane z obsługą klienta do osiemnastej, to czasu na granie pozostaje niewiele. Staram się jednak coś odpalić od czasu do czasu i skończyć. Moja kupka wstydu jest coraz większa i mogę ją już liczyć w setkach gier, ale jeśli zajrzycie pod poniższy link, to zobaczycie, że coś jednak w tym roku przeszedłem. Nie jest to może jakaś imponująca liczba, ale dopóki mogę grać w to, co mnie interesuje, zaskakuje, przeraża lub wzrusza do łez, nie widzę powodów do narzekania.
https://www.exophase.com/user/squaresofter/
W ostatnich dniach ukończyłem przede wszystkim wyborny remake Final Fantasy VII, którego przechodzę obecnie drugi raz, tym razem na najwyższym poziomie trudności. Łatwo nie jest, bo ławki do odpoczynku nie regenerują już punktów magii. Nie wolno też korzystać przez całą grę z przedmiotów, więc kluczowe jest rozwijanie materii, jej odpowiedni dobór oraz natychmiastowe reagowanie na sytuację na polu walki. Istotne są także manuskrypty, bez których nawet nie warto startować do najgroźniejszych bossów w późniejszych etapach gry.
Równie mocno co remake przygód Clouda, Tify, Aerith i spółki oczarowało mnie także Higurashi, które z miejsca stała się jedną z moich ulubionych historii z dreszczykiem, z jakimi miałem kiedykolwiek przyjemność. Mam w niej 90 godzin na liczniku a ukończyłem dopiero dwa z ośmiu rozdziałów. Będzie dobrze jak wyrobię się z tym himazawskim horrorem do końca roku.
Nie o tym jednak chciałem dzisiaj pisać.
W ostatnich dniach na PlayStation Store mamy do czynienia z kolejną promocją na gry wideo, a że zostało mi jeszcze trochę grosza po ostatniej wypłacie zajrzałem tam z nadzieją, że znajdę coś dla siebie. Jedną z takich gier było Steins;Gate Elite, a więc nowa wersja legendarnej już historii o podróżach w czasie, która debiutowała ponad dekadę temu na X360. W wersji Elite zamieniono oryginalne projekty postaci na te z anime i wydano to ponownie na rynek. Prawdopodobnie nigdy nie zdecydowałbym się na powtórny zakup Steins;Gate, z którym spędziłem wcześniej 240 godzin i przez blisko trzy lata walczyłem o uzyskanie najlepszego zakończenia, ale przypomniał mi się jeden drobny szczegół, o którym wspominał mi kiedyś jeden znajomy. Chciałem z tej okazji pozdrowić kw4sa.
Co to za szczegół? Chodzi o Linear Bounded Phenogram, a więc zbiór miniopowieści wszystkich członków laboratorium z oryginalnego Steins;Gate. Przez wiele lat uważałem go za nic nieznaczący spin off głównej historii. Tymczasem wychodzi na to, że to nie tylko Steins;Gate 0 kontynuuje wątki liźnięte tylko w pierwowzorze.
Na chwilę obecną ogrywam drugą taką miniopowieść i jestem zdruzgotany tym, jak potraktowano w ekranizacji anime historię Daru. Mogę napisać, że w zasadzie ją pominięto, tak jak historie wszystkich dziewcząt z wyjątkiem Kurisu.
Phenogram nie tylko dopowiada pewne rzeczy w historii Okarina i implikacjach etycznych wynikających z zabawy w Boga Czasu. Pokazuje także historię uniwersum Steins;Gate z perspektywy wszystkich pozostałych głównych bohaterów i śmiało mogę napisać, że jest to kontynuacja Steins;Gate, na którą czekałem, a której nigdy nie doświadczyłem podczas ogrywania zerówki.
Wystarczyła jedna rozmowa Okarina z Kurisu, jedno tutturu Mayuri i jeden wypadek Daru na konwencie otaku i znów poczułem się jak w domu.
Linear Bounded Phenogramu nie da się kupić oddzielnie poza Japonią, więc zakup Steins;Gate Elite był niejako moim obowiązkiem, podobnie jak zakup Dr. Peppera, bo bez tego napoju cienki byłby ze mnie podróżnik w czasie.
Nie będę rozpisywał się szerzej na temat fabuły tej kontynuacji, bo musiałbym się uciec do potwornych spoilerów. Napiszę jedynie, że miałem już łzy w oczach i przypomniały mi się wszystkie powody, dla których pierwszy Steins;Gate do dziś uznaję za ulubioną grę poprzedniej generacji i za najlepszą historię dotyczącą podróży w czasie, jaka wystąpiła w grach wideo.
Druga połowa roku zapowiada się wybornie. Mam nadzieję, że również i dla Was. Dajcie znać w komentarzach, czy ogrywacie obecnie jakieś fajne tytuły. Z mojej strony to tyle na dziś.