Na rynku mamy całą masę książek historycznych poświęconych Armii Czerwonej. Jedne z nich można zaliczyć do grona świetnych, inne swoją formą pozostawiają wiele do życzenia. Jak na ich tle wypada książka Wojna Iwana. Armia Czerwona 1939-1945 autorstwa C.Merridale?
Publikacja nie należy już do najnowszych tytułów, powstała ona pierwotnie w 2005 roku, aby dwa lata później ukazać się po raz pierwszy na naszym rynku. Rok 2020 przynosi jednak wznowienie książki w gustownej twardej oprawie, dając tym samym miłośnikom historii możliwość ponownego zapoznania się z tą pozycją. Zachętą do sięgnięcia po dzieło brytyjskiej historyczki Catherine Merridale, mogą być pozytywne recenzje zarówno środowiska naukowego jak zwykłych czytelników. Już teraz mogę napisać, że wystawiane pozytywne oceny nie były zbytnio przesadne i książka broni się pod względem zarówno technicznym, jak i merytorycznym, chociaż nie uniknęła kilku mniejszych wad.
W dużym uroszczeniu recenzowana publikacja to rozbudowany obraz żołnierza Armii Radzieckiej w latach 1939-1945. Nie ma się jednak tutaj co spodziewać szczegółowych opisów samego militarnego aspektu tego okresu. Autora w głównej mierze skupiła się na ludziach, uczestnikach tych krwawych wydarzeń, którzy żyli i ginęli jako malutkie trybiki wielkiej machiny. II Wojna Światowa pochłonęła dziesiątki milionów istnień, zarówno cywili, jak i żołnierzy, którzy dosyć często ginęli od bezsensownych rozkazów.
Już na sam początek książki pojawia się pewna wada (*przynajmniej dla rodzimego czytelnika). Autora rok 1939 i 1940 potraktowała dosyć płyto, bardziej skupiając się na późniejszych latach. Sam początek wojny jest tutaj opisany mocno szczątkowo, a temat napaści 17 września na Polskę, jest jedynie drobną informacją. Już trochę więcej miejsca poświęcono wojnie z Finlandią, chociaż i tak jest to temat mocno okrojony. Największy nacisk położony jest tutaj na tak zwaną „wojnę ojczyźnianą”, jak Rosjanie określają lata 1941-1945.
Książka Wojna Iwana stara się zburzyć ogólnie przyjętą Rosyjską narrację bohaterskiego żołnierza armii czerwonej. Tak samo rozprawia się z władzą tamtego okresu, która daleka była od przypisywanej sobie wspaniałości. Catherine Merridale ukazuje żołnierzy jak zwykłych ludzi, którzy byli traktowani przez władze jak przysłowiowe „mięso armatnie”. Rozkazy z Moskwy dla większości oficerów to była rzecz święta, więc niezważająca na liczebne straty zmuszali oni podległych sobie ludzi do nadludzkiego wysiłku. To właśnie przez decyzje „szaleńców” często dochodziło do sytuacji, gdzie niepotrzebna śmierć zbierała swoje ogromne żniwo. Określenie „szaleńcy” lub „psychopaci” jest tutaj jak najbardziej adekwatne, bo jak można nazwać inaczej kogoś, kto rozkazuje swoim ludziom przeprasza przez pole minowe w celu jego oczyszczenia, szturm frontowy na gniazdo karabinu maszynowego czy przeprawę przez rzekę, gdy większość ludzi nie potrafi pływać?
Ukazuje ona w swojej pracy psychiczną metamorfozę ludzi, na których wpływ miała nie tylko sytuacja frontowa, ale również wszechobecni oficerowie NKWD czy funkcjonariusze Smierszu, który cały czas dbali o wielką dawkę propagandy i podsycanie nienawiści do wroga. Wszystko to musiało mieć jakiś wpływ na stan psychiczny ludzi. W pewnym momencie przynajmniej cześć z nich wyzbyła się typowo ludzkich cech, stając się prawdziwymi bestiami szalejącymi na ziemiach wyzwalanych. Autorka na całe szczęście nie próbuje ich w ten sposób usprawiedliwiać, wręcz przeciwnie dosadnie opisuje on całkowity brak dyscypliny w szeregach Armii Czerwonej, oraz przyzwolenie z góry na dokonywanie przerażających zabroni.
Autorka w swojej prawie 500 stronicowej książce stara się również pokazać różne podejście żołnierzy do wspomnianej propagandy i oficerów politbiura, dla których często wyzwaniem nie była sama walka z przeciwnikiem, a zdobycie kawałka jedzenia. Ciekawym dodatkiem jest tutaj również pokazanie ich sposób na stres w postaci pieśni, wierszy czy pamiętników, w których było mnóstwo niecenzuralnych określeń. Na sam koniec książki, można poznać w mocnym skrócie dalsze losy frontowców, którzy nagle przestali być potrzebni ojczyźnie i zostali, pozostawi w wielu przypadkach sami sobie.
Całą swoją pracę Catherine Merridale oparła na dokumentach udostępnionych po otwarciu niektórych państwowych archiwów, listach, pamiętnikach czy rozmowach z uczestnikami walk. Dobierając i redagując poszczególne źródła, starała się ona być mocno obiektywna w swojej pracy, co jej się udało. W kilku jednak drobnych fragmentach jej wiara w słowo pisane była moim zdaniem troszkę zbyt naiwna. Przykładowo uwierzenie, że kobiety dołączane do armii, nie spotykały się nigdy z nieprzyjemnościami ze strony mężczyzn. W kilku miejscach ma ona również problemy natury faktograficznej, przez co pewne fragmenty mogą wydawać się bełkotliwe. Są to jednak malutkie wpadki, które nie zmieniają końcowej bardzo pozytywnej oceny.
Dodatkowo należy wrócić uwagę na stosowną tutaj nowomowę historyczną (co oczywiście nie jest błędem w rozumieniu obecnej historii). Określenia faszyści, hitlerowcy, naziści jest tutaj nagminne, sama nazwa Niemcy jest unikana za wszelką cenę.
Książka to naprawdę solidny kawałek lektury, który warto polecić każdemu miłośnikowi historii, który chciałby poznać lepiej oblicze frontu wschodniego.
Radosław Frosztęga