Najlepsze Gry 15-lecia - squaresofter - 22 grudnia 2020

Najlepsze Gry 15-lecia

Witam wszystkich. Bardzo długo myślałem nad przygotowaniem własnej topki dekady. Czekałem na premiery najważniejszych gier w tym roku, zwlekałem z podjęciem tego tematu, aż wreszcie trafiła się szansa na realizację tego przedsięwzięcia. Zamiast dekady wybrałem dłuższy okres czasu, bo piętnaście lat, dzięki temu mogłem zahaczyć w swoim zestawieniu o gry z mojej ulubionej generacji konsol. Przez tak długi okres czasu wiele się zmieniło. Kiedyś dosłownie każdy nowy gamingowy sprzęt był moim priorytetem, aż w końcu zrozumiałem, że nawet gdybym kupił wszystkie konsole do końca życia, to i tak ominęłyby mnie wspaniałe gry pecetowe. Mając na myśli te ostatnie, nie chodzi mi wcale o tak zwane najlepsze gry pecetowe, które wypada znać, bo inaczej nie jesteś prawdziwym graczem. Uważam, że granie w ulubione gry innych graczy nie jest tak ważne dla gracza, jak posiadanie własnego podejścia do gier oraz przede wszystkim gamingowych preferencji.

Jedynym i najlepszym kryterium przy tworzeniu takich zestawień jest to, co sami lubimy, a nie wysokość przychodów, klikalność lub rozpoznawalność danej produkcji. To nie wybory, w których wygrywają najpopularniejsi. Nie jestem udziałowcem konkretnych firm zajmujących się grami, nie jestem także członkiem zarządu w jakiejś korporacji. Jestem po prostu graczem, i to takim, który lubi rozmawiać z innym graczami o tym, co lubią, nie bojąc się przy tym dorzucić trzech groszy od siebie. Dlatego też tym właśnie będzie poniższe zestawienie. Jeśli i Wy chcecie podzielić się Waszymi ulubionymi grami 15-lecia, to oczywiście zapraszam do komentarzy.

15.The World Ends With You (2008, NDS)

TWEWY był naprawdę wyjątkowym tytułem. Gdy w innych rpgach wystarczy naciskać jeden przycisk, żeby przejść grę, tutaj musieliśmy rysować przeróżne pola ochronne wokół bohaterów lub ataki, żeby zaatakować w określony sposób. Mogliśmy także kierować niezależnie od siebie dwójką bohaterów na ekranach konsoli, a że sama gra została umiejscowiona w settingu urbanistycznym, to mogliśmy ubierać się w modne ciuchy, jeść miejscowe przekąski, czy rywalizować z innymi graczami o kolejne przydatne przypinki, z których wyzwalaliśmy specjalne moce, mające nam pomóc przetrwać w grze na śmierć i życie. Na uwagę zasługiwały też bardzo dobre śpiewane piosenki, które rozgrzewały przenośną konsolę Nintendo do czerwoności. Wszystko to sprawiło, że otrzymaliśmy grę jedyną w swoim rodzaju, która doczekała się nawet kilku portów, ale jeszcze żaden z nich nie zbliżył się stanem technicznym do ndsowego oryginału.

14.Gears of War (2007, X360)

Jedna z tych gier, która zdefiniowała na nowo gatunek strzelanin trzecio-osobowych. Wzorowana na Resident Evil 4 produkcja nie tylko zachwycała w momencie premiery oprawą graficzną, ciężkim klimatem, projektami przeciwników, a nawet projektami broni, jak chociażby lancerem, będącym skrzyżowaniem karabinu maszynowego i piły łańcuchowej. Gears of War spopularyzował przede wszystkim gatunek strzelanin, w których trzeba chować się za osłonami, ale nagradzał także graczy na idealne przeładowania broni. Jeśli dodamy do tego kapitalny tryb dla wielu graczy oraz kooperację, to mieliśmy tytuł wart zakupu konsoli, w którym mogliśmy znakomicie się bawić ze znajomymi przez całe miesiące lub nawet lata.

13.Wiedźmin 3: Dziki Gon (2015, PS4)

Wiedźmin 3 jest pierwszą polską produkcją AAA, która potrafiła konkurować z największymi i najlepszymi tytułami w branży gier wideo. Osiągnęła ogromny międzynarodowy sukces, więc nawet ja uważałem ją przez jakiś czas za grę dekady. Skończyłem cztery razy wątek główny, przeszedłem kilka razy dodatki i z każdym kolejnym razem zachwycałem się jej klimatem, bohaterami i fabułą. Z biegiem czasu zacząłem zrozumiałem jednak, że ma też wady. Pytajniki na Skellige, glitche uniemożliwiające ukończenie zadań oraz marnujące kilkadziesiąt godzin gry, czy system walki, który nie dawał żadnego wyzwania nawet na najwyższym poziomie trudności, wymagając jedynie ciągłego używania znaku Quen oraz zdolności wydłużającej czas działania spożywanego jedzenia sprawiły jednak, że z biegiem lat gra traciła coraz więcej w moich oczach. Pewnie, gdybym przeszedł ją piąty raz, to zapomniał bym o tym wszystkim, ale życie nie znosi próżni, a najgorsze co można zrobić w życiu gracza, to nie szukać w grach czegoś nowego.

12.Jade Empire (2005, Xbox)

Chociaż dzisiaj trudno w to uwierzyć, to BioWare był kiedyś jedną z firm produkującą najlepsze gry rpg na rynku, a Microsoft inwestował w nowe marki, które nie były oparte na multiplayerze.

Jade Empire było pięknym pożegnaniem Xboxa. Rpgów opartych na średniowiecznym settingu mieliśmy bez liku. Trudno jednak byłoby wskazać tytuł oparty na wschodnich sztukach walki i utrzymany w orientalnej konwencji.  Jeśli dodamy do tego ciekawy scenariusz, który potrafił zaskoczyć, albo misje poboczne polegające przykładowo na wskazaniu zalet kultury wschodniej nad zachodnią, to jawi się przed nami obraz jednej z najwybitniejszych produkcji tego studia, które w ciągu kilku lat potrafiło stworzyć na konsole Microsoftu KotOR, Jade Empire i Mass Effect. Czuję ogromny smutek, że wizjonerzy odpowiedzialni za te wyjątkowe produkcje opuścili swoje gniazdo i porzucili swoje dziecko na pastwę EA.

11.Persona 3 FES (2008, PS2)

Był kiedy taki czas, że nie widziałem zupełnie nic o uniwersum i systemie Shin Megami Tensei, ale gdy z biegiem czasu ograłem już większość jrpgów z PS2, kolejna generacja była już w rozkwicie, to logiczne było, że prędzej czy później trafię też na serię, która zaczynała jako spin off SMT, a poprzez dodanie doń elementów społecznościowych znanych wcześniej chociażby z takich serii jak Sakura Wars lub Sims przeobraziła się z biegiem lat w najbardziej rozpoznawalną markę Atlusa.

Dlaczego więc w moim zestawieniu znalazła się jej trzecia odsłona, która nawet przez największych jej fanów uchodzi za archaiczną? Wszystko przez to, że panuje w niej przygnębiający klimat zbliżającego się powoli końca świata. Bohaterowie tej opowieści walczą nie tylko o dusze ludzi, ale również ze swoim smutkiem oraz bólem wynikającym z poczucia straty.

W trzeciej części zawsze o wszystko było trudniej i chociaż uważam, że dodatkowe historie z bohaterami  Persony 3 nigdy nie powinny mieć miejsca, bo obracają wniwecz idealne zakończenie gry, czyniąc je niekanonicznym, to ciężko mi było przejść obojętnie nad losem Aigis, Mitsuru, Yukari i reszty. Z biegiem lat, gdy seria Final Fantasy podupadła na jakości, to właśnie mało znana wcześniej seria jrpg Atlusa dumnie dzierżyła tron najlepszej serii jrpg, i to wszystko zaczęło się właśnie od trzeciej odsłony Persony.

10.Clannad (2015, PC + 2018, PS4)

Clannada nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu. Gry z gatunku visual novel nie należą do zbyt trudnych, bo przecież zazwyczaj w nich czytamy i od czasu do czasu podejmujemy jakąś decyzję. Tutaj zaś wybory atakują nas z każdej strony, więc jeśli kiedykolwiek zechcemy dobrnąć do drugiej części tej chwytającej za serce opowieści, to musimy najpierw poznać ją na wylot.

Moje pierwsze zetknięcie się z tą pozycją było całkowitą porażką, bo gdy wydawało się, że jestem na właściwej ścieżce, to okazało się, że przez jedno niedopatrzenie nie mogę jej nawet dokończyć. W przeciwieństwie do innych gier mamiących nas wizją wyborów, wpływających na losy poszczególnych bohaterów, wybory w tytule reprezentującym podgatunek nakige, a więc gier stworzonych po to, abyśmy w ich trakcie płakali, decydują o wszystkim i często jest tak, że chęć poznania danej osoby skończy się na tym, że nigdy nie spotkamy lub nie dowiemy się nic o pozostałych.

Clannad to zatem historia pełna odnóg fabularnych, która z pozoru przypomina zwykły symulator randkowy, a dopiero później okazuje się, że jest w zasadzie historią o ludzkich sprawach, i nic co ludzkie, nie jest jej obce.

9.Red Dead Redemption (2010, PS3)

Od małego uwielbiałem westerny. Historie o twardych facetach, którzy na własną rękę wymierzali sprawiedliwość fascynowały mnie od zawsze, dlatego, gdy po strasznym zawodzie, jakim było dla mnie GTAIV, zagrałem w Red Dead Redemption, to nie mogłem się nadziwić temu, jak ten temat potraktował Rockstar. Historii Johna Marstona nie zapomnę chyba nigdy do końca życia, jak zresztą każdej traktującej o honorze oraz o tym, ile należy zań zapłacić. Absolutny klasyk i jedna z moich ulubionych produkcji Rockstara, nie tylko w kwestii budowania świata Dzikiego Zachodu, ale przede wszystkim w kwestii samej historii, której nie spotkacie w pierwszej lepszej grze wideo.

8.Metroid Prime Trilogy (2009, Wii)

Metroid Prime Trilogy to dowód na to, z jakim pietyzmem ludzie z Nintendo traktowali implementację sterowania za pomocą kontrolerów ruchowych w ich najważniejszych markach oraz na to, jak należy robić edycje kolekcjonerskie.

Wielu graczy pecetowych powie, że nie wyobraża sobie grania w fpsy bez myszki. Gracze konsolowi robią to od ponad dwudziestu lat za pomocą pada, natomiast ludzie z Retro Studios przeszli samych siebie i pokazali wszystkim, że da się w nie grać także za pomocą Wii Remote’a, wskazując nim konkretne punkty na ekranie telewizora. Na wielkie uznanie zasługuje też fakt, że twórcy nie upychali do swojej kolekcjonerki majtek, pluszaków, plastikowych figurek, ani innego zbytecznego szmelcu.  Podarowali graczom dwie dodatkowe gry z GameCube’a i tak oto powstała jedna z najlepszych trylogii w historii, trylogia o nieustraszonej kosmicznej łowczyni Samus Aran, która nie spocznie, póki nie pokona wszystkich kosmicznych piratów, metroidów i jej arcynemezis, Meta Ridley. Doskonale przemyślane wyposażenie protagonistki, przeciwnicy, u których trzeba najpierw znaleźć słabe punkty, aby ich pokonać oraz niezapomniane starcia z bossami czynią z Metroid Prime Trilogy jedną z najlepszych składanek strzelanin pierwszoosobowych w historii gatunku.

7.Super Mario Galaxy (2007, Wii)

W czasach, gdy japońscy developerzy byli wyśmiewani przez graczy z Zachodu, którzy często powtarzali, że jdev się skończył, w czasach, gdy rynek między sobą miało podzielić Sony z Microsoftem, liderem branży zostało Nintendo, które spopularyzowało na rynku gier kontrolery ruchowe. Nawet do dziś spotkacie osoby, które źle wspominają ten okres. Ja pamiętam jednak, że były to czasy narodzin kosmicznego Mario, Rosaliny i jej przeuroczych lum. Super Mario Galaxy był nie tylko bardzo dobrym platformerem, był przede wszystkim grą świetnie wykorzystującą stworzone specjalnie dla niej kontrolery ruchowe, coś, co w wielu przypadkach nie miało miejsca w najważniejszych produkcjach u konkurencji.

6.Demon's Souls (2009, PS3)

Gra, która odmieniła branżę gier wideo i przez ostatnią dekadę znalazła całą masę naśladowców. Wystarczyło, że fan Berserka wydał tytuł w epoce samograjów, który nie trzymał graczy za rączkę i bezlitośnie karał ich za błędy. Ponury setting Boletarii, multiplayer oparty w swych podstawach na Diablo II i niepowtarzalne pojedynki z bossami zapewniły Demon’s Souls nieśmiertelność, i to pomimo nieprzychylnych recenzji w japońskich pismach branżowych oraz samego Sony do wydania tego niezwykłego przedstawiciela z gatunku dark fantasy na Zachodzie.

5.Xenoblade Chronicles (2011, Wii)

Podczas poprzedniej generacji konsol japońscy developerzy byli obiektem drwin i żartów, o czym już wspominałem. Wielu graczy spisało ich na straty, tak jak swojego czasu Squaresoft spisał na starty jednego ze swoich najlepszych twórców, Tetsuyę Takahashiego. Tymczasem ojciec Xenogears, trylogii Xenosaga oraz serii Baten Kaitos pokazał pazur, tworząc produkcję która czerpała z najlepszych japońskich gier poprzedniej dekady, a więc Final Fantasy XII, Persony oraz Shadow of the Colossus. W ten sposób narodziła się pełna wzruszających scen historia o prastarej walce tytanów, Bionisa i Mechonisa, w której pierwsze skrzypce grała broń pozwalająca widzieć przyszłość.

4.Final Fantasy XIV + Heavensward + Stormblood + Shadowbringers (2014-2019, PS4)

Po ograniu pierwszej gry z tego jednego z najlepszych japońskich cyklów fantasy kilkanaście lat temu, zacząłem przechodzić je hurtowo. Wszystko zmieniło się za sprawą FFXIII, które delikatnie mówiąc rozczarowało mnie do takiego stopnia, że przez kilka ostatnich lat zupełnie skreśliłem tą serię z notesu, obwiniając za jej kiepski stan wydawcę. Dlatego też byłem w ciężkim szoku, gdy zobaczyłem, że ostatnie rozszerzenie Czternastki ma oceny na poziomie najlepszych odsłon tej serii. Wbrew swoim zasadom, że nie ruszę tytułu z abonamentem udałem się w nieznany świat Eorzei i było to jedne z najlepszych pięciu miesięcy jakie spędziłem z grami wideo, pełne smutku i radości oraz niedowierzania, że gra mmo potrafi dać tyle satysfakcji podczas zabawy z innymi fanami Final Fantasy i posiada scenariusz lepszy niż większość rpgów przeznaczonych dla pojedynczego gracza.

3.Okami (2007, PS2)

Wiele osób zastanawia się od przeszło trzydziestu lat, która odsłona serii The Legend of Zelda jest najlepsza. Nigdy nie miałem problemu z tym zagadnieniem. Od kiedy zagrałem w historię o bogini Słońca, Amaterasu, wszystko się u mnie rozjaśniło. Do dziś nie mogę uwierzyć, że studio składające się z najlepszych programistów Capcomu stworzyło produkcję wyglądającą jak żywe malowidło, która wlała tyle ciepła w moje serce.

2.Steins;Gate (2015, PS3)

Jedna z najważniejszych gier mojego życia, która oswoiła mnie z gatunkiem visual novel. Debiutowała na X360 i pewnie przeszłaby bez echa, gdyby nie świetne anime, którego się doczekała. Widzowie z Zachodu tak oszaleli na punkcie Okarina i pozostałych członków akihabarskiego laboratorium, w którym stworzono maszynę czasu, składająca się z mikrofali i telefonu komórkowego, że jakiś rezolutny wydawca podjął się niemożliwego zadania i doprowadził do zachodniego wydania chyba najlepszej opowieści o podróżach w czasie w grach wideo. Taki był wybór Bramy Steina.

1.Umineko When They Cry (2016-2017, PC)

Przez ostatnie dwadzieścia lat myślałem, że Resident Evil i Silent Hill są najlepszymi horrorami stworzonymi przez ludzi. Dopiero gdy ograłem japońską powieść graficzną pt. Umineko zrozumiałem w jak wielkim błędzie byłem. Nagle okazało się, że horror może mieć świetną, wielowątkową historię, ścieżkę dźwiękową składającą się z ponad dwustu kawałków, czym nie dorównują mu nawet produkcje za setki milionów dolarów, i być jednocześnie kryminałem osadzonym w settingu fantasy. Umineko rozpoczyna się jako tajemnicza opowieść o Złotej Wiedźmie i rodzie Ushiromiya, a później przeistacza się w arcyciekawe czytadło, z kapitalnie napisanymi postaciami, w którym wiedźmy potrafią być bardziej ludzkie od ludzi, a ludzie bardziej demoniczni niż najstraszniejsze demony.

Tak właśnie wygląda lista moich ulubionych gier z ostatnich piętnastu lat. Wszystkie one są bliskie memu sercu i naprawdę ciężko było wybrać tych najlepszych piętnaście spośród setek ogranych przeze mnie gier. Żaden gracz oczywiście nie ograł wszystkich najlepszych gier w tak długim okresie, dlatego takie topki zawsze traktuję jako dobrą zabawę i sposób na gimnastykę intelektualną. W grach wideo najbardziej cenię sobie dobre historie i niespodzianki. Może to być przykładowo platforma, którą bagatelizowałem całe życie, albo gatunek gier, o którym nie miałem pojęcia, a który po sprawdzeniu smakuje niczym wykwintne danie w pięciogwiazdkowej restauracji. Dopóki gry wciąż mnie zaskakują, i mam możliwość ogrywania kolejnych, dopóty będę się nimi bawił, czego życzę wszystkim, którzy dotrwali do końca niniejszego tekstu.

P.S. Za grafikę główną chciałbym gorąco podziękować Frosztiemu.

squaresofter
22 grudnia 2020 - 18:13