Jeszcze jedna porcja literatury dla miłośników świata No game No life. Tym razem pozycja spoza głównej linii fabularnej, pozwalająca zobaczyć zwariowany świat fantasy z trochę innej perspektywy.
Mamy tutaj do czynienia ze spin-offem głównej serii, który został wydany pomiędzy częściami 9 i 10. Teoretycznie więc można sięgnąć po ten tytuł, nie znając doskonale całej historii. W praktyce nie polecam jednak zabierać się za lekturę tej pozycji, zanim nie przeczyta się wcześniej wydanych tomików. Nie narazi się wtedy na niepotrzebne spoilery oraz dużo lepiej zrozumie się treść niektórych zamieszczonych w książce historii.
Jeśli chodzi o fabułę dzieła, to autor serwuje tutaj odbiorcy pięć różnorodnych, prostych opowieści ze świata No game No life, których częścią wspólną jest oczywiście „gra”. Pokazane są tutaj zarówno wydarzenia z Wielkiej Wojny z różnych perspektyw, jak i okres bardziej „współczesny” dwójce rodzeństwa. Śmiało można napisać, że fani serii znajdą tutaj wszystko to, co powinno im zapewnić chwilę niezobowiązującego relaksu. Jest więc wartka akcja, gdzie prym wiodą walczące ze sobą elfy i krasnoludy, pojawia się szalejący Flügel niszczący wszystko i wszystkich na swojej drodze, znajdzie się tutaj również miejsce dla potężnych smoków, które kiedyś wydawały się być niedokonania. Obok tego nie zabraknie bardziej „pikantniejszych” treści z dużą dawką humoru (bez przekraczania pewnej bariery), gdzie między innymi Stephanie Dora usilnie będzie starać się pokonać Sore (tracąc przy tym sporą ilość garderoby).
Całościowo pod względem jakości można więc napisać, że jest identycznie jak w przypadku głównej linii historii. Kolejne opowieści czyta się dość przyjemnie, oddając się tym samym chwili niezobowiązującego relaksu. Podczas lektury pozycji pojawia się jednak dość istotne pytanie. Czy to specjalne wydanie (dodawane do serii anime) było tak naprawdę potrzebne? Moim zdaniem nie. Zamieszczone tutaj historie niewiele wnoszą do samego świata, a większość pokazanych tutaj wydarzeń w mniejszym lub większym stopniu było już znane w głównej linii. Z całej publikacji tak naprawdę tylko dwie historie pozwalają na odrobinę mocniejsze pogłębienie wiedzy i zobaczenie niektórych wydarzeń z innych perspektyw. Najciekawiej z nich prezentuje się krótka historia Chlammy, gdzie widzimy jak doszło do tego, że brała ona udział w walce o tron ludzkiego królestwa i co działo się z nią po przegranej z głównymi bohaterami. W pozostałej części rozdziałów twórca stawia albo na epatowanie pokaźną dawką echii/humoru, albo na mocną akcję (niekiedy niepotrzebnie przedłużaną przez nic niewnoszące dialogi/opisy).
Mamy więc tutaj do czynienia z tytułem, który z jednej strony podobnie jak główna linia zapewnia odbiorcy chwilę przyjemności, z drugiej z pozycją bez przeczytania której fan serii może się „obyć”. Każdy będzie musiał więc zdecydować samemu, czy jest na tyle wielkim fanem No game No life, że pochłaniać będzie wszystko, co zostaje wydane, czy może jednak pozostanie przy numerowanych tomikach.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.