Netflix bez oporów realizuje plan oferowania w każdy weekend (i nie tylko) zacnych filmowych premier z dopiskiem "original movie". Tydzień temu na platformę wleciała kosmiczna śmieciarka rodem z Korei Południowej obiecując kolorową, efektowną zabawę, która z powodzeniem odnalazłaby się na kinowym ekranie. Space Sweepers to film niezwykle rzetelny, spójny, dający frajdę. Mała uczta dla widzów głodnych prostych opowieści sci-fi.
Koreańskim filmowcom za 20 milionów dolarów udało się stworzyć obraz wyglądający na dużo droższy i może dlatego po stronie scenariusza zabrakło nieco mocy na stworzenie czegoś naprawdę wyjątkowego. Na szczęście Space Sweepers wszystko to, co robi, robi dobrze, a niedociągnięcia nie przeszkadzają w zabawie.
Historia zbudowana jest z klisz i kalek przepuszczonych przez azjatycki filtr - nie boli fakt, że prawie wszystko da się tu przewidzieć, bo miło obserwuje się bohaterów i ten świat. W 2092 roku czteroosobowa ekipa śmieciarki jest jedną z wielu, która poluje na orbitalne śmieci, by sprzedać je na złomowisku i być o krok bliżej marzenia, jakim jest mieszkanie na stacji kosmicznej Eden. Tam wszystko jest jak z zielonego katalogu, podczas gdy Ziemia jest żółta, sucha i umierająca. Dzielna pani kapitan, ładny chłopak, szalony mechanik i charyzmatyczny robot przypadkiem trafiają na zagubione dziecko, którego twarz jest na wszystkich ekranach określana jako "niebezpieczny android, ma bombę, powiadomić władze, nie zbliżać się". Wiadomo więc, że ta dziewczynka będzie kluczowa dla fabuły, że jej los będzie nierozerwalnie związany z ekipą ze śmieciarki, a gdy na ekranie pojawi się dobry szef megakorporacji, będzie oczywiste, że ani trochę dobroci w nim nie ma.
Space Sweepers to dzieło doświadczonego filmowca Sung-hee Jo, który ma na koncie kilka fabuł, ale dopiero ten film jest prawdziwie międzynarodowy - zarówno dzięki dystrybucji na Netfliksie, jak i wielojęzycznej obsady, która mówi "po swojemu", a dzięki osobistym tłumaczom wszyscy doskonale się rozumieją (zupełnie jak w Cyberpunku 2077). To pewnie pomoże zdobyć mu większą widownię, choć od kilku lat kino rodem z Korei Południowej ma się świetnie i dodatkowej reklamy nie potrzebuje. Ale w sumie mój tekst trochę takową jest, bo seans przebiegł co najmniej bezboleśnie.
Każdy z bohaterów ma sensownie nakreśloną osobowość z adekwatnym bagażem z przeszłości, mimo pewnych oczywistości, historię śledzi się z zainteresowaniem, jest tu miejsce zarówno na solidną akcję, trochę melodramatu i humoru, wszystko wygląda naprawdę bardzo ładnie, a dodatkowo chcę pochwalić dźwięk, który na standardowym zestawie stereo potrafił zachwycić przestrzennością.
Space Sweepers to bardzo poprawna filmowa przygoda, która jest świetna technicznie, może ciut za długa i niezbyt ambitna (bo zawarty w niej przekaz eko trudno nazwać ambitnym), ale na tyle satysfakcjonująca, że bez trudu znajdzie swoją publiczność. Mocne 7 na 10.