Jednym z większych problemów MMO są gracze, którzy preferują rozgrywkę single player, a chcą spróbować swoich sił w nowym gatunku. Podstawowym błędem jaki popełniają jest szukanie w nowej grze znajomych wrażeń, a tych nie znajdą, bo w MMO chodzi o coś zupełnie innego.
Spróbujmy porównać sobie gry do zabawek. Singleplayer, to fantastyczny samochodzik sterowany na pilota. Natomiast MMO, to pudełko klocków. Pierwszym można się bawić w jeden, konkretny sposób, ale za to bardzo przyjemnie i wygodnie, chociaż pewnie nie za długo. W drugim przypadku natomiast, aby się bawić trzeba najpierw sporo dać od siebie, ale kiedy już się to zrobi, to można odkryć, że bez problemu zbudujemy nie tylko samochodzik, ale i tysiąc różnych innych rzeczy.
Problem pojawia się wtedy, gdy niewłaściwy dzieciak dostanie nieodpowiednią zabawkę. Zwolennik klocków, jakoś się tym samochodzikiem pobawi. Natomiast dzieciak, który uwielbia sterowane autka, może na widok klocków dostać nerwicy, szczególnie kiedy zacznie w pudełku szukać pilota…
Na gry MMO nie można patrzeć przez pryzmat tytułów przeznaczonych dla pojedynczego gracza. Te dwa gatunki są jak pies i kot, czy żona i kochanka. Jeśli ktoś kupi sobie kota i będzie rozczarowany tym, że zwierzak nie aportuje, to chyba mu się w głowie przewróciło. Jeśli ktoś oczekuje od kochanki starannie przygotowanych posiłków, o konkretnych porach dnia, to hej (jak mawiają amerykanie)… niech wraca do żony.
Zmierzając do meritum… MMO jest jak pudełko klocków. Baw się bracie sam, lub zaproś do zabawy kolegów, ale musisz coś z tego zbudować, bo inaczej nie będzie radochy. Tak przynajmniej było kiedyś. Teraz deweloperzy kuszą tradycyjnych zwolenników singleplayer questami, zadaniami fabularnymi, historią świata gry i wicie co? Bardzo dobrze, to całkiem udany kierunek w rozwoju tego gatunku, jednak w MMO jedno pozostaje niezmienne, za jakość zabawy odpowiadasz tylko i wyłącznie sam.
Pewnie, wszystko się ma prawo znudzić, tak jak i zresztą klocki. Czasami jednak można dokupić nowe zestawy, czasami inny rodzaj klocków. Jeśli jednak już raz, ktoś zacznie samodzielnie układać, to żaden sterowany samochodzik nie dostarczy mu tak wielu emocji jak kiedyś. Ja na swoje szczęście, bądź nieszczęście należę do takich właśnie ludzi.