Cenzura w grach - Rock - 4 listopada 2010

Cenzura w grach

Wczoraj w Sądzie Najwyższym Stanów Zjednoczonych odbyło się pierwsze przesłuchanie w sprawie ograniczania dostępu do brutalnych gier wideo. Z reguły miewam pewne zastrzeżenia co do zdrowego rozsądku Amerykanów, tym razem jednak, ku mojej uciesze, sędziowie tej ważnej instytucji, wykazali się sporym dystansem do całej sprawy i nawet odrobiną dobrego humoru.

 

Inicjatorem całego zamieszania jest nie kto inny, a emerytowany Conan Barbarzyńca, czyli Arnold Schwarzenegger. Za pośrednictwem prokuratora generalnego Kalifornii – Zackery’ego Morazzimi skierował sprawę przemocy w grach komputerowych do Sądu Najwyższego, wnioskując o zakazanie publikacji pewnych tytułów. Na liście znalazł się między innymi najnowszy Mortal Kombat, który jak się pewnie orientujecie, jest dosyć krwawym powrotem do korzeni serii.

Sąd najwyższy zwrócił przede wszystkim uwagę na problem z definiowaniem granicy między grami bardzo brutalnymi, a zwyczajnie… brutalnymi. Krótko mówiąc, jaki poziom brutalności zasługuje na cenzurę, a jaki jeszcze nie?

Obie strony odwoływały się do przeróżnych badań, według jednych gry wideo wpływają na wzrost przemocy wśród młodzieży, według innych natomiast wzrost agresji jest równie wysoki jak po obejrzeniu przygód Królika Bugsa. Sędziowie Sądu Najwyższego wysnuli więc ironiczny wniosek, że może również należałoby zakazać pokazywania słynnego królika w telewizji, a idąc dalej tym torem, jeszcze bardziej ograniczyć dostęp do alkoholu i papierosów, nie mówiąc już o pokazywaniu powyższych w telewizji, czy w kinach.

Postal III - to kolejny tytuł, na który cenzura miałaby oko

Pełny raport z posiedzenia możecie sobie przejrzeć tutaj, pojawia się tam mnóstwo bardzo rozsądnych argumentów, a także kilka dosyć zabawnych.

Rzecz jednak sprowadza się niestety do tego, czy można zaufać rodzicom, że będą zwracać uwagę na to jakim rozrywkom oddają się dzieci? Wygląda na to, że według amerykańskich polityków nie bardzo. I wiecie co? Wcale się nie dziwie. Odpowiedzialność za dzieci w dzisiejszym świecie, to jakaś totalna pomyłka. Z jednej strony najmłodsze pokolenie czasami miewa totalnie pierdołowate ograniczenia dotyczące telewizji, fastfoodów i kina, a kiedy przychodzi do poważnych spraw, jak chociażby brutalność w grach, to okazuje się, że rodzice nie mają zielonego pojęcia co robią ich dzieci w wolnym czasie. Ba, nie rozumieją nawet gier, którymi ich latorośle się interesują. Współczesna super-mama uważa, że jak zrobi na obiad sałatkę i nisko-tłuszczowy kotlet, a potem zabroni wizyt w MacDonaldzie czy KFC, to wszystko jest cacy.

Ale w zasadzie inną zupełnie kwestią jest to czy wyrywanie kręgosłupów na ekranie komputera, ma się jakoś do postrzegania przez dziecko rzeczywistego świata. Bo dotychczas, wpływu gier na wzrost agresji nie odnotowano. Owszem możemy znaleźć badania, które twierdzą inaczej, ale dla takich można natychmiast wyszukać kolejne, które udowadniają skrajnie sprzeczną tezę.

Fallout: New Vegas - bez odpowiedniej dawki brutalności, byłby kompletnie niewiarygodny

Swego czasu wypowiadał się na ten temat Fulko, a jego tekst stanowi kolejny dowód na to, że odpowiedzialność za zabawy dzieciaków powinni brać na siebie rodzice. W przeciwieństwie do jakiejś dziwnej rządowej organizacji, która miałaby mierzyć poziom brutalności w grach, opierając się na niewiadomo jakich zasadach.

Rock
4 listopada 2010 - 08:51