Rok 2011 na PC - gry na które czekam - fsm - 5 listopada 2010

Rok 2011 na PC - gry, na które czekam

Swoje prognozy na nadchodzący rok zaprezentował Wam już eJay, teraz ja idę w jego ślady. Zapowiedzi niesamowitych premier na przyszły rok nie należy się już spodziewać, więc uznałem, że z czystym mogę przedstawić wam moją przyszłoroczną dziesiątkę wspaniałych.

Zaznaczam jedynie, że jest to lista stricte pecetowa i znajdują się na niej gry, w które na pewno zagram (bo godnych wypatrywania gier bez wątpienia jest więcej). Kolejność będzie alfabetyczna, bo prawdziwy numer jeden jest trudny do określenia.

Tak, wiem - gra będzie miała swoją premierę już niedługo, ale jej pecetowa wersja zostanie wydana w marcu, więc dopiero wtedy się za nią zabiorę (po uprzednim nadrobieniu "dwójki"). A skoro tendencja w serii jest zwyżkowa (podobno), to Braterstwo nie może mnie zawieść.

Nie ma wątpliwości: jeśli w 2011 ma się pojawić sequel jednej z największych pozytywnych niespodzianek ostatnich lat, jeśli chodzi o gry akcji, to obowiązkiem każdego enterobojnego gracza jest w taki sequel zagrać. Co też bez wątpienia uczynię.

Pierwsza z dwóch polskich gier na liście. Dlaczego tu jest? Bo będzie krew, flaki, czarny humor, dużo soczystej akcji i drętwych tekstów. No i wygląda bardzo ładnie. Jestem kupiony.

Pierwsza część była bardzo pozytywnym zaskoczeniem - pozytywnym w sensie ilości nagromadzenia złego i negatywnego klimatu na pokładzie Ishimury. Co prawda bielizny w trakcie gry zmieniać nie musiałem, ale zabawa była przednia. Niech więc trwa dalej.

Dlaczego? Bo w końcu ma sie pojawić. Bo historia jego produkcji jest zawiła niczym jelita poborcy podatkowego. Bo każdy będzie chciał się przekonać, jak to w końcu wyszło. Bo to jest
Duke!

Kolejna ofiara wyższości konsol(i), jeśli chodzi o czas debiutu. Ale przynajmniej trójka pojawi się na pecetach, w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki. Lubię bajki, więc chętnie się skuszę.

Na łamach mego bloga udało mi się już nie raz pochwalić znane wszystkim małe cudeńko z 2007 roku, więc nic dziwnego, że jestem jednym z tych, których elektryzuje perspektywa zagrania w lepszą, dłuższą i ładniejszą część drugą.

Poprzednia odsłona była wspaniałym powrotem zapomnianej lekko (i podupadłej) marki. Zagrywałem się więc z TDU, zagrywać się będę niewątpliwie w TDU 2. Ładniejsze to, co było + dużo nowości mnie przekonują. Proszę przy tym pamiętać, że z multiplayera nie korzystam.

Uwielbiam Diablo. Zaś Torchlight to takie trójwymiarowe Diablo dla ubogich - nie obrażając nikogo. Strasznie mi się ono spodobało, a z zapowiedzi kontynuacji wynika, że będzie ona nieco bogatszym Diablo II dla ubogich, więc z pewnością nabędę (pędem) kopię tej gry.

Stawkę zamyka nasz eksportowy hicior. Jedynka, mimo niedociągnięć, sprawiła, że przepadłem na długie godziny. Jeśli więc w dwójce niedociągnięć (aż tylu) ma nie być, to czegóż chcieć więcej?

I tyle. Oczywiście w 2011 roku pojawi się więcej wartych uwagi tytułów (choćby Crysis 2 - zagram, jeśli sprzęt podoła, czy Aliens: Colonial Marines - tu liczę na ściskającą zwieracz kampanię dla jednego, przestraszonego gracza), ale powyższa dziesiątka to mój "must have". Smutno jedynie, że tylko jedna pozycja to zupełnie nowa marka. Ale mogło być gorzej - wszak Bulletstorm z pewnością zostałby zastąpiony na liście przez Diablo III, gdyby tylko Blizzard zechciał ujawnić przyszłoroczną datę premiery.

fsm
5 listopada 2010 - 16:35