Coraz bliżej do premiery Homefront, jednego z niewielu tytułów o nowym tytule, jakie ukażą się w 2011 roku. Wiele osób dziwnie ekscytuje się nowym projektem, ciesząc się, że na rynku pojawi się nowa marka. A ja się zastanawiam, czy jest ku temu w ogóle powód?
Homefront opowiada historię najazdu Korei Północnej na Stany Zjednoczone i bohaterską walkę obywatelskiego ruchu oporu o wolność i sprawiedliwość. Fabuła z jednej strony pokazuje ciekawy scenariusz, z drugiej jednak nie jest wcale niczym nowym. Każdy kto pamięta Freedom Fighters, ten wie o czym mówię.
Nie raz już Stany Zjednoczone były atakowane przez ZSRR, III Rzeszę lub inny kraj. Nie raz przyszło bronić amerykańskiej flagi w grach FPP, TPP czy strategiach. Czym więc próbuje nas zaskoczyć Homefront? Tak naprawdę, nie dostrzegam w tej produkcji żadnego unikalnego rozwiązania czy nowatorskiego pomysłu, które wyróżniałoby tytuł na tle setki innych strzelanin.
Wspominane Freedom Fighters miało fajnie rozwiązany system zarządzania współtowarzyszami. Mogliśmy kierować nawet dwunastoma kompanami i dzięki temu planować bardziej zorganizowane akcje. Była też fajnie rozwiązana mapa, która symulowała nieliniowość gry. Było więc coś, co wyróżniało grę, prócz jakiegoś scenariusza.
Może i Homefront nie potrzebuje USP (unique selling point) czyli jakiegoś niespotykanego nigdzie indziej rozwiązania. Może wystarczy, że to będzie solidna strzelanina z fajną historią i dopracowanym trybem wieloosobowym. Może tylko w to celują twórcy. Pytanie tylko, czy takie gry zasługują na specjalne wyróżnianie przed premierą, tylko z racji nowego tytułu, nie posiadającego żadnej cyfry? Według mnie nie. A jakie jest Wasze zdanie? Czekacie na Homefront?