Wiedźmin 2: Zabójcy Królów to bez wątpienia gra, która na rodzimym rynku będzie absolutnym hitem tego roku. To jak dzieło studia CD Projekt RED przyjęte zostanie na świecie, pozwoli odpowiedzieć na pytanie, czy jest sens tworzyć w Polsce ambitne, wysokobudżetowe produkcje. W tym materiale podzielę się kilkoma obawami, jakie mam w związku z odbiorem tej gry na zachodnich rynkach. W drugiej części postaram się podać powody, dla których Wiedźmin 2 ma szansę spodobać się poza granicami kraju.
5. Spory tłok
Tak obfitującego w mocne tytuły z gatunku cRPG roku dawno już nie było. W tym miesiącu ukazał się Dragon Age II. W maju na sklepowych półkach obok Wiedźmina 2 prawdopodobnie pojawią się także Dungeon Siege III i pecetowa wersja Fable III. Pod koniec wakacji możemy spodziewać się premiery Deus Ex: Human Revolution, a jesienią The Elder Scrolls V: Skyrim i Mass Effect 3. Do tego trzeba jeszcze uwzględnić kilka mniej pewnych tytułów, jak Neverwinter czy Two Worlds 3. Zagadką pozostaje, co zrobi Blizzard, który wciąż nie wyklucza wydania Diablo 3 jeszcze w tym roku. Pytanie, na ile polska produkcja będzie w stanie rywalizować z konkurentami chociażby pod względem marketingowym?
4. Andrzej Sapkowski
Twórca postaci Geralta z Rivii jest człowiekiem kontrowersyjnym. Osobiście darzę go dużą sympatią za odważne, a czasem wręcz prowokacyjne wypowiedzi. Nasuwa się jednak wątpliwość, czy autor cyklu wiedźmińskiego nie będzie problemem w promocji gry za oceanem. Jestem niemal pewien, że zawsze „życzliwe” graczom media, jak telewizja NBC, przypomną niektóre wyrwane z kontekstu stwierdzenia pisarza, w tym chociażby: „biały człowiek powinien pracować trzy godziny dziennie. Przecież Bóg po to stworzył inne rasy – Żydów, Cyganów, aby pracowały za niego”. Za chwilę okaże się, że Wiedźmin 2 to gra dla rasistów. Nie wspomnę już o oburzeniu feministek, które nie będą mogły zagrać wiedźminką...
3. Deweloper na dorobku
Gracze poza granicami Polski mają wszelkie prawo powątpiewać w potencjał dewelopera, który w dorobku twórczym ma jedną dobrą, ale nie rewelacyjną produkcję. Studio CD Projekt RED to nie Rockstar Games czy BioWare i na swoją renomę musi dopiero zapracować. Czy przeciętny Amerykanin, który w przeciwieństwie do Polaków nie ekscytuje się każdą wzmianką o Wiedźminie 2, będzie skłonny wydać 40 dolarów na grę zrobioną „gdzieś pod kołem podbiegunowym”?
2. Kosztowna presja
W branży gier wideo jest kilka firm, dla których przesunięcie terminu premiery o pół roku, a nawet dłużej to żaden problem. Przykładowo Blizzard może poświęcić 2 lata na finalne dopieszczenie Diablo 3 nie przejmując się zbytnio rachunkiem ekonomicznym. W przypadku CD Projekt taki poślizg byłby katastrofą. Firma wpompowała w produkcję Wiedźmina 2 ponad 30 mln zł i choć deweloping jest tylko jednym z kierunków jej działalności, ewentualna zmiana terminu premiery gry z całą pewnością odbiłaby się na kondycji finansowej. Do 17 maja pozostało niewiele czasu. Pytanie, co zrobi wydawca, jeśli na miesiąc przed tą datą produkt nie będzie spełniał kryteriów najwyższej jakości. Zdecyduje się wstrzymać wydanie gry i ponosząc dodatkowe koszty oraz ryzykując spadek wartości akcji na giełdzie pozwoli deweloperom doszlifować grę, czy też wzorem wielu innych wypuści niedopracowany tytuł, licząc że uda się go później załatać?
1. Pecetowy exclusive
Produkcja gier przeznaczonych wyłącznie na komputery PC ma tę zaletę, że deweloper (przynajmniej w teorii) nie jest ograniczony technicznymi możliwościami konsol. Problem w tym, że automatycznie maleją szanse odniesienia dużego, komercyjnego sukcesu. Zwłaszcza na największym, amerykańskim rynku, gdzie pecetów używa się głównie do grania w World of Warcraft i FarmVille. Konsolowa wersja Wiedźmina 2 podobno jest w planach CD Projektu. Pamiętajmy jednak, że pierwszą część także próbowano przenieść na popularne za oceanem platformy i jak wiemy, nic z tego nie wyszło. Dyskusyjne wydaje się też podejście do zabezpieczeń. Brak DRM to z jednej strony wyraz zaufania dla graczy, z drugiej jednak poważne ryzyko. Być może w Polsce zda to egzamin z uwagi na patriotyzm (jak już grabić to chociaż nie swoich), ale piraci z Rosji czy Chin raczej nie będą mieli moralnych zahamowań.