Nie jestem typem wielkiego podróżnika, ale tak się składa, że każdego roku w okresie letnim zjawiam się z mą lubą na dni kilka w Krakowie. Fajne to miasto wypełnione atrakcjami - zgaduję, że tym fajniejsze, im bardziej jest się tymczasowym przyjezdnym. W tym roku turystycznych nowości (dla nas nowości) było kilka - muzeum Schindlera, Ogród Doświadczeń im. Stanisława Lema, Mocak i Podziemia Rynku. O tej ostatniej propozycji napiszę kilka krótkich zdań, bo uważam, że warto.
W Krakowie historia wala się po każdej ulicy i, jak się okazało, także pod nimi. Przez 5 długich lat archeolodzy bawili się na największym i najlepszym (dla nich) placu zabaw w Polsce - krakowskim Rynku Głównym. Pod płytą odkryto kawał polskiej historii i we wrześniu 2010 zaproszono do zwiedzania pierwszych gości. My byliśmy tam dopiero kilka dni temu i mogę szczerze napisać - świetna sprawa.
Wszystko wygląda bardzo estetycznie i "po europejsku" - historia zderza się z nowoczesną technologią. Jest kurtyna dymna z filmem, jest cała masa dotykowych ekranów z galeriami obrazków i zdjęć oraz opisem wszystkiego w 7 językach. Są hologramy (no, prawie), kamerki interpretujące kod QR umieszczony na ładnie wydanej ulotce z mapką i informacjami (z boku widać, że trzymanie w łapach katedry wrażenie wywarło - ja wyglądam jak głupek, luba się cieszy), jest salka z bardzo panoramiczną projekcją animowanej historii Polski (ale nie tej Bagińskiego), są gablotki z mającymi po 1000 lat wytworami ludzkich rąk, jest cmentarz, płonąca osada, w specjalnych salkach są puszczane filmy prezentujące różne fragmenty dziejów minionych, animowane ryciny królów i, oczywiście, mnóstwo świetnie zachowanych fragmentów Krakowa sprzed kilkuset lat - mostki, trakty, komnaty, mury... Na niektórych ścianach można dodatkowo popatrzeć na nakręcony na potrzeby muzeum film będący fajnym skokiem w przeszłość - średniowieczny Kraków prezentuje się nie gorzej niż odcinek wysokobudżetowego serialu na HBO. Szkoda, że (chyba) nie da się tego obejrzeć nigdzie indziej.
Dla turysty rzecz świetna - 14 złotych (bilet normalny) gwarantuje zabawę przez godzinę (i to w tłumie i bez dostępu do wszystkich eksponatów, bo przecież rozbiegane dzieciaki nie dadzą sprawdzić każdego miejsca w spokoju...) i absolutnie nie wymaga wynajmowania przewodnika (wysoka cena), bo wszystko jest świetnie opisane, a zgubić się nie sposób. Koledzy z redakcji - polecam, bo pewnie jeszcze nie byliście. Pozostali mieszkańcy Krakowa - polecam. Przyjezdni - polecam. Oczywiście w skali świata z pewnością nie jest to nic wyjątkowego, a i w naszym kraju zapewne znajdą się miejsca ciekawsze i lepiej zrobione. Ja jednak cieszę się z tego, co zobaczyłem i oby więcej takich atrakcji. Gdyby szkoła zabrała mnie jako 10-latka na lekcję historii do takiego miejsca, oddałbym kolekcję książek o dinozaurach albo strój Żółwia Ninja.