Czytając komentarze w sieci na temat Burnout Crash nie sposób odnieść wrażenia, że gracze traktują ten tytuł jak sygnał apokalipsy. Skoro taka seria zamienia się w tanią i prostą mini-gierkę rodem ze smartphone’ów to już niedługo wszystkie inne tytuły to czeka.
Osobiście nie rozumiem takiego podejścia. Criterion w wolnej chwili postanowiło stworzyć mały tytuł, który korzysta z ich uznanej marki, pomysłu i w nieco innym stylu zapewnia nieco zabawy. Większość tymczasem otwarcie krytykuje takie posunięcie, mówiąc że to gra nadająca się na telefony i popierdółka nie warta czasu i pieniędzy.
Czy jednak poszerzenie oferty o kolejną małą produkcję za kilka złoty jest takim grzechem? Przecież to gracze zagłosują portfelami i ocenią w ten sposób działania producenta. Jeśli odejście od utartej formuły (chwilowe przecież) nie pasuje większości to twórcy boleśnie się o tym przekonają. Nikt nie bierze pod uwagę, że równie słabo wyglądające na pierwszy rzut oka Angry Birds okazało się sukcesem i zapewniło milionom ludzi godziny przyzwoitej rozrywki.
Powstawanie małych gier rozpowszechnianych przez dystrybucję sieciową nie zabije projektów dużych gier. Wciąż będą powstawały poważne Burnouty, Deux Exy, Skyrimy i inne Headhuntery. Większy wybór nam nie zaszkodzi, warto więc nieco spokojniej spojrzeć na premierę Burnout Crash i dać tej grze może szansę. A że autorzy stracili na to trochę czasu, który mogli przeznaczyć na „dużą grę”? Cóż, czasami i tak trzeba, aby odświeżyć umysł i nieco dorobić.
Jakie jest Wasze zdanie o tym projekcie? Mnie on interesuje, bo wygląda na całkiem rozluźniającą zabawkę, którą będzie można włączyć w wolnej chwili po pracy. Idealny wręcz pogromca wolnego czasu. A że oprawa nie urywa głowy? Cóż, a kto tego oczekuje od tytułów rozpowszechnianych „za grosze” w ramach dystrybucji sieciowej?