Czar automatów: Puchi Carat - Pita - 27 września 2011

Czar automatów: Puchi Carat

Meteos, Lumines, Puzzle Quest – pomimo szału na każdą, w pewnym momencie je odkładałem i w zasadzie zapominałem o nich, podczas gdy trio w postaci Puchi Carat, Tetris DX oraz Magical Drop III, ciągle, ale to ciągle siedzi w mojej głowie, konsoli i kieszeni. Bo są gry logiczne (te z pozoru piękne i na początku miłe…) i gry logiczne (te, do których zawsze wracamy…) – a cechą gatunku jest to, że uzależnia. Czasami nawet na zbyt długo.  

I jak tutaj nie kochać automatów, na których narodziło się tyle tuzów tego gatunku?

Puchi Carat to generalnie rzecz ujmując wariacja na temat innej gry zręcznościowo-logicznej od Taito. Ale jako że diabeł tkwi w szczegółach to ten pozorny klon Breakouta/Arkanoida nie jest wcale bezmyślną kopią, okazując się bardzo interesującą rozgrywką na długie godziny. Szczególnie, jak zawsze w przypadku automatówek, w duecie.

Generalnie rzecz ujmując rozgrywka polega na rozbijaniu za pomocą kulki oraz paletki ciągle nadchodzących z samych niebios kryształków. Oczywiście trzeba szybkiego działania i przede wszystkim myślenia, bo dobrze uderzony jeden element może odczepić całą linię kryształów. Za to niektóre wymagają więcej niż jednego uderzenia, kiedy znowu inne po aktywowaniu czyszczą planszę ze wszystkich kryształków danego koloru. A te ciągle suną na nas i suną, powodując nieraz masę kłopotów i wygibasów z paletką. Jeżeli nie trafimy paletką w piłkę – czekają nas trzy karne linie, co kończy się nieszczęściem. Czasami bardzo dużym.

Dwa główne tryby rozgrywki to versus z CPU/graczem oraz mierzenie się samemu ze sobą. Oczywiście pojedynki są znacznie ciekawsze – bo wzorem każdej dobrej versusowej gry logicznej nasze powodzenia przekładają się na rzucanie kłód pod nogi przeciwnikowi i na odwrót. Emocje czasami sięgają zenitu. Tak, w grze logicznej, a raczej logiczno-zręcznościowej. Z drugiej strony singlowa gra jest bardzo relaksująca – i wymagająca, bowiem w zależności od wybranego poziomu trudności naszym zadaniem jest wyczyszczenie pewnej ilości linii. Nagrodą są punkciki oraz bardzo przyjemne dla oka ilustracje.

Gra posiada fabułę (niestety praktycznie powycinaną z wersji zachodnich…) utrzymaną w stylistyce przygodowego anime – co bardzo ładnie przekłada się na grę. Otóż mamy kilkoro bohaterów do wyboru, owi bohaterowie pojawiają się w czasie rozgrywek i wyczyniają przeróżniaste wygibasy w zależności do tego, co się dzieje na ekranie. Cieszą się, wyginają, wariują – co bardzo, ale to bardzo dobrze wpływa na gracza, motywuje go, wprowadza ciągły ruch na ekran. Postaci są kolorowe, interesująca narysowane, a moja faworytka to seksowna „kocica” z pazurem, kłem i obrożą. Wybór bohatera to jednak nie tylko wygląd, lecz również zestawy lecących na nas z góry gemów, co wprowadza dodatkową szczyptę strategii do rozgrywki. Warto dodać, że niektóre kawałki muzyczne są przefachowe i wiercą wręcz dziurę w głowie, nie chcąc z niej wyjść za nic.

Taito stworzyło kolorową do bólu grę, z bardzo relaksującą ścieżką dźwiękową oraz ogromnym replayability. Puchi Carat można znaleźć w wersji na pierwsze PlayStation oraz PlayStation Network; wersja ta różni się pewną ilością dodatków względem automatu. Adaptacja gry – w bardzo dobrej formie – pojawiła się na Gameboya Colora. Grę w wersji automatowej można zdobyć na składance Taito Legends 2, wydanej na PlayStation 2, Xboxa oraz PC, którą można (a nawet trzeba!) kupić za grosze, a oferuje co najmniej kilka świetnych gier.

Warto zajrzeć:

http://randomhoohaas.flyingomelette.com/shr/puchi/

Czar automatów:

Rastan

Shock Troopers

Pita
27 września 2011 - 09:02