Na szczęście Sam Fisher w Splinter Cellu nie zamienia się w ramboida i tam naprawdę muszę się ukrywać w starym stylu. Tak jak wspominaliście, liniowy układ poziomów sprawia, że zabawa zbudowana jest wokół szukania właściwej metody minięcia lub obezwłanienia kolejnych oponentów. Lepsze to jednak niż zaskoczenie z Solid Snake’m w stylu ramboida.
Nie spodziewałem się, że w Metal Gear Ac!d główny bohater nagle zamieni się w maszynkę do zabijania. Tak się jednak ostatnio dzieje, bo przez kolejne poziomy przelatuje nim nie zważając na przeważające siły wroga. Na początku oczywiście próbuję działać po cichu, ale szybko okazuje się, że gdzieś mnie ktoś wypatrzy. No dobra, może rzeczywiście da się to zrobić po cichu, ale jakoś w autobusie o siódmej nad ranem lub podczas powrotu z pracy trudniej na to wpaść. Kończy się więc na strzelaninie, w której heros unika pocisków, posyła serie z FAMASA i rakiety Nikita, podpala miotaczem, zabija ze snajperki i tnie wrogów mieczem… W większości przypadków czyni to bez większych konsekwencji dla swojego stanu zdrowia.
Muszę przyznać, że trochę zabiło to klimat zabawy w Acidzie. Jakoś nie ma teraz tej presji, żeby się ukrywać i uważać na przeciwników. Alarm nie oznacza klęski, a często ułatwia zadanie, bo „kaczki” zbiegają się pod lufę karabinu. We wspomnianym Splinter Cellu na razie tak nie ma, bo jak już cię wrogowie zauważą to często zginiesz lub przynajmniej boleśnie odczujesz to na pasku zdrowia. Jest więc trudniej, ciekawiej i "bardziej realistycznie".
Tak się zastanawiam, czy wolicie jak w grze sugerującej działanie po cichu bohater potrafi sobie jednak poradzić po zauważeniu, czy może jednak wolicie w takich chwilach uczciwie ginąć za własne błędy? Dla mnie obie opcje są odpowiednie, wszystko zależy od tego czy mam akurat odpowiednie pokłady cierpliwości w rezerwie. Może i dlatego, po masakrze w Metal Gear na PSP tak chętnie czuję trudy skradania się w Splinter Cellu na PlayStation 2.