Podróż Kana Gao w ludzką pamięć dotyka problemów rzadko widywanych w grach sprzedawanych na zachodzie. „To The Moon” bierze za swój motyw przewodni umieranie i rozpacz po utracie ukochanej osoby, przedstawiając historię 70 lat życia kochającej się pary i przeciwności losu jakie ją spotkały. 70 lat opowiedzianych od tyłu.
Fani „Eternal Sunshine of the Spotless Mind”, „Chrono Triggera” i gier niezależnych powinni czuć się co najmniej usatysfakcjonowani. To gra, jakiej od dawna nie było. „W stronę Księżyca” opowiada historię rozgrywającą się w niedalekiej przyszłości, w której za pomocą specjalnej maszyny można przenieść się we wspomnienia człowieka żeby zaszczepić tam pewien pomysł i umożliwić mu wykonanie go, choćby miało być ono wyimaginowane.
„To The Moon” pojawiło się dosłownie znikąd i szturmem zdobyło serca graczy. O grze szybko zaczęły pisać najważniejsze strony dotyczące gier na PC, jednak w Polsce tradycyjnie została prawie pominięta. Ta przygodówka przywodząca na myśl japońskie RPG, piękna powieść o przemijaniu opowiedziana w odwróconej chronologii, posiada wiele wspólnego z grami visual novels, oferuje jednak większa kontrolę nad postaciami. Dzięki temu wymyka się wszelkim klasyfikacjom gatunkowym, co tylko gra na jej korzyść.
Fabuła szybko się rozwija - do umierającego pacjenta zostaje wysłana para naukowców, którzy mają wyprawić go na Księżyc. Chociaż on sam nie wie dlaczego chciałby się tam znaleźć, życzenie jest życzeniem. Wchodząc w jego wspomnienia, cofamy się od czasu jego starości do momentu kiedy był jeszcze dzieckiem, aby obejrzeć jego całe życie i znaleźć moment, w którym powinno zaszczepić się jego marzenie. I chociaż „To The Moon” to gra na zaledwie 4-5 godzin, z czego pierwsze 30 minut jest naprawdę mozolne i niereprezentatywne, to sama gra należy do najpiękniejszych wirtualnych historii.
Wzruszająca na podobnym poziomie co „Kana Little Sister”, „Mother 3”, „Nier”, czy gry Yasumiego Matsuno w pewien sposób jest interaktywnym, piksel-artowym filmem, ponieważ nasze uczestnictwo jest… jedynie uczestnictwem, nie zaś kierowaniem historią. Prawdziwego gameplayu jest tutaj niewiele, trochę więcej niż w visual novel, trochę mniej niż w klasycznych przygodówkach, ale w tym przypadku to naprawdę się nie liczy.
Liczy się John. Liczy się jego żona. Liczą się ich problemy. Nie tylko bohaterowie muszą złożyć niektóre kawałeczki historii w większą część. Również gracz, jeżeli tak naprawdę chce do końca zrozumieć „To the Moon” – czy to w sferze fabuły, czy w sferze przesłania – powinien kojarzyć fakty. Obserwować. Dotykać. Sprawdzać. Dedukować. Każdy przedmiot ma tutaj symboliczne znaczenie, a gameplay poza eksploracją i układankami nie istnieje. Istnieją za to piękne dialogi oraz sceny z całego długiego życia Johna, który zmagał się z problemami, ale i cieszył się życiem. Walczył o swoje, jednak nigdy nie wyruszył na swój wymarzony Księżyc. Czy mu pomożemy? Czy powinniśmy mu pomóc? Czy warto bawić się cudzymi wspomnieniami, nawet na jego życzenie?
Jednym z największych atutów gry, poza świetnie napisaną i dającą do myślenia historią jest jej muzyka. Smutne, nostalgiczne utwory fortepianowe, kompozycje związane z danymi postaciami, skomponowane przez parę artystów bronią się same, ale wzrastają do niebywałego poziomu, gdy osadzimy je w kontekście. Muzyka dodaje duszy tej grze, przenosząc historię w dodatkowy wymiar, angażując do niej więcej zmysłów, czyniąc ją mocniej zapadającą w pamięć.
16-bitowa grafika „To The Moon” przywodząca na myśl „Chrono Triggera’’ i „Earthbound’’ jest urokliwa, jednak ułomna. Większość sprite’ów jest bardzo wyblakła, zaś niewielki teren gry i brak pięknych artworków troszkę odejmuje odbiorowi pozycji. Uwielbiam grafikę 2D, jednak „To The Moon” nie stoi nawet pod tym względem obok „Mother 3”. Sprawdza się w opowiedzeniu historii, ale nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że ta gra podobała mi się graficznie. Na szczęście nie musiała.
Kilkugodzinna podróż w umysł Johna to mocno inne doświadczenie, stworzone przez ludzi, którzy mieli coś do opowiedzenia. Większość doskonałej narracji, a także sporo nawiązań do świata gier wideo mocno cieszy gracza i nie pozwala nie zaangażować się w rozrywkę.
Nie będzie niespodzianką, że na gameplay pod koniec roku zaroi się wręcz od podsumowań i topów, na których pojawią się znane wszystkim gry. I chociaż „To The Moon” nie pojawi się w czołówce gier, które skojarzę z rokiem 2011, to na pewno znajdzie się na mojej liście. To gra pomysłowa, przemyślana i dobrze poprowadzona.
I nawet wysoka cena nie odstrasza, ponieważ „To The Moon” może nie jest grą, do której często będziecie wracać, ale jest grą, którą na pewno zapamiętacie na długie lata.
A wspomnienia są bezcenne, prawda?
[8.5]
Zgadzam się z recenzją. Grę przeszedłem (chociaż chyba nie można w tej sytuacji używać słowa "przejście" a raczej "doświadczenie gry") i muszę powiedzieć, że było to jedno z najpiękniejszych doznań "growych" w moim skromnym życiu porównywalna z FFVI lub VII. Prosta grafika z nieziemską fabułą i ucztą dla ucha. Ta mała Wielka gra jest kolejnym dowodem na to, że grafika się nie liczy i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że rynek gier niebezpiecznie zbliża się do obszaru zwanego "kulturą wyższą"
Swoją drogą fabuła gry zajebiście się nadaje jako scenariusz do filmu sci-fi.
Najtaniej znalazłem na http://www.greenmangaming.co.uk/games/adventure/moon/ - $13,79 i http://www.desura.com/games/to-the-moon - 9€, tak więc nie jest źle. Szkoda, że gry nie ma na steam, bo można by liczyć na na promocję -50% na gwiazdkę.
Osobiście zniechęca mnie DRM w tej grze. Skoro na gmg jest nie-tradeable, to musi być jakiś ostry limit aktywacji, albo coś równie upierdliwego.
Polskie serwisy o to the moon wspomniały - zachwycała się nią polygamia.
O DRM zapytam w wywiadze, a Polygamia... cóż, to dobrze, że tam się jarali nia ;) BTW czy przypadkiem nie najtaniej wychodzi ze strony gry?
Dzięki i pozdrawiam!
Pita
Wywiad? No to czekamy. Twórcy gry to muszą być fajni ludzie, bo swoją poprzednią grę wypuścili za darmo z okazji premiery to the moon: http://www.desura.com/games/the-mirror-lied
Na stronie dodawany jest VAT 23% i wychodzi jednak drożej niż na gmg i przede wszystkim desurze.
Dzięki za cynk, info o cenie dodam przy wywiadzie (który nie wiem kiedy się pojawi, ale się pojawi). Jeżeli macie jakieś pytania do autorów to podawajcie bo mam jeszcze możliwość dosłania.
Kochający
Pita
"przejście" a raczej "doświadczenie gry"
Obywatela Kane'a też nie obejrzałeś tylko "doświadczyłeś" ? Albo "Zbrodni i kary" nie przeczytałeś a "doświadczyłeś" ?
Nie wiem skąd się to wzięło przy grach, ale strasznie mnie to "doświadczanie" co ambitniejszych gier mierzi. Jeżeli nie da się po prostu o grze powiedzieć, że się ją "przeszło" albo w nią "zagrało", tylko trzeba mówić o "doświadczaniach ich" to to po prostu jest słaba gra.
Fajnie, że napisałeś o tej grze - wspominałem o niej w którymś Niezależnie i też się przymierzałem do niej, ale zabrakło czasu. W ogóle chyba powinniśmy się zgadać, bo czuje, że możemy sobie zaraz wejść w paradę (też piszę o grach niezależnych i robię wywiady z twórcami).
Błagam, nie zgaduje się;p Teksty Heda są na poziomie pierwszego z brzegu klepacza, podczas gdy Pitę cechuje nie tylko lekkość stylu, ale i o wiele wyższy poziom merytoryczny. Ciężko mówić o jakimkolwiek wchodzeniu w paradę także porównując charakter wpisów - z jednej strony krótkie, jedno/dwu-akapitowe notatki o kilku grach na raz, a z drugiej pełnoprawny tekst na temat konkretnego tytułu.
would - w Niezależnie robię tylko przegląd newsów o grach, a na pełnoprawne teksty nie mam niestety za wiele czasu, co nie znaczy, że ich nie będzie. We wchodzeniu w paradę nie chodziło mi o poziom naszych tekstów (każdy może mieć o nim zdanie i przyjmuję Twoją krytykę), ale tematykę: po co pisać dwa razy o jednej grze, skoro jest tyle dobrych, a nieznanych szerzej gier indie.
hedasw - sorry za ten mój poprzedni post. Wyszło o wiele bardziej krytycznie i mniej kulturalnie niż zamierzałem. Śpieszenie się na uczelnie to w tym wypadku słabe usprawiedliwienie. W każdym razie, skoro zapowiadasz dłuższe teksty o grach indie to chętnie je przeczytam, w końcu sama formuła formuła przeglądu newsów nie pozwala na rozwinięcie literackich skrzydeł. Ech, aż wstyd się czytać. Podziwiam za podejście na chłodno do krytyki.
@would - <wstydniś>
@hed - nie ma sprawy, trzeba bedzie pogadac ;)
would - spoko, krytyka jest ok i moim przypadku po części uzasadniona. Nie mam tyle czasu na bloga (i niestety granie), ile bym chciał, więc czasem wybieram prostsze i szybsze tematy. Może jutro lub pojutrze uda mi się wrzucić materiały o Where Is My Heart, bardzo fajnej gierce minis (PS3/PSP).