Sherlock Holmes: Gra Cieni. Cud miód i slow motion - Cayack - 9 stycznia 2012

Sherlock Holmes: Gra Cieni. Cud, miód i slow motion

Sherlock Holmes: Gra Cieni znajdował się wysoko na mojej liście oczekiwanych filmów tego roku. Więc gdy tylko jakkolwiek wygrzebałem się z lekkiego przeziębienia, pobiegłem do kina radośnie, niczym szczeniak biegnący po smakowitą kość. Danie skonsumowałem, oblizałem się i zjadłbym jeszcze. Z racji tego, że recenzję Sherlocka opublikował na weekendzie fsm, a pod większością jej treści mogę się podpisać, tym razem pozwolę sobie tylko uzupełnić o kilka spostrzeżeń.

Mogę określić się mianem zwolennika talentu Roberta Downeya Jr. Fani książkowych historii o słynnym detektywie mogą się obruszać i nawet ich zrozumiem, ale dla mnie kreacja aktora w tej roli jest pierwszorzędna. Świetnie spisał się w pierwszej części, tutaj nie wypadł gorzej (w dużej mierze ze względu na Roberta czekam na The Avengers). Nie ustępują mu Jude Law i Jared Harris (Profesor Moriarty), choć tego ostatniego w moim odczuciu jest w filmie nieco za mało. Swoje pięć minut ma także Stephen Fry jako Mycroft Holmes, którego dla odmiany było na ekranie akurat tyle, ile trzeba. Znając możliwości Rachel McAdams mogę powiedzieć tyle, że po prostu nie zawiodła. Noomi Rapace poprawna.

Inteligencja Holmesa i jego nemezis zaowocowały ciekawymi dialogami, lepszymi nawet od tych między Sherlockiem i Watsonem, które polegały przede wszystkim na utarczkach słownych (żeby być sprawiedliwym - wciąż udanych) między przyjaciółmi. Czekajcie na scenę partii szachów między dwoma geniuszami.

Druga część Sherlocka jest odrobinę bardziej komediowym filmem od jedynki. Okazji do śmiechu było nieco więcej. Albo... pamięć mnie zawodzi, a efekt większej komediowości został osiągnięty poprzez walkę z kozakiem, który jest postacią dosyć komiczną, może nawet za bardzo. Tak czy inaczej - jeżeli spodobał się Wam humor pierwszej części, oraz jego proporcje w stosunku do reszty filmu, to tutaj jest podobnie. Nie za dużo, nie za mało, a w sam raz.

Powiedzieć, że slow motion to sól filmu byłoby przesadą, ale zaiste zastosowano je po mistrzowsku. Fsm wspomniał o scenie ucieczki przez las i potwierdzam, jest wyborna. Na szczęście (bardzo lubię to podnoszenie dynamiki poprzez zmniejszanie tempa), ten zabieg pojawia się w filmie częściej (choć przyznam, nie aż tak efektownie), wzorem pierwszej części głównie podczas walk. O tak, Holmes nie zapomniał jak się walczy, rzekłbym, że w ciągu roku dzielącego oba filmy jeszcze się podszkolił. Poza tym, nie zmienił się. Dalej lubi używki, dalej jest nieludzko spostrzegawczy, dalej przeprowadza swoje eksperymenty, także na nieszczęsnym Gladstonie (psie Watsona).

Hans Zimmer jak zwykle nie zawiódł i dał nam posłuchać bardzo przyjemnej muzyki. Długo po seansie mimo woli nuciłem lub gwizdałem sobie motywy z filmu. Oprawa dźwiękowa to rzecz jasna nie tylko muzyka. I także tutaj Sherlock Holmes: Gra Cieni wypada bez zastrzeżeń. Pośród wielu innych powodów, warto Sherlocka obejrzeć w kinie choćby ze względu na efekty dźwiękowe. Chyba, że macie w domu porządnej jakości kino domowe. Sceny ze zwolnionym tempem i tej jakości efektami dźwiękowymi dały znakomity efekt.

Mankamenty? Nieco tania zagrywka z Holmesem przebranym za kobietę, co zauważył sam bohater mówiąc, że "nie jest to jego najlepszy kamuflaż". A jak już przy tym jesteśmy - pozostałe były albo bardzo dobre, albo bezużyteczne, ale przynajmniej zabawne.

Podsumowując, Sherlock Holmes: Gra Cieni to bardzo dobre kino przygodowe. Jest tu odpowiednia dawka akcji i humoru, a taki zestaw jeśli o mnie chodzi jest najmilej widzianym,  gdy mowa o rozrywkowym kinie. Guy Ritchie powrócił do najmocniejszych stron pierwszej części. 129 minut które trwa film mijają niespodziewanie szybko, co najlepiej świadczy o tym, że nowy Sherlock Holmes jest obrazem wciągającym, dającym dużo frajdy, na którym po prostu miło spędza się czas.  Pierwszy z oczekiwanych przeze mnie filmów tego roku absolutnie mnie nie zawiódł. Jak będzie z następnymi? Mam nadzieję, że podobnie. A póki co, mocno, gorąco i serdecznie polecam Sherlocka Holmesa: Grę Cieni.

8/10

P.S.: Hmm, wyszło dłużej niż przewidywałem. Mam nadzieję, że nie za długo :)

Cayack
9 stycznia 2012 - 18:03