Podsumowanie serii - Need for Speed | Część 4 - RazielGP - 10 stycznia 2012

Podsumowanie serii - Need for Speed | Część 4

Przez kolejne lata, co roku witały nas kolejne odcinki serialu pod tytułem Need for Speed. Mimo to, produkcje spod szyldu EA Games reprezentowały sobą wysoki poziom, aż do 2006 roku. W czwartej części cyklu, poświęconemu omawianej marce gier, wymienię produkcje, które mocno zaniżyły ogólny poziom serii. Poniżej dowiecie się, co spowodowało taki, a nie inny obrót spraw.

2006 - Need for Speed: Carbon

Carbon od zawsze był przeze mnie nazywany dodatkiem do Most Wanted. Powodem jest nie tylko kontynuacja przygód protagonisty z poprzedniej odsłony, ale także minimalne zmiany oraz znacznie krótszy czas, potrzebny do ukończenia gry. Wyraźnie widać, że omawiana produkcja korzysta z tego samego silnika. Oczywiście z paroma ulepszeniami typu HDR. Niestety owe zmiany niezwykle ciężko dostrzec. Brakuje tu także obsługi monitorów panoramicznych, co w roku 2006 było coraz rzadszym zabiegiem. Największą różnicą w oprawie wizualnej jest zmiana pory. W pewnym sensie Carbon, miał nawiązywać do bardzo lubianych Undergroundów. Efekt niestety wyszedł mierny, ponieważ miasto jest ciemne, ponure oraz mdłe. O ile samo zaprojektowanie miasta jest wykonane poprawnie, o tyle jego kolorystyka woła o pomstę do nieba. Przeplatają się tutaj tylko dwa odcienie barw – czarnego i niebieskiego koloru. Przechodząc tutejszą karierę, z utęsknieniem wspominałem poprzednie odsłony.

Nie oznacza to jednak, że omawiana gra jest zła. Szczerze mówiąc ma ona kilka zalet. Najbardziej spodobało mi się przejmowanie terenów oraz ochrona swoich, czy także krótkie bitwy z kierowcami obcego gangu. Także pomysł z pomocnikami uważam za udany, ponieważ wcześniej czegoś takiego nie było, a znacznie urozmaicił on rozgrywkę. Fabularnie jest naprawdę nieźle oraz interesująco. Mniej więcej prezentuje się ona następująco. Wracamy do Palmont City gdzie zostaliśmy wcześniej wrobieni, w celu udowodnienia swojej niewinności. Podczas przejmowania terenów, szukamy także świadków wydarzeń sprzed Most Wanted oraz pomocników, chętnych pomóc nam w wygrywaniu zmagań. Gra aktorska również uległa minimalnej poprawie, choć jeśli chodzi o modelki, to szczerze mówiąc, Mia podobała mi się zdecydowanie bardziej od Nikki. Mniejsza o gusta.

Model jazdy został nieco bardziej uproszczony, a użycie bullet time sprawiało nieco mniej frajdy niż w Most Wanted. Z trybów jazdy powróciły drifty, a zniknęły zaś dragi. Z nowości najbardziej charakterystyczną zabawą stały się emocjonujące i całkiem trudne wyścigi w kanionie. Standardowo co jakiś czas mamy do pokonania bossa, tyle że owych bossów jest znacznie mniej niż w poprzedniku. Sam tuning został nieco rozbudowany, szczególnie o fajną opcję autosculpt. Mimo to, zabrakło neonów oraz zmodernizowanych świateł. Policja zaś odgrywa tu nieco mniejszą rolę, ale grunt że jest. Muzyka niestety nie przypadła mi do gustu, tak jak sam klimat. Elektroniczne, ale mało wpadające w ucho utwory oraz dziwna kolorystyka, sprawiły że nie czułem tego czegoś, co zawsze lubiłem w innych NFS'ach. Coś mnie tu odpychało i nie pozwalało się zagłębić. Wyraźnie widać, że Carbon był tworzony w pośpiechu i nie każde pomysły studia Black Box okazały się trafne. To co jednak mi się podobało to podzielenie aut na trzy istotne grupy - american muscle, exotic oraz tuner cars. Wybór jest dość istotny i wystarczająco obfity. Osobiście lubowałem się w starych amerykańskich „mięśniach”. Podsumowujac, Carbon ma kilka naprawdę ciekawych pomysłów, ale ma też kilka wad, które skutecznie odpychały mnie podczas całych zmagań.

2007 - Need for Speed: Pro Street

Pierwszy, pełnoprawny, obecno-genowy Need for Speed. Pamiętam jak twórcy chwalili tę odsłonę przed premierą. Niestety mając stary już komputer, musiałem uzbroić się w cierpliwość i zagrać rok później, na nowym sprzęcie. Wtedy też ostatni raz uwierzyłem w przechwałki EA Games. Wizualnie produkcja stała na bardzo dobrym poziomie, choć do Colin McRae: DiRT nie miała absolutnie żadnego startu. Kolorystyka jak i jakość detali przypadły mi do gustu. Pro Street okazał się kolejnym przełomem dla serii, zmieniając klimaty z nielegalnych, na legalne wyścigi, odbywające się na torach wyścigowych. Po latach przerwy, powróciły uszkodzenia aut oraz wątek ekonomiczny. Pomysł okazał się kontrowersyjny i nie każdemu przypadł do gustu. Mimo to gra mi się spodobała.

Ceniłem w niej głównie bardzo rozbudowany i nowoczesny tuning. Nie mam do niego absolutnie żadnych zastrzeżeń, bo dał mi to, czego od czasu Underground 2 nie poczułem - pełne zadowolenie. Model jazdy okazał się być czymś w rodzaju kompromisu. Przed zakrętem trzeba było mocno zwolnić aby nie wpakować się w barierkę czy inny pojazd. Mimo to, sterowanie okazało się bardzo proste w użyciu, co również zaliczam na plus. Ilość aut z różnych epok także cieszył me oczy, a muzyka choć daleka od ideału, pasowała do panującej tu atmosfery. Ogólnie spodobał mi się zamysł tej produkcji jak i jego wykonanie. Naprawdę czułem się tutaj jak profesjonalny kierowca. Szkoda tylko, że sterowany przez nas Ryan Cooper cały czas nosił na swej głowie kask. Prawdopodobnie nie zdejmował go nawet będąc na posiedzeniu w ubikacji, czy też myjąc zęby. Mimo to, komentarze speakera oraz śliczne, wirtualne dziewczyny z licznym tłumem w tle, powodowały, że zapominałem o wszystkim, co okazywało się mniej istotne i mało logiczne.

O zaletach, sporo się rozpisałem, czas na wady. Trasy są ładne, ale niestety zbyt podobne do siebie. Na domiar złego, sama kariera jest poprowadzona w taki sposób, że w ciągu jednego „dnia wyzwań”, powtarzamy te same tory kilka razy z rzędu, mające po parę okrążeń. Uczucie znużenia gwarantowane. W Pro Street nie da się długo pograć, bo po przejściu kilku tych samych, bądź niemal identycznych wyścigów ma się tej gry serdecznie dość. Nie wiem czy zabrakło twórcom czasu, czy też chęci, ale tras jest w tej grze zdecydowanie za mało. Ba! Są zbyt mało zróżnicowane względem siebie! Ile jest typów tras? Trzy? Chyba tyle, rozłożonych na kilka odcinków. Cały czas prysł, a szkoda bo gdyby nie ten irytujący na dłuższą metę bubel - Pro Street miałby szansę na pojawienie się w moim mniemaniu na liście, godnych NFS’ów. Nie pomaga tu nawet duża liczba, różnorodnych trybów, takich jak jazda na dwóch kołach, bardzo dopracowane drifty czy dragi z uprzednim rozgrzaniem opon, walki o sektory etc. Szkoda, naprawdę wielka szkoda. Kolejna nie do końca przemyślana, robiona na szybko odsłona omawianej serii.

2008 - Need for Speed: Undercover

EA Games nie dawało za wygraną i rok później wydało Undercovera. Gra miała nawiązywać do lubianej odsłony, zwanej Most Wanted. Ponadto w grze zawarto kilka misji, przypominających pierwsze odsłony serii Driver. Gracz wcielał się w skórę tajniaka, który miał wniknąć w szeregi gangów odpowiedzialnych za nielegalne wyścigi i kradzież aut. Jak na grę samochodową, warstwa fabularna stała na przyzwoitym poziomie i miała kilka zwrotów akcji. Wyraźnie widać, że twórcy kombinowali z serią ile się da, nie bedąc w stanie obrać sobie odpowiedniej dla serii drogi. Po krótkiej przerwie spowodowanej Pro Street, postanowiono wrócić do otwartego miasta, policji oraz nielegalnych wyścigów.

Liczba licencjonowanych aut stoi na odpowiednim poziomie. Niestety model jazdy jest totalną porażką. Dobre arcade nie jest złe, ale tu wykonano ten element naprawdę fatalnie. Auta są nadzwyczajnie skrętne i skoczne. Potrafią wylądować na cztery "łapy" nawet gdy lecąc w powietrzu są skierowane bokiem do podłoża. Animacja jazdy przypomina gry z kiosków pokroju ESR za 9.90zł. AI naszych przeciwników również nie sprawia lepszego wrażenia. Generalnie nie ma się z kim ścigać, bo nasi konkurenci dojeżdżają do mety zazwyczaj kilkadziesiąt sekund później niż my. Muzyka również nie nastraja, pojawiają się tu także kawałki wyjęte chyba prosto z seriali latyno-amerykańskich. Oprawa wizualna jest dziwna, tak, to dobre określenie. Wystarczy popatrzeć na te paskudne rozmycia, czy jednolitą kolorystykę. Prawdę mówiąc gra wygląda gorzej od swojego poprzednika! Optymalizacja również do zalet nie należała.

Przechodzenie tej gry naprawdę nie sprawiało mi wiele radości. Nawet tuning okazał sie klapą. Dodali go chyba tylko na siłę aby tylko był. Cieszyły za to punkty reputacji i ogólny zamysł gry, którego wykonanie pozostawiało naprawdę wiele do życzenia. Wyścigi były nudne, ucieczka przez stróżami prawa również, a same miasto, choć spore, nie miało charakterystycznych i wpadających w oko elementów otoczenia. Wszystko było takie bezpłciowe i bez polotu. Kariera i ukończenie gry na 100% miały satysfakcjonujący czas, ale co z tego, skoro sama rozgrywka nie sprawiała mi przyjemności. Brzydka grafika, okropna muzyka, równie kiepski klimat, nudne wyścigi, fatalny model jazdy, przyczyniły się, że znienawidziłem tę produkcję, a seria straciła u mnie status ulubionej. Cóż mogę zatem zaliczyć na plus? Hm, na pewno bitwy na autostradzie, bo były świeże i ciekawie zrealizowane. Także misje w stylu Drivera, przypadły mi do gustu. Liczba aut była satysfakcjonująca, a fabuła ciekawa. Do plusów zaliczam także filmiki przerywnikowe, ponieważ zostały dość solidnie nagrane. Generalnie przez cały czas obcowania z tym tytułem nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że twórcy skupili się tu na aspektach fabularnych wraz z cutscenkami na czele, nie mając czasu na dopracowanie istotnych dla wyścigów samochodowych elementów.

Po Undercoverze nie spodziewałem się hitu, ale miałem nadzieję na przyzwoitą rozgrywkę. Nic z tych rzeczy! Gra okazała się zwyczajnie słaba i niedopracowana. Liczne wady przysłaniają marną ilość zalet. Wiedziałem, że dopóki ludzie z EA Black Box będą maczali swoje paluchy przy tej serii, to nic dobrego z tego nie wyniknie. Ich czasy, dawno przeminęły...

RazielGP
10 stycznia 2012 - 14:05

Którą z nich najmilej wspominasz? Cz.4

Need for Speed: Carbon 75,2 %

Need for Speed: Pro Street 15,8 %

Need for Speed: Undercover 9 %