TIER 1 GROM SAS KSK SEAL JFT2... Czy Danger Close podoła? - barth89 - 8 marca 2012

TIER 1, GROM, SAS, KSK, SEAL, JFT2... Czy Danger Close podoła?

W 2010 roku mieliśmy przyjemność zagrać w Medal of Honor, który był pierwszą próbą reaktywacji i odświeżenia kultowej niegdyś serii. Dla studia Danger Close było to nie lada wyzwanie - tytuł w końcu zobowiązuje. Skończyło się na tym, że po szumnych zapowiedziach i efektownych, chwytających za serce trailerach dostaliśmy do rąk produkt... udany. Ale nic poza tym. Gracze posądzali studio z Los Angeles przede wszystkim o krótką fabułę okraszoną brzydką grafiką. Czy ogłoszony niedawno Medal of Honor: Warfighter przywróci firmę do łask?

Pamiętacie jeden z pierwszych trailerów Medal of Honor? Pokazywał żołnierzy od nieco innej strony, niż do tego przywykliśmy. Nie było w nim ani wybuchów, ani świszczących kul (przynajmniej na początku). Było jednak coś innego - uczucia. Jeden z Rangersów, dzwoniący do domu, który zostawia wiadomość żonie. Wspomina w niej o czekającej go misji, prosi żonę, by nie martwiła się o niego. Co bardziej płaczliwych na pewno to wzruszyło:

Innym razem EA uraczyło nas epickim trailerem, podsyconym utworem "The Catalyst" Linkin Park. Nie tylko muzyka była świetna - zwolnione ujęcia z gry i wstawki filmowe także zrobiły swoje:

Zapowiadało się więcej niż dobrze, prawda? Co prawda koncern EA miał jeszcze po drodze drobne problemy z kwestią Talibów (których ostatecznie zastąpiono "opossing force"), ale wszystko szło jak po maśle. Zainteresowanie grą było naprawdę spore, o czym świadczą wiadomości o rekordowej liczbie sprzedanych pre-orderów. Co okazało się po premierze? Ano gra była krótka, niezbyt urodziwa, przynajmniej w kampanii dla pojedynczego gracza (w grze zastosowano dwa silniki graficzne - Unreal Engine 3 w singleplayerze i Frostbite w multiplayerze), a już na pewno nie wyciskała z oczu łez. Jeśli już Medal of Honor był za coś chwalony to za dynamiczny tryb multiplayer, za którego stworzenie i tak odpowiadało studio DICE. Skończyło się na tym, że gra uzyskała w serwisie Metacritic średnią ocen poniżej 75/100 i nie sprzedała się w takiej ilości, jakiej spodziewało się EA - "zaledwie" 2 mln sprzedanych egzemplarzy, miast oczekiwanych 3 mln.

Danger Close nie poddaje się, czego dowodem jest zapowiedziany jakiś czas temu Medal of Honor: Warfighter, który skupi się na historii Preachera, jednego z członków oddziału Tier 1. Twórcy po raz kolejny zapowiadają osobistą fabułę. Preacher będzie musiał odłożyć na bok problemy rodzinne, by wraz z kolegami z oddziału stawić czoła zagrożeniu - ryzyko wybuchu bomb PETN. Trybem multiplayer również zajmie się Danger Close (czyżby DICE nie chciało się już pod tym podpisywać?). Zważywszy jednak na to, że osoby pracujące nad grą to także byli pracownicy DICE i Treyarchu, możemy być spokojni o ich doświadczenie w tworzeniu podobnych produkcji. Multi ma jeszcze jedną zaletę - mnogość oddziałów specjalnych. Wśród wymienionych w ostatnim trailerze znajdują się takie jednostki jak: amerykańskie Tier 1, SFOD-D, OGA i SEAL, polski GROM, niemiecki KSK, brytyjski SAS, australijski SASR, kanadyjski JTF-2 i wiele innych. Dodajmy do tego rewelacyjny silnik Frostbite 2.0, na którym "hulać" będzie Medal of Honor: Warfighter. Zresztą przedsmak tego, co czeka nas w pełnej wersji możemy zobaczyć na pierwszym oficjalnym trailerze, który, moim zdaniem, robi spory apetyt na grę:

Amerykański deweloper ma okazję zrehabilitować się podwójnie - po pierwsze singleplayer: na pewno nie będzie już posądzany o brzydką grafikę, więc jeżeli będzie dłuższy niż poprzednio, misje bardziej zróżnicowane, a historia choćby zbliży się do zapowiadanej "osobistości" to będzie dobrze. A multi? Okaże się, ale bez pomocy DICE panom z Danger Close może być trudno zrobić tryb wieloosobowy lepiej niż było to zrobione w Medal of Honor z 2010 roku.

Pre-ordery na grę można już zamawiać (bonus to wcześniejszy dostęp do snajpera z jednostki U.S. Navy SEALS, choć pewnie jeszcze kilka contentów do tego dojdzie), więc EA z pewnością nie omieszka pochwalić się ich sporą liczbą, ale ja zalecam ostrożność w tej kwestii. Co prawda sam grę już zamówiłem, ale wynika to raczej z faktu, że tak czy siak bym ją kupił, bo od dawna była przewidziana w moim planie zakupów na ten rok. Wierzę w Danger Close i myślę, że w tym roku się poprawią - przecież nie zepsują elementów, przez które podniósł się lament. Największą zagadką pozostaje multi - wstrzymajmy się z ostatecznymi osądami.


A czy Waszym zdaniem Danger Close stanie na wysokości zadania? Czekacie w ogóle na Medal of Honor: Warfighter?

barth89
8 marca 2012 - 17:55