Silent Hill po amerykańsku? Niezły ale wolę sushi. - fsm - 16 kwietnia 2012

Silent Hill po amerykańsku? Niezły, ale wolę sushi.

fsm ocenia: Silent Hill: Homecoming
75

W tego amerykańskiego Silent Hilla grałem już jakiś czas temu, ale recenzja powstała dopiero dzisiaj. I mam wrażenie, że widniejącą obok oceną narażę się ortodoksyjnym fanom serii (którzy mają problemy z zaakceptowaniem części trzeciej, nie wspominając już o kolejnych) - bo jest zdecydowanie za wysoka. Inni zaś mogą spojrzeć na nią jako nieco za niską, bo przecież Homecoming to czadowy horror akcji. No właśnie... "akcji".

SH: Homecoming to bardzo solidna produkcja, która tak naprawdę ma trzy poważne wady zostawiające ją daleko w tyle za doskonałą dwójką. Gra nie straszy, kładzie trochę za duży nacisk na akcję i zdecydowanie za mocno bazuje na filmowej adaptacji serii (w tym zawiera się również bezsensowne wykorzystanie postaci Piramidogłowego). Poza tym jest naprawdę solidnie.

Historia Aleksa Shepherda dobrze wpasowuje się w klimat wiecznie zamglonego miasteczka nad jeziorem Toluca. Mamy zagadkę z przeszłości, niejasne relacje z członkami rodziny, znowu pojawiają się kultyści, składanie ofiar etc. Wszystko odsłaniane jest w odpowiednim tempie i, choć nie poraża głębią czy nagromadzeniem symboli, daje satysfakcję po ukończeniu przygody.

Silent Hill 5 wyglądało w 2009 roku temu nieźle i w zasadzie dzisiaj też nie straszy. Pożyczony z filmu Gansa efekt zmiany rzeczywistości w nierzeczywistość wygląda bardzo dobrze, maszkary dają radę (choć pielęgniarki są zbyt seksowne... ale tego można było się spodziewać), a oświetlane latarką ciasne korytarze budynków dokładają się do atmosfery niepokoju. Ta jednak tworzona jest głownie przez oprawę dźwiękową i muzyczną, które - w najlepszej dla serii tradycji - błyszczą najmocniej (prawda?).

Wspomniałem wyżej, że Homecoming kładzie trochę za dużo nacisku na walkę z potworami> To fakt, ale na szczęście jednak walka jest całkiem przyjemna, bo Aleks rusza się dużo sprawniej i płynniej niż np. James z SH2. Skoro więc trzeba walczyć, dobrze, że wygląda to właśnie w taki sposób. Podsumowując ten krótki wywód: nie żałuję wydanych na grę pieniędzy, uważam ją za solidny, choć niedoskonały dodatek do świetnej serii. Siedem z plusem to chyba zasłużona ocena z punktu widzenia miłośnika, ale nie ortodoksa. Jak myślicie? A jak się ma do tej części SH: Downpour? Lepsze? Gorsze?

fsm
16 kwietnia 2012 - 11:36