Nie czuję się do końca dobrze z faktem, że recenzuję grę po ukończeniu ledwie kilku poziomów. Wina leży jednak tylko i wyłącznie po stronie twórców. W czasach kilkunastu premier w miesiącu nie mam ochoty bawić się z produkcją, która udaje długą i głęboką, a w rzeczywistości jest prostacką metodą wprawienia konsumenta w złość.
Wydane na PlayStation Portable Pursuit Force nie jest tytułem bardzo słabym. W kategorii efektownych zręcznościówek może zajmować wysokie miejsce, ale tylko w sytuacji, gdy kupiliście grę w Stanach Zjednoczonych. Wtedy docenicie długie poziomy, podejmiecie wyzwanie rzucone przez wysoki poziom trudności i będzie obserwować jak karkołomne pościgi urządza sobie główny bohater. Pozwolą wam na to rozmieszczone na planszy checkpointy.
W przypadku zakupu wersji przeznaczonej dla reszty świata po siódmej, może ósmej próbie ukończenia tego samego etapu rzucicie grę w kąt, podobnie jak ja. Nienawidzę tego robić, ale Pursuit Force okazało się przeszkodą za trudną, która do tego nie była warta pokonywania. Przez jeden głupi zabieg autorów, którzy chcieli ukryć krótki czas zabawy, dostaliśmy produkt niemal zupełnie niegrywalny, który w tym momencie budzi we mnie tylko najgorsze wspomnienia.
Zamierzam jednak spróbować oddać Pursuit Force sprawiedliwość, bo poza jedną, kluczową dla zabawy, wadą jest to tytuł solidny. Oprawa graficzna może się podobać, a wysokie tempo potrafi rozbudzić człowieka, który właśnie przysypia z powodu kolejnego korka w drodze do pracy. Autorzy trochę się napracowali i dostaliśmy kilka różnych pojazdów, kilka scenerii i wreszcie kilka gangów, które trzeba powstrzymać. Przestępcy mają teoretycznie różne cele, ale w rzeczywistości wszystkie misje sprowadzają się do tego samego. Dojechać do mety samemu lub nie pozwolić dojechać do celu przeciwnikom. A że oponenci jeżdżą różnymi pojazdami i mają inne bronie? To już kosmetyka.
Autorzy starali się na początku chyba w racjonalny sposób ratować żywotność swojego dzieła i dorzucili też tablice wyników, noty za skuteczność przejazdu, a nawet galerię do odkrycia i dodatkowy moduł, który stawia nas po drugiej stronie barykady. Po ukończeniu pierwszych kilku misji, odkryciu kilku pojazdów, zdobyciu paru not i filmików mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że to mogłoby już nawet nienajgorszej tłumaczyć krótki czas zabawy w podstawowym trybie kampanii. Naprawdę, dla osób lubiących wyzwania i kończenie tytułów na sto procent w takiej sytuacji Pursuit Force zapewniałoby co najmniej dziesięć godzin rozrywki. A to już niezły wynik.
Produkt studia Bigbig mógłby też idealnie nadawać się do zabawy w krótkich przerwach, w oczekiwaniu na autobus, na lekarza, na brata czy dziewczynę. Mógł być tym, czym jest setka tysięcy aplikacji dostępnych na smartphone’y, które mają proste zasady i pozwalają szybko zacząć się po prostu dobrze bawić. Pursuit Force musiała jednak swoje kosztować i nie mogła dać się „skończyć” po dwóch godzinach. Nie w tamtych czasach. Wycięto więc checkpointy. Jak dla mnie, wtedy uśmiercono tę produkcję.
Dobra gra zniszczona przez jeden błąd. Ocena końcowa dla wersji europejskiej, poważnie chorego brata szybkiej zręcznościówki z początków PSP, którą bawili się Amerykanie.