Kolejne wydane na PlayStation 2 odsłony serii Burnout utrzymywały niemal niezmiennie wysoki poziom i zapewniały godziny zabawy na najwyższym poziomie. Mając w pamięci czas spędzony przy odsłonach na dużej konsoli Sony z niecierpliwością czekałem na pierwszego takedowna z edycją na PSP.
I wtedy pojawił się Dominator. Druga i ostatnia gra z serii wydana na Portable, przez ojców-twórców nie uważana nawet za tytuł z głównego nurtu, a jedynie spin-off. To mogło wywołać pewne obawy.
Pierwsze sekundy
Klasyka Burnouta. Znajomy układ menusów, dynamiczne intro i ostra muzyka. Powinno być więc znowu efektownie, szybko i adrenalinopędnie. Trzeba się tylko odpowiednio ułożyć z konsolką i mieć nadzieję, że na małym ekranie uczucie pędu nie straciło nic na swojej mocy.
Pierwsze minuty
Jest tryb kariery i znowu są wyzwania i trofea dla zapaleńców, którzy wykażą się nadludzkim refleksem i anielską cierpliwością. Przyjąłem rękawicę przy trzeciej odsłonie i podołałem wyzwaniu, a Revenge wcale się na mnie nie zemścił i był całkiem grzeczny w przyznawaniu nagród. Teraz twórcy chcą mnie zdominować? Challenge accepted!
Pierwszy kwadrans
Tryb kariery nie przypomina jednak tego idealnego, jak dla mnie, rozwiązania z trójki. Tym razem po prostu przesuwamy się po pasku i wybieramy kolejne plansze. Fajnie to rozwiązano, że zaczynamy od Muscle Cars i w tej klasie zdobywamy pierwsze szlify. Na początku mamy jeden tor i jedno auto, ale szybko odkrywamy kolejne mapy i nowe pojazdy. Na razie projekty maszyn nie zachwycają, ale nigdy nie byłem przesadnym fanem tego typu aut, więc czekam z oceną na nowocześniejsze maszyny.
Niestety nie widzę nigdzie trybu Crash, więc wychodzi na to, że pozostanie mi tylko ściganie się. A liczyłem na możliwość zabawy w trybie wieloosobowym z podawaniem sobie konsolki i nabijaniem wyników w Crash Party.... Ciekawe czemu w Dominatorze ten tryb został pominięty? Przecież nikt nie kazał autorom robić stu sytuacji drogowych. Wystarczyło kilkanaście, jak choćby w dwójce.
Ale za to ... wrócił Burnout Chain! Teraz turbo można łączyć w łańcuszki i nawet cały tor przejechać na dopalaczu. Tylko na kilku trasach i w odpowiednich trybach dało się coś podobnego zrobić w trzeciej odsłonie, ale tutaj jazda na ciągłym booście jest normalką. Ba, twórcy wymagają jej. Już teraz bywa szybko i aż za dynamicznie, a co będzie, jak przesiądziemy się w mocniejsze samochody?! Czasami tylko jest trochę niewygodnie. I na pewno trudno będzie grać na poważnie w podróżach.
Pierwsza godzina
Na razie poprzeczka wisi w miarę nisko. Trzeba się naprawdę „starać” lub popełniać głupie błędy, aby nie zdobywać złotych medali i nie odkrywać nowych aut. Szybko nabijają się też punkty i odkrywają kolejne klasy maszyn. Oby nie było jak w Revenge’u, gdzie pod koniec nie było już motywacji, aby wykręcać najlepsze wyniki. Zobaczymy co będzie dalej. Na razie Burnout całkiem ładnie dominuje i zajmuje drugie miejsce w moim rankingu gier na PSP.
Ranking gier na PSP:
GTA: Chinatown Wars 88%*
Burnout Dominator 85%
Metal Gear Acid 71%*
Armored Core: Formula Front 51%*
Pursuit Force 29%*
* - ostateczna ocena gry