Rewolucji nie będzie - wrażenia po pilocie Revolution - Marcus - 16 września 2012

Rewolucji nie będzie - wrażenia po pilocie Revolution

Nie wiem, czy jest zasada mówiąca, by nie oceniać serialu po pilocie. Dlatego też z tekstem miałem wstrzymać się do obejrzenia kolejnego odcinka Revolution, jednak stwierdziłem, że opublikuję go teraz. Bo skoro twórcy nie potrafią zachęcić mnie już na początku, to dlaczego miałoby to się zmienić później?

Postęp technologiczny powoduje, że ludzkość staje się coraz bardziej uzależniona od prądu. W pewnym momencie ktoś wciska guzik, a Ziemię ogarnia ciemność. Chwilę po tym możemy zobaczyć , jak zmienił się świat w ciągu piętnastu lat. Budynki porosła roślinność, samochody stoją w tych samych miejscach, natomiast ludzie przeprowadzili się na obrzeża miast, gdzie żyją w niewielkich skupiskach. Główny wątek fabularny Revolution jest interesujący i jeśli zostanie poprowadzony w odpowiedni sposób, to ma on szansę się obronić. Biorąc pod uwagę produkcje z ostatnich kilku lat, serialowi jest chyba najbliżej do niezbyt udanej Terra Nova.

Fani Breaking Bad powinni zauważyć, że w obsadzie aktorskiej znajduje się nie kto inny jak Gustavo Fring, a dokładniej rzecz biorąc, Giancarlo Esposito. W BB zagrał on świetnie, dlatego miałem nadzieję, iż w tym wypadku będzie podobnie. I rzeczywiście: zliczając niemal wszystkich denerwujących oraz lekko „plastikowych” głównych bohaterów, Kapitan Neville, w którego wcielił się pan Esposito prezentuje się najlepiej. Na plus można zaliczyć także Milesa Mathesona, bo sceny walki z nim w roli głównej wyglądały przyzwoicie.

Producentem Revolution jest J.J. Abrams, odpowiedzialny m.in. za chyba wszystkim znany przebój pt. Lost (w Polsce emitowany pod nazwą Zagubieni). W swoim dorobku ma także zeszłoroczne Alcatraz – serial z potencjałem, którego nie udało się wykorzystać. Dzieła Abramsa, choć nie należą do światowej czołówki, zapewniają mu pewną renomę. A co za tym idzie, widać, że Revolution posiada niemały budżet – całe otoczenie wygląda naprawdę nieźle, przyjemne dla oka są pojedynki. Mimo to, lepszą inwestycją byłoby zaangażowanie zdolniejszych aktorów, bo większość obecnych jedynie zaniża ogólną ocenę całości.

 Z pewnością obejrzę drugi odcinek, chociażby po to, by sprawdzić jak rozwija się fabuła. Jeśli poziom znacząco się nie podniesie, to trzeci epizod i każdy kolejny pominę. Seriali jest na tyle dużo, że bez problemu można znaleźć lepsze pozycje, pozwalając umrzeć Revolution śmiercią naturalną.

P.S. plakat tej produkcji potrafi skutecznie odstraszyć, dlatego lepiej go nie oglądać. 

Marcus
16 września 2012 - 10:55