Kiedy większość z nas chłonie najnowsze (albo starsze nieco) hity, tudzież mocno rozpoznawalne marki, niektórzy sięgają po gry będące niejako w cieniu tych „najlepszych”. Tytuły nieco już zapomniane, albo celujące w inne schematy, niż to się przyjęło na rynku, często więc słabo się sprzedające. W serii tej chciałbym wam możliwie krótko i sensownie przybliżyć najbardziej interesujące moim zdaniem gry, z którymi warto się zapoznać w wolnej chwili, nawet, jeśli na horyzoncie już czekają nowe blockbustery. Na dobry początek prezentuję niezwykle realistyczny survival-horror o gęstym, ciężkim i (dosłownie) lodowatym klimacie – Cryostasis: Arktyczny Sen.
Cryostasis już na samym początku wyróżnia się nieprzeciętną oprawą i choć nie uświadczymy tu ultrarealistycznych modeli czy wzorowych animacji, to nie sposób odmówić projektantom wyobraźni. Niezwykle ciekawie prezentują się lodowe wzory, jakimi cieszyć oczy będziemy w kolejnych lokacjach, całość zaś została odwzorowana w stonowanych, zimnych z reguły barwach. Efekty roztapianego pod wpływem ciepła szronu i lodu zostały zrealizowane niezwykle realistycznie, a fizyka gry jest jej mocnym punktem, co znacząco przekłada się na wrażenia z rozgrywki.
Fabuła prezentuje się nieprzeciętnie. Kierujemy rosyjskim badaczem, który za zadanie ma rozwikłać zagadkę tego, co tak naprawdę stało się na atomowym lodołamaczu „Wiatr Północy”, którego załoga od dawna nie żyje, a on sam utknął gdzieś na północy. Większość czasu spędzimy zatem – jak nietrudno zgadnąć – na ogromnym statku, w którym nie brak zaawansowanej (jak na swoje czasy) maszynerii i… wszędobylskiego zła. Od czasu do czasu napotkamy martwą załogę, która już zmutowana będzie chciała pozbawić nas życia w okrutny sposób. Mimo tego rozgrywka jest dość zróżnicowana i nie czułem nudy podczas eksploracji tego olbrzyma.
Najciekawiej jednak prezentuje się autorski system retrospekcji, w którym wcielamy się w członków załogi (a raz nawet… w bydło idące na rzeź!) i próbujemy zmienić bieg wydarzeń, ratując ludzi od tragicznych w skutkach wydarzeń, a przy okazji poznając całą prawdę o wydarzeniach na statku. I choć oprawa niepokrytego mrozem lodołamacza pozostawia wiele do życzenia, trudno jest oderwać się od tak nietypowego tytułu. Nie da się ukryć, że nie jest to zdecydowanie gra dla każdego i jest to po prostu tytuł trudny. Oprócz mocno ograniczonej amunicji napotkamy niezwykle silnych wrogów, zaś większość minibossów trzeba będzie pokonać z góry ustalonym (trudnym w realizacji) sposobem. Ten zaś może nam przynieść wiele frustracji, ale kiedy już uporamy się z przeszkodą, czuć ogromną satysfakcję. Podobnie ma się rzecz z zagadkami podczas retrospekcji, które do łatwych bynajmniej nie należą, zaś oprócz sprytu, potrzebować będziemy również sporo zręczności i samozaparcia.
Gra nie należy do idealnych z wielu powodów: choć oprawa ma swój urok, to lodowe efekty przykrywają średniej jakości modele i „pustawe” pomieszczenia. W dodatku niektóre momenty zostały nieco przegięte pod względem trudności, co z pewnością wielu odstraszy od omawianej produkcji. I wreszcie końcowa walka z bossem, nie dość, że średnio zrealizowana, to jeszcze piekielnie trudna. Nie chodzi tu nawet o sam poziom trudności, bo na pewno niejeden slasher przyniesie nam więcej frustrujących momentów, jednak nieco ociężały bohater i nienajlepsza optymalizacja powodują, że w pewnych momentach mamy dość gry. A jednak coś nie pozwala mi zapomnieć o tym tytule; jednym z takich elementów jest niesamowity klimat, który w połączeniu z wysokim realizmem rozgrywki wynoszą immersję na niespotykany dotąd poziom. Mimo niejednej wady – szczerze polecam!