Assassin’s Creed 3 nie jest jednak idealny. O kilku złych sprawach wywód mały. - Qualltin - 12 listopada 2012

Assassin’s Creed 3 nie jest jednak idealny. O kilku złych sprawach wywód mały.

Assassin’s Creed 3 jest bardzo dobrą grą. Bez wątpienia jedną z najlepszych w jakie miałem okazję grać ostatnimi czasy, bo pomimo ogromnej ilości premier jakie przewidziane są co roku na wrzesień i październik, nic nie zaciekawiło mnie tak bardzo, jak przygody Desmonda w świecie rewolucji amerykańskiej. Jest jednak parę spraw, które strasznie mnie męczą i doprowadzają do szewskiej pasji.

Tytułem wstępu, czyli środowiskowy opis.

W Asasyna gram na Xboxie 360. Nie ma nic lepszego jak rozsiąść się wygodnie na kanapie z nogami założonymi na stole (tak wiem, tak nie wypada, ale wolno Tomku w swoim domku) i patrzeć w telewizor, na którym kierujemy poczynaniami jednego z wielu asasynów walczącego w imię prawości, wolności i pokoju. Gry na X360 mają jednak to do siebie, że jeśli nie są idealnie dopasowane pod sterowanie kontrolerem, sprawiają z czasem więcej problemów aniżeli przyjemności z gry. Tak naprawdę jedną z niewielu gier, które wydają mi się być stworzone wręcz do gry na padach, jest Red Dead Redemption. Assassin’s Creed 3 pod paroma względami ma do tej gry daleko.

Koniem w świat? Wolę bez!

To, że postać sterowana padem nie będzie nigdy wykonywać tak dokładnie narzuconych ruchów jak w przypadku gry na PC, nie ulega wątpliwości. Można jednak na tyle zminimalizować różnice, że wszystko piękne chodziłoby i sprawiało przyjemność. Niestety panowie z Ubisoftu w moim mniemaniu trochę nawalili, bo przede wszystkim jazda konno jest jednym z najmniej przyjemnych momentów z jakimi przychodzi mi się zmierzyć. Przygotowane mapy są na tyle duże, że jeśli zachodzi potrzeba pokonać je w całości, bez konia ani rusz, a nie zawsze mamy możliwość szybkiej podróży. Coś jednak jest złego w tym, że ja wolę całą mapę pokonać pieszo, nawet brodząc w śniegu po pas, co znacząco zmniejsza prędkość poruszania się Connora. Jazda konno wydaje się być kompletnie nieintuicyjna, nie reagować należycie na wykonane ruchy analogami, a blokowanie się konia na najmniejszej nawet przeszkodzie doprowadza mnie do białej gorączki, która najczęściej kończy się porzuceniem tego środka transportu na rzecz dalszej podróży na własnych nogach. I choćbym nie wiem jak bardzo się starał wszystko ominąć, jak bardzo starał się trzymać wyznaczonych tras, to zawsze zdarzy się coś, co zniechęci mnie do tego typu podróży i tego fragmentu historii. Dawno nie miałem nieprzyjemności „prowadzić” czegoś w tak horrendalnie niewygodny sposób.

Nadinterpretacja.

Drugą sprawą jest to, że nasz protagonista nie zawsze jest w stanie wykonać to, co wydaje się logiczne. O ile zdaję sobie sprawę, że tak rozbudowana gra nie może być w takich kwestiach idealna, to jednak miło byłoby, gdyby autorzy przewidzieli parę poprawek m.in. w kwestii pościgu i ogólnego biegnięcia sprintem. Często gra dobrze interpretuje nasze zamiary, jednak nie raz zdarza się, że podczas pogoni za jednym z przeciwników trzeba trzymać non stop prawy trigger odpowiedzialny za sprint (ale jednocześnie i wspinanie). Kończy się to najczęściej tak, że gra interpretuje nasz bieg przez wąską uliczkę jako chęć wspinania się na pobliskie ściany. Tracimy wtedy czas na anulowanie czynności, zejście ze ściany i próbę odnalezienia dalszej trasy. Podczas pogoni za jednym z głównych bohaterów prologu, miałem przyjemność powtarzać pogoń 5 razy, a wszystko przez tą straszną chęć Connora do wspinania się na maszty i skrzynki. Wiele zależy od precyzji sterowania, ale tą uznaję u siebie za dobrą, przynajmniej na tyle, żeby system musiał tylko lekko mi pomóc i nie nadinterpretowywać moich zamiarów.

Kolejki jak w przychodni. 

Rzecz ostatnia to już wpływ raczej przestarzałej już architektury Xboxa 360, która zmusza grę do częstego przeładowywania gry. Ekrany loadingów są strasznie długie, ale to można przeżyć. Gorzej jest w przypadku, gdy, dajmy na to, uciekamy przed kimś, docieramy do jakiegoś punktu i hop, gra postanawia się przyciąć i przeładować teren. Co gorsza, nie daje jasnego sygnału, że zamierza wpuścić nas znów w wir pościgu. Ot nagle wszystko znów się pojawia a my zdezorientowani długą przerwą tracimy cenny czas. Cierpi też na tym strasznie dynamika gry, bo prawie każdy kluczowy moment, nadający charakter dynamiczny chwili, został zepsuty przez coś takiego. Frustrujące dla kogoś, kto smakuje szczegółów.

A co Ty na to?

Assassin’s Creed 3 jest na bardzo wysokim poziomie, lecz nie jest wolny od wad zarówno własnych, jak i tych generowanych przez środowisko, w którym przychodzi mu pracować. Tytuły bardziej rozwinięte mają to do siebie, że nie zawsze uda się dokładnie przewidzieć tok myślenia i postępki gracza, co powoduje często niemiłe dla oka sytuacje. W końcu co to za koń, co kawałek kłody na ziemi potrafi go zatrzymać. Byłoby fajnie, gdyby osoby, które także w AC3 grają, podzieliły się swoimi wrażeniami odnośnie aspektów, które wymieniłem. Macie podobne odczucia i napotykacie podobne "problemy"?

Spodobał się wpis? Tutaj znajdziesz wpis dotyczący fabuły Asasyna.

Qualltin
12 listopada 2012 - 10:46