Moja kariera w FM13: to skoki narciarskie czy piłka nożna? - Brucevsky - 13 listopada 2012

Moja kariera w FM13: to skoki narciarskie czy piłka nożna?

Źródło: claireinnorway.blogspot.com

Po długiej karierze w FIFA 12 zdecydowałem się spróbować swoich sił w prowadzeniu klubu w Football Manager 13. Wybór padł na tryb Classic, który stanowi idealne rozwiązanie dla osób pozbawionych dużych ilości wolnego czasu. Postanowiłem relacjonować wam swoje postępy. Przy okazji jest szansa podyskutować o samej grze, młodych talentach, bugach i różnych ciekawostkach.

Obudziłem się na tylnym siedzeniu auta, które prowadził ojciec. W głowie wciąż mi szumiało, a obraz dopiero powoli odzyskiwał ostrość. Nie podobało mnie się, że staruszek przyjechał sobie do mojego mieszkania, spakował moje rzeczy i praktycznie eksmitował mnie z własnego domu.

- Dokąd jedziemy? – zapytałem.
- Na lotnisko, niedługo zaczynasz nową pracę – odpowiedział.

Byłem zbyt zmęczony, aby dopytywać o dalsze szczegóły. Ciekawe o jaką pracę mu chodzi? Od czasu, gdy rozstałem się z Chateauroux zrezygnowałem z piłki i zupełnie odciąłem się od całego trenerskiego świata. I jakoś wcale nie chciało mnie się tam wracać.

Wkróte dojechalismy na Okęcie. Staruszek wyjął moją torbę i stanowczo pomógł mi zameldować się na odprawie celnej. Wkrótce dowiedziałem się, że mój samolot będzie leciał do Norwegii. Świetnie, zamieniam klimat na jeszcze chłodniejszy, pomyślałem. Jakby mało mi było tych kilku lat spędzonych na Wyspach Brytyjskich, gdzie prowadziłem amatorów z Vauxhall Motors. Matko, jak tam ciągle lało…

Na pożegnanie ojciec wręczył mi jeszcze teczkę z rzekomo „ciekawymi informacjami” na temat nowego pracodawcy. Powiedział, że mam otworzyć ją dopiero w samolocie, aby umilić sobie nieco lot, a i przy okazji zrobić dobre wrażenie na Norwegach. Nawet nie chciało mi się łamać jego poleceń, po prostu chciałem już usiąść.

Zająłem miejsce i zapiąłem pas. Wkrótce maszyna wzbiła się w powietrze, zamówiłem herbatę i otworzyłem prezent od staruszka. Lillehammer FK? On chyba sobie żartuje. Założony w 1911 roku półzawodowy zespół ze stadionu Stampesletta Kunstgress gra aktualnie w 2. lidze norweskiej. Jego wartość wyceniana jest na 290 tysięcy Euro, a reputacja jest podobno krajowa. Albo wszyscy kojarzą Lillehammer ze względu na tamtejszy konkurs skoków narciarskich, albo w Norwegii jest tak mało drużyn, że niemal każda ma reputację na całe państwo.

Z lotniska odebrał mnie mój nowy asystent i jak się później okazało jeden z piłkarzy. Grający trener nie wróży za wiele dobrego dla poziomu całej drużyny, ale tym postanowiłem się martwić później. Na razie czekała mnie rozmowa z prezesem. Od nowego przełożonego dowiedziałem się, że władze oczekują ode mnie zajęcia przyzwoitego miejsca w lidze, ale nie mogą przeznaczyć żadnych środków na transfery.

- Jak w ogóle stoimy z finansami? – zapytałem.
- W budżecie mamy 25 tysięcy Euro, z czego nieco ponad osiem jesteśmy gotowi przeznaczyć na pensje dla zawodników  – usłyszałem odpowiedź.
- A ile teraz płacicie piłkarzom? – dociekałem.
- Prawie osiem tysięcy.

Szybko okazało się, że z „wolnych środków”  zostało mi około 130 Euro. W drodze na boisko, na pierwsze spotkanie z drużyną, dowiedziałem się od mojego asystenta, że przeciętny piłkarz zarabia w drugiej lidze norweskiej koło 600 Euro. Znakomicie, czyli w tym momencie mogę zatrudnić jedynie studenta z Polski na staż…

34-letni Einar Kaisaeg zrobił z chłopakami krótką przebieżkę i podzielił ich na dwa zespoły. Czekało mnie „widowisko”. Wyjąłem notes, aby zanotować uwagi. Po trzydziestu minutach gry wiedziałem już, że łatwo nie będzie. 19- letni bramkarz Pal-Anders Karlsen to jedna z niewielu dobrych wiadomości. Chłopak ma świetny refleks, a i spory potencjał, więc przynajmniej problemów z obsadą tej pozycji nie będzie. Zmiennicy też jacyś są, chociaż o rewelacji mowy być nie może.

Dwa kwadranse wystarczyły mi, aby dobrze ocenić umiejetności bramkarza, bo praktycznie nie miał on wsparcia obrony. Kaisaeg zmuszał swoich kolegów do pokazywania się na różnych pozycjach, więc szybko przekonałem się, jak niektórzy z nich są uniwersalni. Taki Maelsum twierdzi, że jest środkowym obrońcą i napastnikiem. Nie potrafi jednak kryć, a w ataku to też przeciętniak. W końcu stwierdziłem, że do linii obrony trzeba będzie przesunąć chyba pomocnika, który wydaje się mieć najlepsze pojęcie o kryciu i odbiorze, Stensruda.

W środku pola wyróżnił się mój nowy asystent, co chyba najlepiej świadczy o poziomie tych chłopaków. Trzech skrzydłowych, a w sumie siedmiu zawodników ma kontrakty amatorskie i przychodzi sobie pokopać futbolówkę, o ile matka nie każe im rąbać drzewa przez cały weekend. Z nich specjalnego pożytku nie będziemy mieli. Plus jest taki, że obok Kaisaega całkiem niezły wydaje się Amerykanin Abolaji i obaj powinni dać sobie radę w 2. lidze.

Plan ten jednak będziemy mogli zrealizować dopiero, gdy znajdziemy napastnika, bo w tym momencie naszym jedynym „snajperem sensu stricto” jest Holender na amatorskiej umowie, Nikolai Vinders, który ... hm… gra głową?

Wraz z Kaisaegiem rzuciłem też okiem na rezerwy, ale nic specjalnego tam nie znalazłem. Trochę już zmęczony i przytłoczony sytuacją kazałem odwieźć się do mieszkania. Asystent dopytywał mnie, jak się czuje i jak widzę naszą przyszłość. Na razie wolałem jednak zachować swoje pesymistyczne wnioski dla siebie.

W domu przysiadłem raz jeszcze nad rozpiską składu i informacją o kontraktach zawodników. 130 Euro na znalezienie wzmocnień? To się nie uda. Trzeba będzie po raz pierwszy w mojej karierze w kilku klubach przekroczyć budżet. Ale najpierw trzeba będzie zrobić małe porządki w kadrze…

Dajcie znać, czy podoba wam się taki sposób prezentowania kariery, czy może wolicie styl z „Moja kariera w FIFA 12”.  

Brucevsky
13 listopada 2012 - 19:29

Który sposób opisu kariery wolisz?

Ten obecny jest lepszy. 71,6 %

Przyjemniej czytało się ten z kariery FIFY. 28,4 %