King wrócił do Świata Pośredniego. Wreszcie wydany w Polsce „Wiatr przez dziurkę od klucza” nie jest jak można by sądzić, tomem ósmym. Akcja tej powieści rozgrywa się między „Czarnoksiężnikiem i kryształem” a „Wilkami z Calla”. Czy dopisywanie czegoś do zakończonego cyklu ma sens, czy to tylko skok na kasę?
Mamy tutaj do czynienia z klasyczną powieścią szkatułkową: pierwsza historia, „Lododmuch”, to tylko pretekst do następnej, „Skóroczłeka”, gdzie z kolei kryje się tytułowy „Wiatr przez dziurkę od klucza”. Roland i jego ka-tet podczas wędrówki do Calla Bryn Sturgis muszą schronić się przed potężną burzą. W oczekiwaniu na poprawę pogody, rewolwerowiec opowiada towarzyszom historię z czasów swojej młodości. Roland tuż po śmierci matki został wysłany z misją do górniczego miasteczka terroryzowanego przez zmiennokształtną istotę, skóroczłeka. Biorąc pod uwagę opisy ofiar potwora, jest to opowieść trochę w stylu Kinga – Króla Horroru. Jedyną osobą, która może coś powiedzieć o skóroczłeku, jest dziesięcioletni Bill Streeter, któremu jakimś cudem udało się ocaleć z masakry. Roland, próbując uspokoić przerażonego chłopca, opowiada mu swoją ulubioną historię z dzieciństwa: Wiatr przez dziurkę od klucza. Jest to baśniowa historia Tima Rossa, znanego później jako rewolwerowiec Tim Dzielne Serce, który wyrusza na wyprawę, aby ocalić zdrowie swojej matki. W sprawę miesza się człowiek w czerni, znany już czytelnikom Mrocznej Wieży, więc nie będzie to spokojny spacerek do lasu. Chociaż może sprawiać wrażenie prostej bajki dla dzieci, jest to najbardziej wciągająca ze wszystkich „szkatułek” „Wiatru…”.
W przedmowie King pisze, że można tę książkę czytać bez znajomości pozostałych tomów cyklu. Może i tak, ale wydaje mi się, że nie będzie tak interesująca, jak dla tych, którzy już znają Mroczną Wieżę. Jakby nie patrzeć, jest to środek cyklu. Z drugiej strony jednak, przynajmniej moim zdaniem, to lepsza powieść niż „Roland”, pierwszy tom Mrocznej Wieży, który to przeczytałam do końca tylko dlatego, że mój kolega twierdził, że następne będą naprawdę dobre, a ten trzeba przeczytać, żeby wiedzieć, o co chodzi.
„Wiatr przez dziurkę od klucza” doskonale pasuje do klimatu całego cyklu. Co prawda nie wnosi niczego nowego do głównego wątku, nie zmienia naszego spojrzenia na bohaterów, ale jest całkiem sympatycznym powrotem do świata Mrocznej Wieży. Dla fanów pozycja obowiązkowa.