Ostatni tekst z krótkiej serii „co nie gra w recenzjach?”. Przygotowując się do napisania tego artykułu, po raz pierwszy zwróciłem uwagę na pewną szczególną cechę ocen na GOLu i niespodziewanie stwierdziłem, że zawyżony system ich przydzielania jest poniekąd naddany odgórnie, ale zacznijmy od początku…
Dziesięciostopniowa skala ocen jest, w moim odczuciu, niepotrzebna. Nie trzeba wiele, żeby zauważyć, że nie jest ona w pełni wykorzystywana, nie mówiąc już o skali 1-100. Wszystko zmierza tak naprawdę do trzech stopni, jak w przypadku sygnalizacji świetlnej. GOL wykorzystał to do pokolorowania swojej skali. Można zinterpretować to następująco: Zielony - droga wolna, dobra produkcja, graj! Żółty – lepiej poczekaj, aż nie będziesz miał nic innego, najpierw zajmij się zielonym. Czerwony – stój, ten produkt to pomyłka i lepiej go nie ruszać.
Jak rozkładają się kolory na GOLu? Czerwony: oceny 1-4,5. Żółty: oceny 5-7,5. Zielony: 8-10. Osobiście wydaje mi się, że bardziej odpowiadałby temu podział stawiający pierwszą cezurę między 5,5 a 6, ale to już sprawa bardzo indywidualna.
W większości serwisów średnia ocen wystawianych grom to mniej więcej 7,5. (Wybór losowy: ActionTrip średnio przyznaje oceny na poziomie 75.98% swojej skali, Game Over Online - 76.71%, Cheat Happens - 72.00%, NZGamer - 77.09%, Gaming Nexus - 76.89%, dosyć surowo wypada PC Gamer - 68.49%). Stąd prosta droga do wniosku, że właśnie gdzieś w tych okolicach wypada ocena średniej gry. Jest to jednak nieco mylące, bo grom, które dostają noty 2 lub 3 bardzo łatwo przychodzi zaniżenie średniej, podczas gdy większość „przeciętnych” tytułów dostaje noty 7,5-8,5.
Gracze – podobnie zresztą jak odbiorcy jakiegokolwiek innego medium (choć osobiście uważam recenzje książek za nieco uczciwsze pod tym względem) – nie chcą produktów przeciętnych. Chcemy, żeby wszystko, co kupujemy było lepsze i chociaż delikatnie wybijało się ponad normę. Nic więc dziwnego, że przeciętność, w wypadku gier jest oceniana właśnie tak, jak pokazałem powyżej. Średnie tytuły, które nie wyróżniają się niczym interesującym poza tym, że nie mają rażących błędów (a nieraz nawet pomimo ich), muszą dostawać przynajmniej 7,5, zamiast wskazywanego przez matematykę 5. Stąd zrozumiałe oburzenie fanów jakiejś gry, gdy lubiany przez nich tytuł dostaje ocenę poniżej 7,5. Zupełnie zrozumiałe, ponieważ w wystawianiu oceny nie chodzi o obiektywną uczciwość, ale – przede wszystkim – o wskazanie wartości konkretnego produktu na tle pozostałych. Z tego też powodu innej skali zwykłem używać prywatnie przy oddawaniu głosów w serwisach, a innej w oficjalnych recenzjach.
Pytanie jednak, czy nie prowadzi to do zaniżenia oczekiwań, jakie mają odbiorcy w stosunku do gier? Dostajemy produkt przeciętny i cieszymy się, że ukazała się kolejna wybitna gra? Czy gracze nie powinni pokazywać, że wymagają więcej?
Jeżeli jesteśmy zasypywani tytułami 8/10, a i 9/10 zdarzają się bardzo często, czy nie zaczyna brakować nam skali, dzięki której możliwe by było bardziej precyzyjne ocenienie lepszych gier? 10/10 jest przecież absolutnym wyjątkiem. Sprzeczność w postulowanym ograniczeniu skali i jej rozszerzeniu jest tylko pozorna. Wszystko zależy od tego, czy chcemy, żeby recenzja była odpowiednikiem sygnalizacji świetlnej, czy odznaczała się precyzją. Jeżeli pierwsze – wystarczą trzy oceny, jeżeli drugie – skala, w moim odczuciu, powinna być wykorzystywana w pełni i zgodnie ze średnią matematyczną.
Teoretycznie dostosować się jest dosyć łatwo, ale wystawianie przeciętnemu tytułowi 8, podczas gdy uczciwie zasłużył jedynie na 6, tylko dlatego, że „tak się robi w recenzjach gier” pozostawia – we mnie, jako osobie recenzującej – pewne poczucie, że coś jest nie tak, jak powinno…
No bo, jak to wygląda?