Czas na gry, czyli to co lubimy. Co czeka nas w 2013 roku? Nie będę omawiał zapowiedzi hitów, a skupię na trendach, które prawdopodobnie naznaczą rynek gier w ciągu 12 miesięcy.
Rynek produkcji F2P będzie przesycony, co skończy się małym kryzysem w tym segmencie.
Patrząc na historię branży gier jak i ogólną, można łatwo zauważyć pewną prawidłowość. Gdy pionier odniesie olbrzymi sukces np. dzięki nowatorskiemu konceptowi, to dość szybko pojawi się stado naśladowców. Następnie ten koncept jest nadużywany aż do przesady. W końcu musi nastąpić przesilenie. Niewątpliwie na "darmowe" granie znajdzie się olbrzymia liczba chętnych, ale odnoszę wrażenie, że podaż produkcji F2P zaczyna przerastać popyt. Załóżmy, że ktoś namiętnie gra tylko w tytuły F2P. Przy ilu może aktualnie przesiadywać? 2-3? Sztampowo, League of Legends i World of Tanks. Czy przy takiej kombinacji osoba normalnie żyjąca (praca, szkoła, studia i życie towarzyskie) ma jeszcze czas na inne gry? Szczerze wątpię. Dodanie do tego tytułów AAA pokroju Mass Effect, czy o zgrozo Starcraft musiałoby się skończyć tzw. "no-life'owaniem" lub graniem "po łebkach". Oczywiście najlepsze produkcje pozostaną, ale spodziewam się przesiewu wśród reszty.
Zombie i nowoczesne konflikty zbrojne będą dalej popularne, jednak pod koniec roku zaczną się przejadać graczom.
Inwazja umarlaków oraz wojny po 1945 roku od dłuższego czasu stanowią tło fabularne dużej części gier. Szczególnie ta pierwsza tematyka jako politycznie poprawna będzie dalej eksploatowana. Ile słyszeliście afer na temat gier z żywymi trupami? W ciągu ostatnich kilku lat jedyną? poważną burzą była ta związana z Resident Evil 4, bo jak to tak same czarne zombie w Afryce? Już Einstein mawiał: "Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka głupota. Co do tej pierwszej są jednak pewne wątpliwości". Autorzy gier dalej więc będą eksploatować wygodny oraz bezpieczny temat. Przykład The Walking Dead pokazuje, że nadal można wycisnąć sporo z tego nurtu, ale chyba jest gdzieś linia przesytu.
Tak jak przejadła się II wojna światowa (w FPS-ach), tak w końcu znudzi się nowoczesne pole bitwy.
Oczywiście nie będzie tak, że nagle gracze przestaną kupować takie gry, po prostu trend zacznie się stopniowo odmieniać. Ciekawe, co będzie na topie po tym, może cyberpunk, a może powrót do korzeni i ponowne desanty na plażach w Normandii?
Czy to RPG, a może action-RPG, a może FPS? Zamieszania gatunkowego ciąg dalszy.
Sztywne trzymanie się ram gatunku (często dość dyskusyjnych) jest szkodliwe dla graczy. W końcu najważniejsza jest przyjemność płynącą z rozgrywki, a nie "czystość gatunkowa" danego tytułu. Miksowanie elementów wielu rodzajów wychodzi zazwyczaj na dobre wszystkim, ale wprowadza spore zamieszanie w kategoryzowaniu produkcji. Myślę, że twórcy będą jeszcze bardziej eksperymentować, a my będziemy łamać sobie głowy, do jakiego gatunku przyporządkować grę. Oczywiście jakość gry stanowi najistotniejszy wyznacznik, jednak nie zapominajmy że kategoryzowanie pomaga w pewnym stopniu odnaleźć się w gąszczu produkcji. Trzeba zaznaczyć, że wraz z eksperymentami w praktyce krystalizują się nowe odmiany, które nie są do końca zdefiniowane (jak np. niektórzy mówią w przypadku gry Heavy Rain).
Ostatnie stadium agonii papierowych czasopism growych oraz pojawienie się pierwszej poważnej wersji elektronicznej.
Temat powiązany z grami, warty odnotowania. Stan agonalny pism drukowanych jest większości znany. Na rynku ostały się de facto 3 tytuły. Przewiduję odpadnięcie jeszcze jednego. Dojdzie do chyba jedynej możliwej u nas sytuacji, że pozostanie jedno pismo skupione na PC i jedno konsolowe. Prawie zerowa konkurencja nie przełoży się jednak na polepszenie sytuacji finansowej, co wymusi powstanie poważnej wersji elektronicznej pisma. Dużo osób podkreśla, że ma w Internecie wszystko za darmo i na bieżąco, więc po co jakieś gazety? Po części mają rację, ale nie docenia się jednego aspektu. Jesteśmy wręcz zalewani natłokiem informacji. Czy czasami nie macie ochoty po prostu dostać dobrze wyselekcjonowy i obrobiony przez zaufanych redaktorów materiał zamiast przebijać się przez morze newsów? Pracujące osoby nie mają tyle czasu, żeby non-stop śledzić nowinki na rynku gier. W tej potrzebie widzę pewną szansę na przetrwanie pism, choć nie obędzie się bez wstrząsów. Ciekawe, ile osób i jaką kwotę mogłyby zaoferować za wydanie elektroniczne. Po zachodnich eksperymentach domyślam się, że mało. Czasopisma papierowe nie przetrwają za długo (rok, może dwa?) tym bardziej bez elektronicznych wydań.
Środowisko indie jeszcze bardziej zyska na znaczeniu.
Dystrybucja cyfrowa okazała się zbawienna dla produkcji tworzonych przez grupki pasjonatów. Dodajmy do tego zapoczątkowaną w 2012 modę na zbieranie pieniędzy przez Kickstartera i inne podobne serwisy, dużą popularność akcji Humble Indie Bundle oraz dość dobrze zorganizowaną scenę twórców i miłośników. Co więcej, produkcje indie zostały zauważone w głównym nurcie. Można ich nie lubić, ale prawie każdy zaprawiony gracz słyszał przynajmniej o kilku tytułach. Zaobserwowałem również rozszerzanie się mody na gry niezależne, czy to z chęci odmiany czy też bycia oryginalnym, wręcz swego rodzaju kustoszem (skojarzenia z hipsterstwem zasadne?). Wniosek nasuwa się jeden. Przed grami niezależnymi otwiera się złota era. Można się tylko cieszyć, że mamy alternatywę wobec korporacyjnych produkcji.
Rok 2013 zapowiada się wielce interesująco. Znając życie, część prognoz się spełni, cześć nie. Los potrafi zaskakiwać, ufam że będą dominować pozytywne niespodzianki. To już jednak okaże się w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Nie zapominajmy przeto o słowach mistrza Yody:
Always in motion is the future.
Odwiedź i polub mój profil na Facebooku.
Część pierwsza poświęcona konsolom stacjonarnym.