Seria pod okiem T-Rexa – Mass Effect #3 – podsumowanie gry i wątek Żniwiarzy - Prometheus - 30 stycznia 2013

Seria pod okiem T-Rexa – Mass Effect #3 – podsumowanie gry i wątek Żniwiarzy

W serii pod okiem T-Rexa przyglądam się największym growym sagom, które mocno wpłynęły na branżę. Przed Wami kolejna część cyklu, w której znajdziecie nie tylko podsumowanie ostatniej części trylogii Mass Effect. Czy cele Żniwiarzy były słuszne z neutralnego punktu widzenia? Motyw ciemnej energii został ukatrupiony, podobnie jak znana chyba wszystkim „teoria indoktrynacji”. O tym i wielu innych aspektach wspomnę już za chwilę. I tradycyjnie – wszelkie spoilery są oznaczone.

Seria%20pod%20okiem%20T-Rexa%20%u2013%20Mass%20Effect%20%233%20%u2013%20podsumowanie%20gry%20i%20cele%20%u017Bniwiarzy

W zeszłym roku wreszcie dane nam było poznać pełną historię Sheparda i Żniwiarzy. Mimo, że do pełnej spójności i połączenia przerwy między Mass Effect 2 a 3 należało zakupić DLC Arrival (Przybycie), nie było to wymagane. Nie ukrywam jednak, że o ile na solidne dodatki fabularne nie ma co narzekać (choć biorąc pod uwagę stosunek ceny do jakości, rzadko kiedy jest on dobry), to DLC, które jest swoistym pomostem pomiędzy obiema częściami jest niezbyt uczciwe wobec graczy. Na szczęście przebieg dodatku można bez problemu obejrzeć w formie filmiku, sam więc skorzystałem z okazji i nadrobiłem swoistą lukę.

Na pierwszy ogień warto wspomnieć o zmianach w warstwie technicznej Mass Effect 3. A zmian nie jest za dużo. Od razu w oczy rzuca się (w przypadku wersji PC) pomniejszony interfejs, który o dziwo jest moim zdaniem trochę nietrafionym pomysłem. W rozdzielczości Full HD ikonki i napisy są naprawdę mikroskopijne w porównaniu do poprzednika. Gdyby dało zachować się umiar i postawić na odrobinę tylko mniejszy HUD od Mass Effect 2 najpewniej nie byłoby czym się przejmować. Idąc dalej, grę spotkały niestety drobne cięcia. Jedni je sobie chwalą, ja natomiast nieco nad nimi ubolewam i obok kontrowersyjnego zakończenia to największy zarzut, jaki stawiam grze. Shepard nie może już chować broni. Być może z jednej strony jest to wygodniejsze, ale mam żal do twórców o to, że nie dali nam tego chociażby w formie opcji w menu. Eksploracja świata sprowadza się wprawdzie do podnoszenia amunicji czy cennych surowców, ale Shepard na pół ekranu z giwerą przez większość gameplayu tylko uświadcza mnie w przekonaniu, że Mass Effect 3 niewiele brakuje do miana czystego shootera. Wielka szkoda też, że wszelkie rozmowy z załogą Normandii najczęściej sprowadzają się do krótkich, jednozdaniowych odzywek. Na plus należy wymienić pewne dodatki, jak np. ulepszenia broni czy odrobinę bardziej (od mocno pociętego Mass Effect 2) zaawansowany rozwój postaci.

Seria%20pod%20okiem%20T-Rexa%20%u2013%20Mass%20Effect%20%233%20%u2013%20podsumowanie%20gry%20i%20w%u0105tek%20%u017Bniwiarzy

Na szczęście fabularnie gra nie odstaje od poprzedniczek i prawie do ostatniej chwili bawiłem się wybornie. Jak zwykle lokacje robią fenomenalne wrażenie, nawet mimo leciwości silnika Unreal Engine 3. Pewne zmiany doczekały twarzy niektórych postaci, w tym Kaidana i Ashley. Znów i tu mamy podzielonych graczy, choć przyznam szczerze, że nie jestem zwolennikiem drastycznej przemiany takich elementów, tym bardziej, że silnik od pierwszej części jest ten sam, a zmiany wizualne w ostatniej części trylogii można określić mianem kosmetycznych.

Mimo początkowej złości na BioWare, odzyskali oni część mojego kredytu zaufania. Po udostępnieniu bezpłatnego dodatku Extendet Cut wreszcie nie trzeba brać udziału rozgrywce wieloosobowej, aby zyskać odpowiednią gotowość galaktyczną i tym samym ujrzeć tak zwane „najlepsze zakończenie”. Rozwiały się również wszelkie wątpliwości w przypadku słynnego już zakończenia. Niektórzy twierdzą, że pierwotne zakończenia były lepsze. W moim odczuciu były „nie do końca fair”.*

Sama ścieżka dźwiękowa, której i tak poświęcę zapewne o wiele za mało miejsca (a to za sprawą tego, że technikalia tej dziedziny są mi niemal obce) jest po prostu perfekcyjna. Wprowadzoną tu lekką świeżość, bowiem oprócz typowo futurystycznych, pełnych dynamiki i akcji utworów, mamy też do czynienia z kawałkami spokojniejszymi, doskonale odwzorowującymi klimat wojny, beznadziejność sytuacji i nadzieję na lepsze jutro. Soundtracka świetnie słucha się nie tylko w grze, co jest dowodem na to, że nie jest jedynie „zapychaczem” i dopełnieniem akcji na ekranie.

Żniwiarze: po co i dlaczego?

UWAGA - SPOILERY!

Przy okazji zwieńczenia trylogii wielekroć próbowałem zadać sobie pytanie o sens istnienia potężnych biomechanicznych istot zwanych Żniwiarzami. A jeśli już udało mi się jakoś to wytłumaczyć wciąż trudno było mi zrozumieć ich intencje. Całkowita eliminacja najbardziej rozwiniętych ras rzekomo po to, by przeżyły inne? Można to porównać do wybicia całej populacji lwów, bo te są istotnym zagrożeniem dla wymierającego gatunku. Być może wielu z Was wyda się to mocno naciągane, ale idźmy dalej: a może eliminacja wszystkich Państw, które posiadają głowice jądrowe? Wszak wystarczy nieco nieostrożności, trochę konfliktów i cały gatunek ludzki może wyginąć. Jedni kosztem innych. Tych, którzy byli „bardziej rozwinięci”.

Seria%20pod%20okiem%20T-Rexa%20%u2013%20Mass%20Effect%20%233%20%u2013%20podsumowanie%20gry%20i%20w%u0105tek%20%u017Bniwiarzy

Nawet, jeśli wciąż uważacie to za przekombinowanie, dalej uważam, że eliminacja to zawsze środek ostateczny. Ktoś z Was może zatem spytać: a może Żniwiarze próbowali łagodniejszych środków i nic to nie zmieniło? Może tak, a może nie. Nie da się ukryć, że mimo to wątkiem tych tajemniczych maszyn jestem srogo zawiedziony. W szczególności „rozmową” Żniwiarza na rodzimej planecie quarian z Shepardem, która sprowadza się do rozmówek w stylu „i tak nas nie zrozumiesz”. Trochę to tak, jakby rodzice tłumaczyli dziecku „nie, bo i nie i już”. Chyba nie o puste słowa chodzi, prawda? Jest to też swoista taktyka agresji, bo jest w większości najskuteczniejsza i najprostsza w osiągnięciu celu. Żniwiarze od początku znanego nam cyklu zakładają, że wszystkie rasy rozumne są poniżej ich i nie ma innego wyjścia, jak pójście najskuteczniejszą drogą: drogą całkowitej destrukcji.

Tak czy inaczej uniwersum Mass Effect po końcówce trzeciej części nie będzie już takie samo. Cykl Żniwiarzy został na swój sposób zaburzony, bez względu na to, jaką opcję wybierzemy. Mimo wszystko liczę na to, że - w moim mniemaniu najbardziej sensowne – czerwone zakończenie będzie uznane jako kanoniczne. Seria zmieniłaby się zbyt drastycznie, gdyby to któreś z dwóch pozostałych uznać za „właściwe”, a dalsze ciągnięcie wątku Żniwiarzy mnie z pewnością by odrzuciło.

KONIEC SPOILERÓW

Oczywiście DLC Lewiatan znacząco rozwija wątek „kosiarek”, ale jeszcze się z nim nie zaznajomiłem, zaś obejrzenie rozgrywki na YouTube odkładam jako ostateczność. Może doczekamy się jakiejś promocji na te dodatki i wówczas będę miał szersze pole do popisu wypowiadając się na temat Żniwiarzy. To nie wszystko – seria felietonu doczeka się jeszcze co najmniej jednej części. Wypatrujcie jej za jakiś czas!

------------------------------------------------

*) musicie mi wybaczyć tak skromną opinię, ale w kwestii zakończenia wypowiedziałem się już nadto i tematu – chyba jak większość z Was – mam delikatnie mówiąc dość. ;)

----------------------------------------------------

Polub Dinosferę na Facebooku, jeśli chcesz mieć szybki i wygodny dostęp do prezentowanych przeze mnie publikacji i innych ciekawych rzeczy. Serdeczne dzięki za wszelkie uwagi i spostrzeżenia!

Prometheus
30 stycznia 2013 - 14:09